Synod dla opornych. O co właściwie chodzi?
Synod, synodalność… Te słowa w kościelnych komunikatach w ostatnim czasie odmieniane są przez wszystkie przypadki. Mimo to wielu z nas wciąż nie rozumie, o co w tym chodzi. Dlatego przygotowaliśmy krótki przewodnik po synodzie dla opornych.
W Kościele od kilku tygodni trwa Synod o Synodalności. Niby słyszymy o nim wiele, ale wielu z nas wciąż do końca nie wie, o co tak naprawdę chodzi. Oczywiście, niektórzy po prostu ufają, że to coś dobrego i czekają na ogłoszenie efektów prac synodalnych. Inni jednak chcieliby wiedzieć więcej. A może chcieliby nawet zaangażować się w prace synodu. A mogą to zrobić – bo sens tego synodu polega właśnie na włączeniu w jego prace jak największej liczby członków Kościoła.
>>> Uczestniczka spotkań synodalnych: zobaczymy Kościół bardzo różnorodny [ROZMOWA]
Co to jest synod?
Warto odpowiedzieć sobie na podstawowe pytanie: czym jest w ogóle synod? Najczęściej słowo to słyszymy w połączeniu z innym słowem – synod biskupów. I nasza intuicja podpowiada nam – poniekąd słusznie – że chodzi o jakiś rodzaj spotkania biskupów (tym razem jednak rozszerzony na ludzi ze wszystkich stanów Kościoła). Mylne jest jednak myślenie, że synody ograniczają się jedynie do biskupów i do działań na gruncie Kościoła powszechnego. Nawet w Polsce w ostatnich latach mieliśmy do czynienia z różnymi synodami diecezjalnymi. Czym zatem jest ów synod? W „Przewodniku konsultacji synodalnych w archidiecezji poznańskiej” czytamy: „Synody były i są zwoływane po to, by wspólnie rozeznać, co jest prawdziwe i dobre w świetle słowa Bożego i przez wsłuchanie się w głos Ducha Świętego w odniesieniu do różnych tematów i kontekstów historycznych życia Kościoła”. Synod jest więc rzeczywiście spotkaniem – zwołanym po to, by rozeznać różne ważne w danej chwili dla Kościoła powszechnego i lokalnego sprawy. Mówi się o czterech głównych przestrzeniach, dla których zwołuje się synody: nauczanie Kościoła (sprawy doktrynalne), prawo (sprawy kanoniczne), liturgia i duszpasterstwo.
Źródło – Biblia
Pismo Święte, to właśnie w nim powinniśmy szukać źródła tego, co przeżywamy teraz w Kościele – i do czego dochodziło wielokrotnie na przestrzeni minionych 2000 lat. Na kartach Dziejów Apostolskich opisano sobór jerozolimski (nazywany też apostolskim). Nie wchodząc w szczegóły, Barnaba i Paweł przybywają – jako przedstawiciele Kościoła w Antiochii – do Jerozolimy. Chcą, by apostołowie i inni ważni członkowie tamtejszego Kościoła pomogli rozstrzygnąć kwestię, czy poganie mogą od razu zostać chrześcijanami, czy też muszą najpierw zostać obrzezani i przyjąć prawo Mojżeszowe. Zebranie, do którego doszło miało cztery ważne etapy – które dziś należy uznać za kluczowe dla synodów. Był czas na wzajemne słuchanie się, na podzielenie się osobistym doświadczeniem działania Boga, na rozważenie sprawy w świetle słowa Bożego i wreszcie na podjęcie decyzji. Gdyby pominąć warstwę religijną – to jest to poniekąd modelowy sposób dyskutowania nad różnymi ważnymi sprawami. Tak bowiem powinno podejmować się decyzje – trzeba się słuchać, opowiadać o swoim doświadczeniu i dojść do jakiegoś rozwiązania, być może kompromisu. Gdyby tak spojrzeć na synod – to byłby on bardzo demokratycznym narzędziem sprawowania władzy w Kościele.
Ludzie i Duch
Synod jednak, co ważne, nie jest narzędziem demokratycznym. Ma bowiem jednego „specjalnego” Uczestnika – Ducha Świętego. „Postanowiliśmy, Duch Święty i my” – czytamy w Biblii. Fizycznie w synodzie uczestniczą ludzie – ale to nie oni mają tak naprawdę decydować. Synod ma bowiem służyć temu, by rozeznać, co w danym momencie Kościołowi chce powiedzieć Duch Święty. To On jest tym najbardziej aktywnym uczestnikiem dyskusji. To on tchnie myśli w serca i głowy uczestników – a od ich zaangażowania, także modlitewnego, zależy to, czy będą w stanie odkryć natchnienia płynące od Ducha. Stąd tak ogromna potrzeba modlitwy za synod – w wielu parafiach modlitwa ta towarzyszy każdej liturgii. Warto tu przypomnieć sobie o konklawe. Przy wyborze papieża też wskazuje się na uczestnictwo Ducha Świętego – to On działa w czasie konklawe.
Sobór opisany w Dziejach Apostolskich miał bardzo konkretne owoce, o których warto myśleć też w kontekście trwającego Synodu o Synodalności. Czytamy w przywołanej już publikacji, że były to: „zaangażowanie wszystkich w staraniach o znalezienie odpowiedzi na powstałe pytanie (uczestnictwo), odnowienie w Kościele jedności (komunii) osłabionej przez spory, a następnie wielki rozkwit głoszenia ewangelii wśród pogan (misja). Do takich owoców poniekąd ma nas zaprowadzić i obecny synod. Będą możliwe tylko wtedy, gdy decyzje podejmowane będą nie przez ludzi, ale przede wszystkim przez Ducha Świętego.
Razem na drodze
„Wspólna droga” – tak można byłoby przetłumaczyć na język polski słowo synod. Nieprzypadkowo zresztą działania podjęte już jakiś czas temu w Kościele niemieckim nazwano właśnie drogą synodalną. Synod jest bowiem swoistą drogą, po której idziemy razem, by dojść do konkretnego celu – to wspólne wypracowanie jakichś rozwiązań. Idziemy razem, wspólnie – choć na początku możemy diametralnie się różnić. Bo synod to droga, na której mają prawo zetrzeć się bardzo różne poglądy – co pokazał sobór jerozolimski. Rzeczownik sobór może być mylący. Jednak wydarzenie z Jerozolimy jest pierwowzorem wszystkiego, co chcemy określić jako synodalne. A obecny synod jest podwójnie synodalny – i w swojej formie, i w swoim temacie. Raz jeszcze warto sobie uświadomić, jakie cechy określamy jako synodalne, czym cechuje się synodalność. „Spotkanie, uczestnictwo, słuchanie siebie nawzajem i Ducha Świętego, refleksja nad pojawiającymi się kwestiami w świetle słowa Bożego i ludzkiego doświadczenia, wspólnotowe rozeznawanie i dochodzenie do decyzji, której gwarantami są następcy apostołów w jedności z następcą św. Piotra, papieżem” – czytamy w „Przewodniku konsultacji synodalnych w archidiecezji poznańskiej”.
Czas dialogu
Wiemy, czym jest synod, wiemy, czym jest synodalność. Co zatem ma się zadziać podczas Synodu o Synodalności? Przede wszystkim chodzi o głęboką dyskusję – pod natchnieniem Ducha Świętego – którą podejmą wszyscy członkowie Kościoła. A przynajmniej wszyscy, którzy chcą się zaangażować. Swoją powszechnością ów synod tak bardzo różni się od innych tego typu przedsięwzięć – które z reguły miały charakter bardzo hermetyczny. Tym razem Kościół chce wysłuchać każdego z nas – zobaczyć co nas zachwyca i co nas boli. To spora nowość – szerokie otwarcie na nie tylko „zwykłych” księży, ale przede wszystkim na świeckich. Czyli z jednej strony dyskusja wszystkich. A z drugiej strony – dyskusja o udziale tych wszystkich w odpowiedzialności za Kościół. Chodzi o to, by odejść od Kościoła stereotypowo postrzeganego jako księżowski ku Kościołowi prawdziwie powszechnemu (czyli katolickiemu!). Arcybiskup Stanisław Gądecki pisze: „Gdy mówimy o Kościele synodalnym – nie możemy zadowalać się formą, ale potrzebujemy treści, narzędzi i struktur, które sprzyjają dialogowi wewnątrz ludu Bożego, zwłaszcza między kapłanami a świeckimi. Dlaczego to podkreślam? Ponieważ niekiedy istnieje pewnego rodzaju elitaryzm stanu kapłańskiego. Wymaga to przekształcenia pewnych wypaczonych i fragmentarycznych wizji Kościoła, posługi kapłańskiej, roli świeckich, odpowiedzialności eklezjalnej, roli zarządzania i tak dalej…”. Czyli czeka nas kilka lat dialogu. Dialogu na temat odpowiedzialności i zaangażowania wszystkich w przyszłość Kościoła. Przed nami długa droga.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |