Wakacyjny przewodnik księdza Adama
Przed nami zmiana: otoczenia, ludzi, przyzwyczajeń, codziennej rutyny. O czym mówię? O wakacjach. Co zrobić, by była to jednak – tak modna ostatnio – „dobra zmiana”? Tu puszczam – do Ciebie Czytelniku – oko i zapraszam na wakacyjny, misyjny przewodnik.
To przewodnik dla katolików, którzy mając wolny czas, chcą odpocząć, „chilloutować”, a jednocześnie nie chcą zgubić Boga w nadmorskim piasku lub na górskim szlaku. O poradę w tej sprawie poprosiłem znanego duszpasterza młodzieży, ks. Adama Pawłowskiego z Poznania i zebrałem jego myśli:
Nie jechałbym do kraju, w którym nie ma katolików, w którym nie będę mógł uczestniczyć we Mszy św. lub jej odprawić.
– A przynajmniej nie pojadę do kraju, w którym kościoła/wspólnoty katolickiej nie znajdę w niedzielę – mówi ksiądz Adam. Można wybrać się razem z biurem turystycznym, które o to zadba albo na wycieczkę zabrać księdza (w teczkę…). Są takie grupy, które to organizują i o to dbają. Wtedy na przykład jeden dzień takiej wycieczki jest religijny, a reszta głównie plażowa, turystyczna.
Kwestia druga – na ile muszę, na ile chcę
Na ile muszę, a na ile chcę jechać do kraju, w który trudno znaleźć w niedzielę Mszę św.? Oczywiście – jeśli zmusza mnie do tego praca, a nie jest to wyjazd wakacyjny, to grzechu nie ma. Nie ma bowiem winy. Inaczej jest, gdy to sami ustalamy grafik. Wtedy – jeśli jesteśmy katolikami – leży na nas obowiązek zorganizowania czasu tak, by znalazło się i miejsce dla Boga. Inaczej jest w czasie wakacji – może uda nam się tak zorganizować przejazd, by w niedzielę (lub w sobotę wieczorem) być w mieście, w którym jest chociaż jedna katolicka wspólnota? Postarajmy się. Jeśli potrafimy znaleźć najtańszy lot na drugi koniec świata, to może znajdziemy tam też Boga?
Wakacje mogą być czasem doświadczenia innej formy religijności
Niekiedy to jest potrzebne, szczególnie wtedy, gdy przez cały rok żyjemy jednym rytmem, na przykład codziennej Mszy św., częstych spotkań w grupach modlitewnych. Od czasu do czasu nie tylko ciało, ale i duch potrzebuje odpoczynku. To oczywiście nie jest zachęta do duchowej bezczynności czy do wybrania się na duchową pustynię. Nic z tych rzeczy. Może jednak – gdy w zwykłym czasie – mamy w zwyczaju wstawać codziennie rano, by iść do kościoła, tym razem wyśpijmy się, wybierzmy się wieczorem. Co ciekawe – w miejscowościach nadmorskich w Polsce często kościoły i kaplice są wypełnione wiernymi. Czuwają, rozmyślają, modlą się. I to nie tylko w czasie deszczu, gdy wiadomo – nad morzem – czas jakoś trzeba „zabić”. Także przy pięknej pogodzie. Ile przecież można leżeć na plaży, prawda? To właśnie dobry czas na to, by odejść od rutyny. Zrobić coś inaczej. Duch nie może przyzwyczajać się do wygodnych przyzwyczajeń.
– Ja często medytuję, modlę się na przykład, idąc brzegiem morza. Przecież podziwiając piękno przyrody, piękno tego świata, też się modlimy. Rozmowa z Bogiem to nie tylko kościelna ławka i odmawiane pacierze! – mówi ksiądz Adam.
Być misjonarzem, ewangelizować czy dać sobie spokój, odpuścić?
Wakacje to często spotkanie z innymi ludźmi, czysto przypadkowymi, spotkanymi na drodze, w czasie noclegu w hotelu. Niekiedy są to współtowarzysze naszej wycieczki. Może się zdarzyć, że razem przy ognisku, przy posiłku, przy wieczornym kieliszku wina podejmą temat wiary. Może się zdarzyć, że zaczną atakować naszą wiarę, Kościół, nas samych. Może pojawić się argument z typu: „wszyscy księżą to pedofilie, a Kościół to instytucja finansowa i zbrodnicza”. Co wtedy robić? Bronić się? Przekonywać? Wchodzić na barykady? Czy przeciwnie – odpuścić, zmienić temat, nie podgrzewać?
– Wszystko należy robić z wyczuciem. Musimy rozpoznać sytuację i zapytać siebie (a także naszego rozmówcę), czy jest szansa na spokojną, merytoryczną rozmowę. Najlepiej nie wchodzić na wysokie tony, na pewno nie atakować. Spróbować rozpocząć wymianę argumentów i nie zaczynać z pozycji: „muszę ciebie przekonać do moich racji” – radzi ksiądz Adam. I dodaje: „Najlepiej zapytać wtedy o radę Ducha Świętego. Niekiedy możemy zostać „misjonarzami”, ale nie róbmy tego na siłę, by sobie lub innym coś uwodnić. Czasami lepiej zmienić temat a czasami dać świadectwo.
Wakacje – czas próby
Zbierając poprzednie rady, można je zawrzeć w jednej: warto w czasie wakacji nie zatracić siebie i swojej wiary. Po co wracać z moralnym kacem i zaczynać wszystko niejako od nowa? Czas wyjazdu, odpoczynku, rozrywki i relaksu może od nas wymagać odwagi, „przyznania się” do wiary. Przyznania w cudzysłowie, bo nie powinno nam dawać wrażenia, że „przyznajemy się” do czegoś złego, wstydliwego lub czegoś, co powinno pozostać tylko w naszej prywatnej sferze.
Na wakacjach w niedzielę trzeba będzie zorientować się, gdzie jest najbliższy kościół. Może w piątek nie wybierzemy jak wszyscy kurczaka z rożna? Może zapytają – dlaczego? Możesz wtedy – Drogi Czytelniku – zmyślić, że jesteś wegetarianinem (a wcale nie jesteś), a możesz powiedzieć, że w piątki pościsz (bo jesteś mięsożernym katolikiem).
Wakacje mogą być dobrym, dużym krokiem do przodu. To czas łaski! Zamiast przeleżeć go na duchowym hamaku brzuchem do góry, wykorzystaj go! Wrócisz silniejszy i gotowy do działania!
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |