powstanie warszawskie, fotografia z kolekcji Ludwika Rejdycha/domena publiczna/wikimedia commons/nac

Urszulanki w czasie powstania warszawskiego. „Dodawały otuchy, karmiły i modliły się”

Wszystkie klasztory w stolicy włączyły się w pomoc walczącym oraz ludności cywilnej. Zakonnice gotowały posiłki, opatrywały rannych, dodawały otuchy, modliły się. Pierwszymi ofiarami, już kilka godzin po wybuchu powstania, były cztery siostry ze Zgromadzenia Serca Jezusa Konającego z klasztoru na Powiślu, które wybiegły do pierwszych rannych.

W połowie września odbędzie się uroczystość przy nowym pomniku, poświęconym bohaterskim zakonnicom – na skwerze przy ul. Browarnej zostanie ustawionych pięć dużych kamieni. W jednym z nich zostanie wmurowana tablica z informacją o ich heroizmie. – Otaczałyśmy je wielkim szacunkiem, byłyśmy pod wrażeniem ich heroizmu – mówi s. Małgorzata Krupecka USJK, historyk Zgromadzenia. W klasztorze na Wiślanej mieszkały trzy siostry, które przeżyły tu powstanie – Andrzeja Górska, Jana Płaska i Janina Chmielińska, która miała siedemnaście lat, była sanitariuszką i dopiero później wstąpiła do Zgromadzenia. Uczestniczki tych dramatycznych wydarzeń długo nie dzieliły się swoimi wspomnieniami. Dopiero pod koniec życia opowiedziały o swoich przeżyciach, ale na szczęście przechowała się kronika z dokładnym opisem sierpnia ’44 i pierwszych dni września – mówi s. Krupecka.

>>> Zdjęcie z Hitlerem, które uratowało przed śmiercią

Dramatyczne wydarzenia w klasztorze sióstr Zgromadzenia Urszulanek Serca Jezusa Konającego opisała s. Stanisława Czekanowska już 14 września w Milanówku, gdzie schroniły się urszulanki wygnane ze swej siedziby na Powiślu. Cztery zakonnice z klasztoru urszulanek na Powiślu były chyba jednymi z pierwszych ofiar po wybuchu powstania warszawskiego. Siostry Teresa Bagińska, Amelia Ostoja-Chodakowska, Dolores Husmu Deymer (była pół Turczynką) i postulantka Jadwiga Frankowska miały między 23 i 39 lat. W dniu wybuchu powstania wybiegły z noszami w pierwszych godzinach walk, żeby nieść pomoc rannym cywilom. Niemcy prowadzili ostrzał z budynków Uniwersytetu Warszawskiego. Siostry już nie wróciły, a towarzysząca im s. Jana Płaska została ranna. W tym samym dniu został zastrzelony przez Niemców ks. Tadeusz Burzyński, który pełnił w klasztorze funkcję kapelana w okresie letnim. W komży i stule wybiegł na ulicę, wezwany do konającego. Był pierwszym kapelanem powstania, który zginął po rozpoczęciu walk.

powstanie warszawskie

Warszawa po wybuchu powstania, fot. domena publiczna

W kolejnych dniach sierpnia „szary dom” sióstr, w którym mieściły się klasztor, akademik dla studentek i przedszkole, przekształcił się w sposób nieplanowany w jadłodajnię, szpital polowy, miejsce schronienia dla około tysiąca cywili. Od rana do wieczora urszulanki wypiekały chleb, (ktoś ustawił nawet tabliczkę z napisem „Do urszulanek po chleb”), rozdawały 1,5 tys. porcji zupy i 900 śniadań i kolacji. Opatrywały rannych, także wrogów, m.in. służącego w formacji niemieckiej Kałmuka, który po tygodniu zbiegł do „swoich”. „Szary dom” był punktem łączników i łączniczek, miejscem wytchnienia dla żołnierzy z terenu, którym dowodził „Kazik” – Jan Grodzicki.

>>> „Dziś idę walczyć, Mamo!” – wzruszający utwór z czasów wojny

Codziennie ks. kanonik Mikołaj Biernacki i trzech salezjanów z pobliskiego klasztoru odprawiali mszę św. Wszystko działo się pod ostrzałem niemieckim, kierowanym od strony leżących na skarpie budynków Uniwersytetu Warszawskiego oraz pocisków burzących i podpalających – „szary dom” był burzony kawałek po kawałku, poczynając od najwyższych pięter.

„Pociski, naloty, było tego coraz więcej, ale duch panował dobry. Czytało się liczne prawdziwie polskie dzienniki, przeżywało powodzenie, milczało na niepowodzenia, czekało się Bożej, ale i ludzkiej pomocy, choć o tej ostatniej można było już dawno zwątpić…” – notowała s. Czekanowska.

Co można było zrobić więcej? Sięgnąć po broń najsłabszych. „Siostry skupiły się w kuchni, kredensie, spiżarni, piwnicy – gromadka sióstr z ks. kan. Biernackim śpiewała Godzinki w kaplicy. Była to cała nasza obecna broń i dobrze nam służyła. Mocy Godzinek ku czci NMP doświadczyłyśmy w 1939 r. i również teraz” – pisała kronikarka.

>>> Zginęły, żeby Polska była Chrystusowa. Niezwykła historia warszawskich sióstr sakramentek

Na początku września stało się oczywiste, że klęska jest nieunikniona. Czwartego września do klasztoru wkroczyli uzbrojeni po zęby Niemcy i kazali wszystkim się pakować, ustawić na ulicy i rozkazali w kolumnie ruszyć w kierunku zachodnich dzielnic miasta.

 

fot. Maciej Kluczka

 

Matka Pia Leśniewska – ówczesna przełożona generalna Zgromadzenia – wspominała:

„Przez cały czas powstania, a szczególnie w ostatnim tygodniu, kiedy jego upadek był już pewny, siostry starały się tym bardziej o wielkie opanowanie. Nie mówiły o swych obawach ani między sobą, a tym bardziej z mieszkańcami. Usiłowałyśmy nie dopuścić do paniki. Żyłyśmy jak żołnierze na froncie, nie dopuszczając myśli o przegranej”.

Wygnańcy dotarli do obozu w Pruszkowie, a stamtąd do domu zgromadzenia w Milanówku. W sumie różnymi drogami dotarło tu 116 urszulanek. Matka generalna poleciła odtworzenie zniszczonej kroniki. Później zakonnice wróciły na gruzy i rozpoczęły odbudowę zrujnowanego klasztoru, w którym całkowicie zachowała się jedynie cela założycielki, św. Urszuli Ledóchowskiej. Siostry Bagińska, Ostoja-Chodakowska, Dolores Husmu Deymer i Jadwiga Frankowska zostały odznaczone Krzyżami Walecznych. Od 2003 r. toczy się proces beatyfikacyjny ks. Bagińskiego, który jest jednym z grona 122 męczenników II wojny światowej.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze