EPA/SANA HANDOUT EDITORIAL

Syria: gaśnie nadzieja na znalezienie żywych pod gruzami

W zniszczonych przez trzęsienie ziemi miastach na północnym-zachodzie Syrii gaśnie nadzieja na odnalezienie żywych ludzi pod gruzami zawalonych budynków – pisze w niedziele agencja AFP. Tragizm sytuacji pogłębia brak odpowiedniego sprzętu ratowniczego w kraju, zrujnowanym przez trwającą od ponad dekady wojnę domową.

„Nie ma już nadziei” – mówi szef obrony cywilnej miasta Dżabla w muhafazie Latakii, gdzie ratownicy od prawie tygodnia nadal walczą o znalezienie ocalałych.

W ostatniej udanej akcji ratunkowej słabo wyposażeni ratownicy wyciągnęli spod gruzów dwie żyjące osoby. Potem przez kilka godzin nie znaleziono już nikogo żywego. „Mimo wszystko co krok zatrzymujemy się i krzyczymy: czy jest ktoś żywy?” – mówi ratownik Alaa Mubarak, podczas gdy pies tropiący węszy wokół zniszczonego budynku.

>>> W Kościele w Polsce w niedzielę odbędzie się zbiórka na rzecz poszkodowanych w Turcji i Syrii

Pies obwąchuje okolicę przez pół godziny. Potem znowu biegnie, ale nie szczeka, co oznacza, że nie ma tam nikogo żywego. W Dżabli tak jest od soboty, tam nadzieja na uratowanie ocalałych już gaśnie.

Pies tropiący został sprowadzony przez zespół 42 ratowników, którzy przybyli w piątek ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, wyposażeni w zaawansowane kamery, czujniki i zbiorniki paliwa. Wcześniej zespoły syryjskie, libańskie i irańskie musiały zadowolić się prymitywnymi narzędziami i najczęściej używały łopat lub gołych rąk.

„Od dwunastu lat nie otrzymaliśmy nowego sprzętu, 90 proc. naszego asortymentu jest niesprawne – mówi Mubarak – Gdybyśmy mieli sprzęt wysokiej jakości, uratowalibyśmy setki istnień ludzkich, jeśli nie więcej”.

W spustoszonej przez trwającą 12 lat wojnę domową Syrii brakuje podstawowych zasobów, nie mówiąc już o sprzęcie poszukiwawczym i ratowniczym. Prowincja Latakia, oszczędzona od działań wojennych dzięki lojalności wobec rządu w Damaszku, nie jest wyjątkiem. Niedobory paliwa i chroniczne przerwy w dostawie prądu zmuszają międzynarodowe ekipy ratownicze do pracy na własnym sprzęcie.

„Nasze działania można określić głównie jako prace ręczne” – skarży się inżynier pracujący dla ministerstwa obrony, chcący zachować anonimowość.

PAP/EPA/SANA HANDOUT EDITORIAL USE ONLY/NO SALES

W gęsto zaludnionych dzielnicach Dżabli setki ludzi tłoczą się wokół ekip ratunkowych, próbując uzyskać informacje o wciąż zaginionych. Jeden z młodych mężczyzn, 23-letni Mohammad al-Hamadi patrzy, jak ratownicy kopią w miejscu, które kiedyś było jego domem. Ranny w prawą nogę podczas trzęsienia ziemi, jest jedynym ocalałym ze swojej rodziny.

Jego rodzice i brat zginęli. „Budynek zawalił się nam na głowy. Byłem całkowicie zasypany – mówi i dodaje, że tylko jego palec zdołał przebić się przez kawałki betonu – Musieli chwycić mnie za palec, żeby zacząć mnie ratować”.

>>> Papież: dość nienawiści, zjednoczmy się w smutku i pomóżmy Turcji oraz Syrii

Pułkownik Hamad al-Kaabi, szef ratowników z Emiratów, powiedział, że szanse na znalezienie ocalałych stały się tak nikłe, że zespołom ratunkowym pozwolono użyć koparek i ciężkiego sprzętu do usunięcia gruzu.

„Większość ocalałych została już wydobyta spod gruzów” – wyjaśnia i dodaje, że mimo wszystko „wciąż istnieje szansa na znalezienie żywych”.

Według ostatniego raportu, podanego przez agencję AFP, w Syrii w wyniku poniedziałkowego trzęsienia ziemi zginęło ponad 3,5 tys. osób.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze