Biurko w pracowni Wandy Błeńskiej/Anna Gorzelana

Uczyła nie tylko jak leczyć trąd, ale i brak miłości

Wanda Błeńska traktowała trędowatych jak pozostałych pacjentów, leczyła ich bez rękawiczek i otaczała troską. Siły czerpała z modlitwy, zarażała uśmiechem. Była z ludźmi i dla ludzi, towarzyszyła w bólu i uczyła pielęgnować marzenia. Patronka Akademickiego Koła Misjologicznego zachwyca mnie jednak czymś jeszcze. 

Ugandyjczycy natychmiast okrzyknęli Doktę świętą, podobnie jak wszyscy, którzy poznali tę poznańską misjonarkę, wspominają ją jako świętą za życia. Nie przez liczbę wyleczonych ludzi, ale przez prostotę dobroci, która objawiała się przez leczenie. Doktor Wanda Błeńska nie leczyła jednak chorób, a chorych. 

>>> Wanda Błeńska. Jest w jej życiu coś prowokującego

Wydeptała nową ścieżkę do świętości 

Dużo się dziś w Kościele mówi o personalizmie. Karol Wojtyła nauczył pokolenia, że człowiek musi być celem samym w sobie, nie środkiem do osiągnięcia celu. Choć zawsze wpisywało się to w naukę Kościoła katolickiego, nie było mocno akcentowane i w 1951 r., gdy dr Wanda Błeńska wyjechała do Buluby, nie było powszechnie rozumiane indywidualne podejście do pacjenta – do człowieka. Dawała im nie tylko wsparcie medyczne, ale przede wszystkim relacyjne, przypomniała o godności chorych. Oni nadal to pamiętają, z radością wspominają „Dziadzię” (w języku luganda określenie bliskiej starszej osoby, którym w szpitalu określano panią Wandę)! 

Dzieci Buluby z obrazkami Wandy Błeńskiej z modlitwą za jej wstawiennictwem/Anna Gorzelana

Wyjazd na misje też był wyprzedzeniem epoki, gdyż nie dość, że konwenanse łamało lekarskie wykształcenie kobiety, to Błeńska nie żyła w małżeństwie, nie miała dzieci, zarazem nie była tez członkinią żadnego zgromadzenia zakonnego. W rzeczywistości powojennej łamało to nie tylko nieformalne normy obyczajowe, ale z pewnością powodowało też niezrozumienie wielu chrześcijan. Dziś już wiemy, że droga do nieba może być kręta, i może prowadzić choćby przez Afrykę. 

„Pokój mój wam daję” 

Często na animacjach misyjnych w poznańskich parafiach podchodzą osoby pamiętające panią Wandę i mówią o jej ślicznym uśmiechu, gdy prawdziwie szczęśliwe są i oczy. Opowiadali również o nim pracownicy szpitala w Bulubie, jej radość wewnętrzna napawała ich nadzieją. Wszyscy wspominają dr Wandę Błeńską pełną pokoju, ten pokój najbardziej mnie w niej zachwyca. 

Odnajdywanie miejsc z fotografii w książce 'Spełnione życie’ w Bulubie/Anna Gorzelana

Żyć na równiku przez czterdzieści lat – po osiemdziesiątce wrócić i przez kolejne bite dwie dekady zarażać pięknem misji. Nie tylko pasja i marzenie, ale to musi być coś piękniejszego: prawdziwe wypełnienie powołania. Stąd siły do troski nad pacjentami, zaradność w trudach i blask szczęścia Chrystusa.

Jak ten pokój zdobyć? Przez relację z Nim – Wanda Błeńska wciąż trwała na modlitwie. Przed operacją odmawiała Litanię do Najświętszego Serca Jezusowego, Eucharystia była jej centralnym punktem dnia. Tłumaczyła, że bez dającej radość wiary bycie misjonarzem mija się z celem. 

Kaplica szpitalna w Bulubie, klęcznik na którym przez dziesiątki lat modliła się Wanda Błeńska/Filip Łuczak

Sama Wanda Błeńska, odbierając w 1984 r. medal Benemerenti od Jana Pawła II, powiedziała: „Mówi się tyle o moim poświęceniu, ale co to za poświęcenie, skoro to, co czynię, jest właściwie spełnieniem marzeń mojego życia. (…) Usuwamy głazy cierpienia, zapalamy promyk nadziei. Może przez naszą pracę prostujemy ścieżki do Pana? W Bulubie nie nawracamy innowierców. Oni patrzą na nasze życie, patrzą na nasze zachowanie. To ich zachęca. Niektórzy mówią, że trzeba nam się bliżej przypatrzeć, ale są tacy, których odstręczamy, bo nie jesteśmy dla nich wystarczająco dobrzy. (…) Potrzebujemy modlitwy. Lekarstwa leczą chorobę, ale nie leczą chorego. Nasi chorzy zdrowieją dzięki troskliwej pielęgnacji. Nie wiem, ilu chorych wyleczyłam lekarstwami, ilu pielęgnacją, a ilu modlitwą”. 

Poproś Wandę Błeńską o wsparcie 

Wielu mamy misjonarzy wśród świętych. I będzie ich znacznie więcej – bo trwają procesy beatyfikacyjne wielu z nich. Warto modlić się o ich świętość, a także w wybranych intencjach za ich wstawiennictwem. Oto modlitwa o uproszenie łask za wstawiennictwem służebnicy Bożej Wandy Błeńskiej.  

Panie Jezu Chryste, Ty objawiłeś miłość swego Ojca, zwłaszcza wobec chorych i odrzuconych, niosąc pociechę ubogim i cierpiącym. Za wstawiennictwem doktor Wandy Błeńskiej, która jak Ty, dotykając leczyła trędowatych, proszę Cię otwieraj moje oczy na potrzeby ludzi i pomagaj mi naśladować jej miłość do Ciebie i bliźnich. Niech orędownictwo Służebnicy Bożej, Matki Trędowatych, wyprosi mi u Boga łaskę…, o którą pokornie proszę. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze