EPA/ROYAL THAI NAVY

Tajlandia solidarności  

Tajlandia zapisze się w historii świata jako przykład bezinteresownej międzyludzkiej pomocy i bezkompromisowej walki o życie.  

Akcję ratowania 12 chłopców – piłkarzy i ich trenera z jaskini Tham Luang w Tajlandii obserwował cały świat. Trwała od 23 czerwca, skończyła się wczoraj. I chyba nie przesadzę, jeśli powiem, że cały świat modlił się, trzymał kciuki za jej powodzenie. A powodzenie  oznaczało życie 13 osób. Gesty wsparcia płynęły od wielu: sportowców, artystów przez polityków i organizacje humanitarne po przywódców religijnych. Bohaterem tej akcji na pewno zostanie ratownik (sierżant Saman Kumman), który zginał w czasie niesienia pomocy. Bohaterem jest brytyjski nurek, który jako pierwszy dotarł do chłopców. Na wiadomość o jego sytuacji na Wyspach czekała Jill Wolanthen, jego matka. Bohaterami są też rodziny, które cały czas z wiarą czekały na to, że zobaczą swoich synów, wnuków. Każdy bał się o życie bliskich. Walka o życie była wspólnym mianownikiem myśli wielu ludzi na świecie. To sprawia, że to wydarzenie jest tak istotne, tak doniosłe, tak piękne i tak warte odnotowania i zapamiętania.  

Z ostatniej chwili: good news

Ja jednak zwrócę uwagę na jeszcze jednego bohatera. Z czołówek gazet, z tytułów serwisów informacyjnych mimo że niewyrażone wprost, przez te dni nie schodziło dobro. To w najczystszej postaci. Bezinteresowne, nastawione na drugiego człowieka. Byliśmy świadkami dobra, które obserwował cały świat, które niósł cały świat i któremu kibicował cały świat. Z dziennikarskiego punktu widzenia to bardzo pokrzepiające. Okazuje się, że nie tylko „bad news is good news”. Często bowiem, zainteresowanie mediów i ich odbiorców podnoszą sytuacje kryzysowe: wojny, konflikty, wypadki, katastrofy, ogólnie rzecz ujmując – ludzkie tragedie. Tu było inaczej i jak pięknie! 

Fot. EPA/THAI NAVY SEAL


Nauka wybijaj
ąca z tajlandzkiej jaskini  

Młodzi piłkarze z Tajlandii uświadomili całemu światu, jak wielką i cenną (bezcenną!) wartością jest życie. W jego ratowanie zaangażowali się najlepsi specjaliści z rożnych stron świata. Ci, którzy nie mogli wejść do środka i bezpośrednio uczestniczyć w akcji, pomagali jak mogli. Papież apelował o modlitwę i sam oczywiście w niej uczestniczył. Buddyjscy mnisi medytowali i przekazywali chłopcom dobrą energię. Sprawę komentowali najważniejsi politycy na świecie, m.in. prezydent Stanów Zjednoczonych i premier Wielkiej Brytanii. Akcję na czynniki pierwsze rozbierali i analizowali eksperci w tej dziedzinie. Chłopakom – bohaterom – na pewno pomogło to, że czekały na nich ich rodziny. Sami mogli wysłać do nich listy. Pisaliśmy o tym na naszym portalu. Dla młodych piłkarzy niebagatelnym wsparciem było to, co mówili najwięksi w tym sporcie. Manchester United zaprosił ich na swój stadion, AS Roma nazwała akcję ratunkową najlepszą informacją sportową, sezonu a… prezydent FIFA zaprosił młodych piłkarzy na mecz finałowy mundialu w Rosji, choć prawdopodobnie nie będą mogli z tego zaproszenia skorzystać. Teraz są w szpitalu w warunkach kwarantanny. Od świata zewnętrznego oddziela ich szyba, ale szyba nie oddzieli ich od dobra, które od tego świata płynie.  

„Współpraca oraz jedność wielu krajów stały się symbolami jedności. Nie ma znaczenia, kto jaką religię wyznaje, jakiej jest narodowości. Przedstawiciele tajskiego rządu pragną podziękować wszystkim, którzy uczestniczyli w tej akcji. Sukces było możliwy tylko dzięki współpracy” – mówił wczoraj na konferencji prasowej podsumowującej akcję gubernator Chang Rai, Narongsak Osottanakorn.  

Fot. EPA/PRD

 

Solidarnie w walce o życie  

W Tajlandii trwa wielkie święto, wielka radość. Ratownicy dostają brawa i pękają z dumy. Ludzie tańczą i radują się na ulicach miast. Lekarze ze szpitala w Chang Rai podkreślają, że jak na to, co przeszli, stan psychiczny i fizyczny uratowanych jest dobry. Mają co prawda różne infekcje, niektórzy przyjmują antybiotyki, ale w obliczu zagrożenie jakie występowało, to naprawdę nie jest duży kłopot. Niektórzy mogą już normalnie chodzić i jeść, inni jeszcze spędzają cały czas w łóżku. Najważniejsze będą jednak najbliższe tygodnie i miesiące. One pokażą, czy nie wystąpi zespół stresu pourazowego. Na szczęście na miejscu był z nimi trener, który dbał o ich psychikę. 

Przez te dni świat zdał egzamin z solidarności. I te dni może przypomniały może niektórym, że życie to jest to największe, najwyższe i najpiękniejsze z dóbr, które mimo postępu technologicznego, rozwoju nauki i coraz szerszej areny idei pozostaje czymś, nad co nie ma czegoś więcej. To były piękne dni. Oby nie zostały tylko historią, ale stały się inspiracją na przyszłość.  

 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze