Transsubstancjacja – trudne słowo, wielka tajemnica
Któż z nas nie chciałby zobaczyć cudu na własne oczy! Czy jednak dostrzegamy go? Wydarza się on dzisiaj podczas każdej liturgii mszalnej.
W teologii nie brakuje trudnych wyrażeń, z którymi spotyka się każdy teolog. Jednak ich poznawanie nie jest zarezerwowane jedynie dla duchownych i świeckich, studiujących świętą naukę. Niektóre spośród tych słów są znane wszystkim wierzącym. Z pewnością każdy z nas słyszał kiedyś to trudne do wymówienia słowo: „transsubstancjacja”. Wydaje mi się, że słysząc ten wyraz, mimowolnie myśli się o Eucharystii, gdyż dotyczy ono tego sakramentu. Czym więc ona właściwie jest?
„Dogmat dan jest do wierzenia” – definicja pojęcia
W przepięknej sekwencji na Boże Ciało (śpiewie mszalnym występującym między drugim czytaniem a „Alleluja”), której używanie jest obecnie nieobligatoryjne, spotykamy się ze słowami: „Dogmat dan jest do wierzenia, że się w Ciało chleb przemienia, wino zaś w najdroższą Krew”. To zdanie kieruje naszą uwagę na to, że zagadnienie transsubstancjacji, czyli przemiany postaci chleba w Ciało i wina w Krew Pańską, jest dogmatem. Za pomocą tego słowa określa się pewną prawdę uznaną przez Kościół za objawioną przez Boga. Nie sposób więc ludzkim umysłem dostrzec namacalnie tego, co dokonuje się na ołtarzu. Tutaj potrzeba wiary, która jest zbawienna (Lanfrank z Bec). Dostrzeżmy, że żaden człowiek swoją mocą nie może dokonać konsekracji, lecz czyni to jedynie kapłan, którym posługuje się Chrystus. To właśnie Jego słowa nadają skuteczność składanej ofierze. Dobitnie wskazał na to Sobór Watykański II (1962–1965), który w Konstytucji o Liturgii Świętej zaznaczył, że Chrystus jest obecny w osobie celebrującego mszę św. – tj. w osobie prezbitera lub biskupa. Ten, który dokonał dzieła stworzenia, przemienia teraz naturę rzeczy stworzonych (Ambroży z Mediolanu). To właśnie Jego słów używa kapłan w kulminacyjnym momencie Ofiary, gdy zwykły chleb i zwykłe wino stają się najświętszymi postaciami. W konsekracji uczestniczy jednak nie tylko Syn Boży, ale również Duch Święty, który chwilę wcześniej został przyzwany w epiklezie (specjalnej modlitwie błagalnej, skierowanej do Boga Ojca, którego Kościół prosi o uświęcenie składanych darów przez Ducha). Sama zaś modlitwa eucharystyczna jest skierowana do Boga Ojca, a więc jest to niebiański rytuał, w którym bierze udział Bóg-Trójca. Ten, który czynił znaki i rzeczy wielkie wśród ludu, teraz kontynuuje swoją działalność, jawiąc się wśród ludzi pod postaciami eucharystycznymi. Dał temu świadectwo Sobór w Trydencie, który w dekrecie o Eucharystii zaznaczył, iż po konsekracji na ołtarzu jest obecny rzeczywiście i substancjalnie sam Zbawiciel. Tajemnicę przeistoczenia należy czytać wespół z tajemnicą Wcielenia i Narodzenia Syna Bożego. Między tymi wydarzeniami zachodzi podobieństwo. Otóż, tak jak Jego przyjście na świat odbywało się wbrew prawom przyrody, tak i teraz Jego przybycie na ołtarz dokonuje się wbrew wszelkim normom natury. W tym świetle jaśniej można odczytywać słowa Ewangelii, w której napisano, że rzeczy niemożliwe dla ludzi nie są niemożliwymi dla Boga (por. Łk 18,27).
„Sam dwunastu się powierzył” – ustanowienie sakramentu
Wielkoczwartkowy hymn, towarzyszący procesji do ciemnicy, zawiera w sposób poetycki opis ustanowienia sakramentu Eucharystii: „W noc ostatnią przy wieczerzy […] sam dwunastu się powierzył i za pokarm z rąk Swych dał”. Poprzez apostołów powierzył się całemu Kościołowi, który tej pamiętnej nocy otrzymał największy dar, o którym mówiono, że w nim Bóg składa człowiekowi „pocałunek miłości” (Ojciec Pio). Jedna z obecnie używanych modlitw eucharystycznych, czwarta w kolejności, wyraża to w sposób bardzo treściwy, gdy mówi, że Eucharystia jest dowodem nieskończonej miłości Boga do człowieka. Bóg pragnął być z człowiekiem, dając mu się cały w swoim Ciele i Krwi. Stwórca nie chce niczyjej śmierci, lecz tego, by każdy się nawrócił i uwierzył w Niego (por. Mk 16,16). Sakramenty Kościoła są zaś sakramentami wiary, ponieważ to, co się w nich dokonuje, nie jest możliwe do zrozumienia bez wiary. Wiara odkrywa przed wierzącym rzeczywistość niewidzialną, która w przypadku sakramentu Eucharystii kieruje Jego uwagę na łączność między tym, co wysokie (niebem) i tym, co niskie (ziemią). W niej Niewidzialny staje się Widzialnym (Grzegorz Wielki). Bóg nieustannie wzywa ludzi, jak ten ewangeliczny gospodarz z przypowieści: „Przyjdźcie na ucztę!” (Mt 22,4). Uczta zaś jest czymś wyjątkowym, zbliżającym ludzi do siebie, będącym miejscem szczególnym, gdzie przy jednym stole zasiada się w zgodzie ze sobą. Nic więc dziwnego, że Eucharystię – tę ucztę Bożej miłości wynikającą z Ofiary Jego Syna – nazywa się więzią miłości (Augustyn z Hippony).
„Chleb niebiański dał nam pan” – skutki komunii
Skoro już wiemy, że transsubstancjacja jest przemianą chleba w Ciało i wina w Krew Pańską, stanowiącą sakrament jedności, to warto teraz skupić się na tym, co nam daje przystępowanie do świętej uczty Boga. Oto jedna z pieśni eucharystycznych mówi: „Chleb niebiański dał nam Pan na życie wieczne”. Tak naprawdę większość (o ile nie wszystkie) modlitwy po Komunii św. zawierają prośbę o zbawienie wierzących. Przyjmujemy Komunię św., aby Bóg postawił nas kiedyś po swej prawej stronie, gdzie będą umieszczeni ci, którzy zdążają do królestwa niebieskiego (por. Mt 25,33). Kto spożywa Ciało Pana godnie, ten zaprasza Boga do swego serca i trwa w Bogu, a Ten w nim (por. J 6,56). Osoby przystępujące do Komunii w sposób niegodny, spożywają wyrok na siebie (Lanfrank z Bec). Nie rozumieją oni w czym uczestniczą, ani też nie dostrzegają potęgi sakramentu. On to bowiem udoskonala cnoty i wprawdzie zmywa grzechy, ale tylko te powszednie (lekkie). To oznaczają słowa konsekracji wina: „Na odpuszczenie grzechów”. Do ołtarza droga wiedzie przez konfesjonał, bo do świętej uczty należy przystępować w pełni czystym. Możemy tu zauważyć logikę wychowawczą świętej liturgii: najpierw się nawracamy w sakramencie pokuty i pojednania, a potem przystępujemy do sakramentu będącego zadatkiem przyszłej chwały. Kto pomija w tej drodze spowiedź, przystępując do Komunii bez pojednania z Bogiem i drugim człowiekiem, ten również przyjmuje zadatek przyszłości, ale nie chwały niebiańskiej, lecz piekielnego potępienia (por. 1 Kor 13,9).
„Tylko wiara Bożą mową”
Po każdej konsekracji występuje aklamacja, w której kapłan wygłasza, iż to, co się dokonało, jest wielką tajemnicą naszej wiary. Wspominany wyżej wielkoczwartkowy hymn posiada w sobie niezwykle bogatą teologicznie strofę: „Tylko wiara Bożą mową pewność o tym w serca śle”. O czym dokładnie? Chodzi tu o pewność, że ten chleb i to wino po konsekracji są prawdziwym Ciałem i Krwią Pana. Jak już wspomniano, trzeba mieć wiarę, aby móc to dostrzec. Wobec tajemnicy przeistoczenia język ludzki jest niemy. Często możemy utożsamić się ze stwierdzeniem starożytnego filozofa: „Niezapytany wiem, zapytany nie umiem powiedzieć”. Są w naszym życiu takie rzeczy, których wytłumaczyć nie potrafimy, mimo że głęboko w nie wierzymy lub się z nimi identyfikujemy. Taki stan może w nas zaistnieć dzięki światłu Bożej łaski, dzięki której można po części poznać to, co w wieczności dostrzeżemy w pełni (por. 1 Kor 13,9). Tam będziemy oglądali Boga bez postaci eucharystycznych, które znamy z naszych liturgii. Transsubstancjacja jest więc ukazaniem nie tylko przemiany darów złożonych w ofierze, ale wskazuje nam także na przyszłe życie – że i my zmienimy sposób celebracji. Wieczność jest liturgią! To, co dzisiaj celebrujemy, to afirmacja przyszłości w niebie. Eucharystia, ten przedziwny sakrament miłości, wprowadza nas w zagadnienie trynitarnej (wewnątrzboskiej) miłości Boga-Trójcy. Bóg mówi do człowieka przez wiarę, która jest ściśle związana z cnotą miłości. Apostoł Jakub mówi, że jest kilka rodzajów wiary, spośród których ta złączona z miłością jest największa, gdyż wiara bez miłości jest udziałem demonów, które „wierzą i drżą” (Jk 2,19). My miłujemy Boga, więc możemy mówić do Niego jak do Ojca. Jego Syn obiecał nam, że nas nie opuści. Jako wspólnota wierzących możemy mieć pewność, że On jest między nami, szczególnie w celebracji eucharystycznej. Czy tylko potrafimy Go w niej dostrzec?
Wiara, tajemnica, dogmat i niezwykłe znaki. Wielu tkliwie wierzących katolików szuka dziś „potwierdzenia” swojej wiary. Któż z nas nie chciałby zobaczyć cudu na własne oczy! Czy jednak dostrzegamy go? Wydarza się on dzisiaj podczas każdej liturgii mszalnej. Nie jest on wprawdzie tak spektakularny, jak wiele biblijnych historii. Nie chodzi tu o spektakularne wskrzeszenie umarłego, uzdrowienie tysiąca ludzi, rozmnożenie chlebów czy cudowne chodzenie po wodzie. Ten cud to niezwykła przemiana substancji chleba w Ciało i wina w Krew. Ale może nam ten cud spowszedniał, tak że czasem nie wiemy, co przeżywamy, szukając czegoś nowego, tkliwszego, bardziej spektakularnego. Dostrzeżmy jednak ten dar Bożej miłości, dostępny codziennie!
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |