Fot. Hubert Piechocki/misyjne.pl

Sztafeta pomocy, czyli wolontariusze tworzą Tajemniczy Ogród 

Siłą wolontariatu jest bardzo często praca zespołowa. Przekonali się o tym na pewno wolontariusze pracowniczy z dziewięciu poznańskich firm, którzy wzięli udział w projekcie Tajemniczy Ogród. Przez cztery dni, pod czujnym okiem przedstawicieli Stowarzyszenia Centrum Rozwoju Edukacji Obywatelskiej CREO, zajmowali się ogrodem obok Domu Pomocy Społecznej przy ul. Ugory w Poznaniu. 

Tajemniczy Ogród to prawdziwa sztafeta pomocowa. Od środy do soboty (25 do 28 września) codziennie inni wolontariusze przejmowali pałeczkę – w formie łopat, grabi, wiertarek itd. – i pracowali w ogrodzie, by podopieczni Domu Pomocy Społecznej przy ul. Ugory w Poznaniu mogli wypoczywać w lepszych warunkach. 

Ogród jak z bajki 

 Ja pierwszy raz pojawiłem się tam w czwartek. Widziałem więc już efekty prac pierwszej ekipy. Choć do zrobienia było jeszcze wiele, to i tak byłem pod wrażeniem działań i samego ogrodu (a także pracy, którą udało się wykonać wolontariuszom pierwszego dnia). Na położonym blisko Warty terenie jest wiele wysokich, starych i dorodnych drzew. Niektóre z nich pięknie oplata winorośl. Z samego rana widziałem, jak gdzieś tam między drzewami biega sobie wiewiórka. Jest nawet coś bajkowo-baśniowego w tej okolicy. Skojarzyło mi się to miejsce właśnie z „Tajemniczym ogrodem” – powieścią Frances Hodgson Burnett. To naprawdę dobre miejsce do wypoczynku dla mieszkańców Domu Pomocy Społecznej. W miejscu tym mieszka ponad sto osób – w większości seniorów (główny, duży budynek), ale są też mieszkańcy z niepełnosprawnością (mniejszy budynek). Dzięki ochotnikom z dziewięciu firm zrzeszonych w ABSL Poland będą mogli jesienią spacerować w odświeżonym ogrodzie. Bo przez te cztery dni zmieniło się tam naprawdę wiele! Wiem, bo byłem tam i w sobotę. Widziałem, jak akcja się kończy i byłem (jestem nadal) pod wrażeniem końcowego efektu. 

Fot. Hubert Piechocki/misyjne.pl

Było co robić 

Uczestnicy wolontariatu pracowniczego mieli do zrealizowania kilka zadań – wykonywanych właśnie „sztafetowo”. Kolejne dni, kolejne etapy – do sobotniego finału. Przede wszystkim przestrzeń ogrodu trzeba było uporządkować. Dlatego w ruch poszło sporo grabi, taczki, kosiarka do trawy. Wolontariusze jak mrówki uwijali się w tzw. dolnym ogrodzie. I przyznam, że zrobili tam naprawdę ogromne porządki. Było co robić, bo w ogrodzie panuje już jesień, więc było choćby sporo liści do zgrabienia. A i trawy do skoszenia nie brakowało, chwastów do wyrwania również, było też trochę nadmiarowych gałęzi do obcięcia. W drugiej części ogrodu od pierwszego dnia trwały prace związane z nowymi nasadzeniami. Najpierw w ruch poszła koparka, dzięki której udało się przekopać spory kawałek gruntu. A potem wolontariusze zabrali się za sadzenie – krzewów i kilku drzew. Obok krzątały się ekipy techniczne. Zajmowały się produkcją mebli ogrodowych z europalet. Do zrobienia były cztery kanapy i dwa stoły. Kanapy zaprojektowano tak, by były wygodne dla osób starszych – były więc wyższe niż klasyczne siedziska robione z palet. Miały też specjalne podłokietniki, dzięki którym osobom starszym będzie się wygodniej na nich siedziało. Poza czterema kanapami powstały też dwa stoły – i to na kółkach! W ten sposób ostatniego dnia akcji na terenie ogrodu ustawione zostały dwa zestawy wypoczynkowe. Przyznam, że zachęcały i mnie do tego, by przysiąść na nich i odpocząć. Ekipa od mebli miała dużo cięcia, skręcania, szlifowania i malowania – podobnie do ekipy „szopowej”. Bo do wyremontowania była też szopa do przechowywania narzędzi znajdująca się na terenie ogrodu. Niezbyt atrakcyjny budynek został obłożony specjalnymi deseczkami i teraz wygląda naprawdę ładnie! Wolontariusze do końca akcji pracowali nad tym, by szopa pięknie wyglądała. 

>>> To miejsce zmienia wszystkich – i potrzebujących, i tych, którzy pomagają [REPORTAŻ]

Fot. Hubert Piechocki/misyjne.pl

Dobrze spędzony czas 

Taki wolontariat pracowniczy to świetna okazja do integracji zespołu. Myślę, że w każdym miejscu pracy przydałby się choćby jeden dzień w roku, gdy pracownicy odchodzą od biurek i swoich stanowisk – i idą zrobić coś na rzecz społeczności lokalnej. Coraz więcej mówi się o tzw. społecznej odpowiedzialności biznesu (CSR). I bardzo dobrze, bo to sposób na promowanie wolontariatu. Wiele osób czuło nawet niedosyt po akcji. Podchodzili do nas i pytali, jak mogliby się mocniej zaangażować w wolontariat – już nie tylko podczas akcji pracowniczej. I dla takich momentów warto organizować eventy takie jak Tajemniczy Ogród. 

Był to czas wspólnej pracy – w mieszanych zespołach, dzięki czemu pracownicy różnych korporacji mogli się ze sobą poznać. Ale był to też czas bycia razem. Przerwy na drożdżówki i na pizzę (pierwszy raz w życiu składałem jednorazowo zamówienie na 30 pizz – dla pizzerii było to wyzwanie!) były okazją do rozmowy, wymiany doświadczeń i wspólnego pożartowania. Niezwykle wzruszający był dla mnie moment, gdy przyszło do nas kilku podopiecznych Domu Pomocy Społecznej. Opowiedzieli o tym miejscu, o tym, jak im się tu żyje. I widać było, że są pod wrażeniem tego, jak zmienia się ich ogród. Wierzę, że teraz będą z jeszcze większą radością spacerować w tym miejscu. O ile oczywiście akurat nie będzie padało.  

Firmy powinny stawiać na społeczną odpowiedzialność biznesu. Nie jest to oczywiście obowiązek, ale opłaca się wszystkim. Społeczeństwu – bo zyskuje coś konkretnego, jak choćby uporządkowany Tajemniczy Ogród. Firmie i pracownikom – bo poprzez wolontariat mają okazję uwrażliwić się społecznie, co może przydać się w codziennej pracy – czasem w bardzo nieoczywisty sposób. Wolontariat w każdym wydaniu to dobra opcja i dobrze spędzony czas. 

Galeria (8 zdjęć)
Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze