Voucher do drogerii w zamian za komentarz o roratach. Komercja czy nowa ewangelizacja? [KOMENTARZ]
Nowa ewangelizacja już od lat stanowi wyzwanie dla Kościoła. I wraz z upływem czasu przybiera coraz to inne formy. Ale czy przesadą nie jest organizowanie konkursu, w którym w zamian za komentarz o roratach można wygrać voucher do popularnej drogerii?
Z czym kojarzy Ci się Adwent? Chciałoby się powiedzieć tradycyjnie – z oczekiwaniem na powtórne przyjście Pana Jezusa. A roraty? Wiesz, czym są? Może chodziłeś na nie chociaż w dzieciństwie, a może chodzisz też teraz. I nie wiem, co motywowało lub wciąż motywuje ciebie do tej decyzji, ale założę się, że nie wpadłbyś na to, że takim motywatorem może być… karta podarunkowa do jednej z popularnych, luksusowych drogerii. Zaskakujące, co? A jednak prawdziwe. Bo właśnie taka karta jest nagrodą w konkursie na TikToku ogłoszonym przez jednego z księży. Co zrobić, aby ją zdobyć?
Co ma piernik do wiatraka?
Dzień jak co dzień. Przeglądam sobie TikToka. I nagle pojawia mi się filmik z księdzem w sutannie, który w ręce trzyma kartę podarunkową do wspomnianego wyżej sklepu. Powiedzieć, że byłam zaskoczona to mało. Na początku myślałam, że to fejk. Ale już chwilę później upewniłam się, że nic bardziej mylnego, że oto właśnie doszliśmy do czasów, w których pisząc komentarz na temat tego, dlaczego warto pójść na roraty, możemy zrobić za darmo zakupy kosmetyczne, perfumowe czy jakie tam ktoś sobie zamarzy. W warunkach konkursu było jeszcze zaobserwowanie księdza, podanie filmiku dalej oraz oznaczenie osób, które zaprasza się do tej „zabawy”. Liczba wyświetleń tego wideo? Ponad 300 tysięcy. Liczba komentarzy? 1672. I – co ciekawe – właściwie tylko kilka z nich jest mniej więcej o tej treści: „Ale się wszyscy nagle pobożni zrobili”.
I chociaż to swego rodzaju narzekanie, to muszę się pod nim podpisać, chociaż narzekać nie lubię. Bo mam w głowie wiele pytań co do tego konkursu, ale jedno, wysuwające się na tej liście na przód brzmi: co ma piernik do wiatraka? I co ma karta podarunkowa do rorat?
Motywacje materialne
Nigdy nie myślałam, że tak szybko nadejdzie moment, w którym posłużę się tymi słowami, ale za moich czasów jeśli motywacje do pójścia na roraty były materialne, to dotyczyły jedynie figurki Maryi, którą można było na nich wylosować. I przepraszam, jeśli ktoś będzie teraz oburzony, ale nie każde kilkuletnie dziecko jest w stanie pojąc istotę mszy roratniej. Tak ja nie jestem w stanie zrozumieć tego konkursu z TikToka. Bo o ile nowa ewangelizacja jest mi bliska i jestem za tym, by w mediach społecznościowych pojawiały się treści dotyczące wiary, o tyle uważam, że to już jakaś przesada.
>>> Katolik na portalu randkowym. Czy to ma sens? [FELIETON]
Zastanawiam się, jaki był cel organizatora tej jakże wyjątkowej akcji. Nadzieja, że więcej osób zdecyduje się rzeczywiście pójść na roraty? A może jeszcze większa popularność profilu? Jeśli nawet to pierwsze, to i tak słabo, że sklep, w którym można wykorzystać nagrodę promuje wartości nie do końca bliskie katolicyzmowi. Może nieco lepszym pomysłem byłby voucher do sklepu z chrześcijańskimi gadżetami? Albo ręcznie robiony różaniec lub notes, którego zakup wspomoże jakieś zgromadzenie?
Oczywiście moim zdaniem najlepszym pomysłem byłoby tego konkursu nie organizować. Bo uważam, że nie tędy droga do nowej ewangelizacji. Papież Jan Paweł II w encyklice „Veritatis splendor” definiował ja jako „głoszenie Ewangelii zawsze nowej i zawsze niosącej nowość”. Podkreślał też, że musi być ona prowadzona „z nową gorliwością, nowymi metodami i z zastosowaniem nowych środków wyrazu”. Ale wydaje mi się, że ten konkurs raczej nie wpisuje się w tę definicję. Bliżej mu chyba do komercji niż do prawdziwej chęci przybliżenia kogoś do Boga.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |