Zachód księżyca nad Giewontem PAP/Grzegorz Momot

W górach jest wszystko, co kocham! 

Wiele osób przyciąga do gór nie tylko ich piękno i urok, ale też coś głębszego, nieuchwytnego. Dlatego tam wracamy.  

Joanna jest nauczycielką, mamą czterech synów. Katarzyna jest siostrą zakonną, misjonarką Chrystusa Króla, a do tego położną w szpitalu. Barbara jest katechetką i „fanką” Jana Pawła II. 

Tam przekraczam siebie 

– W góry wracam, bo tam mogę się wyciszyć, znaleźć chwilę dla siebie, nawet z czterema synami,  bo majestat gór wycisza też ich. Góry to moja ostoja, schronienie i wytchnienie. To mój wysiłek, pot, ból i czasem łzy. Tam przekraczam samą siebie, swoje ograniczenia i nabieram mocy. Potem, w codzienności, wiem, że jestem silna, że mogę wiele, że byle głupota mnie nie złamie. Wracam, bo tak odpoczywam – w ruchu, z wysiłkiem, wtedy odpoczynek na polanie ma sens. Góry są pełne Boga… Kiedyś chodziłam po nich z różańcem w ręku. Dziś, gdy wędruję z rodziną, są to bardziej akty strzeliste, uwielbienia Boga w pięknie stworzenia i dziękczynienia – mówi Joanna Niemier. 

fot. PAP/Grzegorz Momot

W górach jest wszystko, co kocham 

– Uwielbiam wracać w góry bo je bardzo kocham. Jest w nich dla mnie osobiście jakieś tajemnicze przyciąganie, które pozwala mi na przekraczanie siebie i na wdzięczność Bogu za dar stworzenia. Bardzo lubię spędzać czas aktywnie i w gronie najbliższych przyjaciół, którzy podzielają moje zainteresowanie górami. Człowiek jest częścią natury i mocno do niej lgnie. Na co dzień żyjemy w świecie z betonu, a w górach możemy stopić się z przyrodą i podziwiać jej piękno – mówi Katarzyna Smukała MChR. 

>>> „Ludzie gór” w pielgrzymce na Groń Jana Pawła II

– Myślę, że dla mnie jak najbardziej wędrówki górskie mogą sprzyjać przeżyciom duchowym. Góry są dla mnie przestrzenią sprzyjająca atmosferze wyciszenia i modlitwy. Kiedy patrzę ze szczytu górskiego na potęgę krajobrazu, jako na cud stworzenia, dociera do mnie, jak jestem mała i jak to wszystko jest fantastycznie zaprojektowane przez Boga – najdoskonalszego artystę. Gdy tylko oderwę swoją uwagę od siebie i od „elektronicznych towarzyszy”, to mam okazję poprzyglądać się temu, co mnie otacza i pozwolić sobie na dziecięcy zachwyt. Trudno jest wtedy zapomnieć zapachu lasu czy szumu strumyka. Rodzi się wówczas wdzięczność za dar stworzenia Temu, którego Słowo było początkiem. W górach jest wszystko, co kocham – cisza, spokój przeplatany pięknem krajobrazów, w których mocno wybija się ewangeliczne Ja Jestem – dodaje s. Katarzyna. 

Krajobraz Bieszczad, fot. pixabay

>>> Irlandia: boso po skałach świętej góry

Dotykanie Boga w górach 

– Wracam w góry, bo chodząc graniami dotykam piękna. Pejzaże górskie mnie porywają i zachwycają! Wędrowanie po górach jest takim czasem chodzenia samemu ze sobą, mimo towarzyszy lub napotkanych wędrowców. To trochę zaglądanie w siebie, bycie ze sobą, oddech przed tym, co daje świat. Wracam w góry, bo lubię się czasami nawet zgrzać i nieźle zmęczyć, by dotrzeć na szczyt, usiąść, rozejrzeć się, zachwycić i prawdziwie wzruszyć. Wszak na ten pejzaż patrzę ja, patrzyli inni, i patrzeć będą ci, co przyjdą tutaj po nas – mówi Barbara Buk. 

– Skoro góry to i mistyka! Góry skrywają jakąś wielką tajemnicę: trudu, piękna, dzikości, ale nade wszystko w jakimś sensie samego Boga. I nie chodzi tutaj o fizyczne bycie bliżej nieba! Absolutnie nie! Chodzi o to, że w tym pięknie, na szlaku, podczas wędrówki, z ludźmi, którzy nam towarzyszą w czasie drogi można Go odnaleźć. Dla mnie takim znakiem Jego obecności jest pewna hermeneutyka wędrowania. Kiedy uświadamiam sobie, że tym szlakiem, którym ja dzisiaj wędruję, szedł Karol Wojtyła, duchowo wchodzę i dotykam Jego śladów, wchodzę w Jego ścieżki, namacalnie czując Jego świętość. Ale tę świętość codzienną: podzielenie się z kompanami w czasie drogi chlebem, wspólne rozmowy, chwile milczenia, modlitwa na koniec dnia, msza święta na szlaku… Takie dotykanie Boga w górach, tak zwyczajnie, uczy mnie pokory. Pokory szukania Go w tym, co małe i na pozór niedostrzegalne, a przecież pełne Jego obecności – krzepiącej i mówiącej co krok: dasz radę, jeszcze kawałek, zaraz szczyt. I dla tych szczytów warto wracać w góry. Żeby usłyszeć Ten Głos. Nigdzie więcej nie można usłyszeć Go tak, jak właśnie w górach. Góra zawsze była miejscem spotkania człowieka z Bogiem. W moim doświadczeniu wędrowania po górach tak właśnie jest – dodaje Barbara. 

Paradoks 

W górach i w górskich wędrówkach jest pewien paradoks. Doświadczenie skał, twardych warunków, tego, co najbardziej namacalne i materialne. I spotkanie Tego, który jest Nieuchwytny i który jest Tajemnicą. To dowód na to, że człowiek stworzony jest do tego, by w swoim życiu dotykać i odkrywać Boga. I chociażby nawet nie nazywał tego wprost, to przeczuwa, że istnieje coś więcej niż on sam i cos więcej niż to, co materialne. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze