Fot. Gabriela Durán

Wartości katolickie mają formować dziewczynki na kobiety potrafiące stawić czoła wyzwaniom [ROZMOWA]

– Chcemy obudzić w naszych podopiecznych duchowość, którą każdy z nas posiada. W tych modlitwach mają kontaktować się z „siłą wyższą”, bez względu na to, jak ją nazywają, aby w każdych sytuacjach, z którymi się mierzą, doświadczały bliskości Boga, albo przynajmniej zaczynały Go poznawać – mówi pracownica społeczna domu dziecka Florecitas del Carmen z meksykańskiego Zapopan. 

Działalność domu dziecka Florecitas del Carmen (Kwiatuszki Carmen) rozpoczęła się niecałe 18 lat temu w Zapopan w stanie Jalisco w Meksyku. Pomagają tam osoby świeckie, lecz także siostry zakonne. Początkowo był to dom dla dziewczynek i chłopców, obecnie stworzono dwa osobne ośrodki. Dziewczynki trafiające do Florecitas del Carmen w dużej mierze pochodzą z ubogich górskich wiosek zamieszkanych przez indiańską społeczność Wixárika. Jak można pogodzić ich rdzenne wierzenia z formacją w wartościach katolickich? Między innymi o tym rozmawiam z Gabrielą Durán, która zajmuje się opieką socjalną nad dziewczynkami. 

>>> „Aleee niebieskie oczy!” Opuszczone dzieci i otwarte serca wolontariuszy [REPORTAŻ]

Piotr Ewertowski (misyjne.pl): Skąd pochodzą dziewczynki, które mieszkają w Waszym domu? Wiem, że niektóre pochodzą z gór, z ludności rdzennej. 

Gabriela Durán: – Mamy dwa rodzaje przyjęć do naszego domu. Pierwszy to dobrowolny, który preferuje dziewczyny z Sierra Norte w stanie Jalisco z terenu Tuxpan de Bolaños. One należą do społeczności Wixárika, bardziej znanej jako kultura Huichol. Dajemy im pierwszeństwo, ponieważ dobrze wiemy, z jaka zmagają się biedą, nie mają pieniędzy na naukę. Chcemy dać szansę rozwoju tej społeczności. Dziewczyny, które u nas mieszkają, mają możliwość uczenia się od primarii [można porównać do naszej podstawówki – przyp. Piotr E.] do preparatorii [szkoła przygotowująca do studiów, nasze liceum – przyp. Piotr E.]. Staramy się, aby niektóre po ukończeniu preparatorii kontynuowały edukację na studiach i miały możliwość zrobienia kariery. Mimo wszystko większość z nich chce wracać do swoich wspólnot, domów czy założyć własną rodzinę. 

Nancy, dziewczynka z ludu Wixárika Fot. Piotr Ewertowski

Przyjmujemy też do naszego domu za pośrednictwem Procuradoria de protección a niñas, niños y adolescentes (Adwokatura ochrony dziewczynek, chłopców i nastolatków). Przybywają więc do nas dziewczynki z różnych powodów – przemocy, maltretowania, molestowania, braku opieki etc. Kiedy się rozstrzygnie ich sytuację, wracają do rodzin lub oddawani są do adopcji, jeśli tak nie jest, pozostają pod opieką państwa do czasu osiągnięcia pełnoletności, gdzie decydują, jaki kierunek obrać w swoim życiu. Z naszego doświadczenia wynika, że ​​będą dążyć do własnego losu. Trafiają pod naszą pieczę i tak samo chcemy im zapewnić wykształcenie aż do preparatorii, a niektórym z nich również umożliwić studiowanie i rozwijanie kariery. Wiele z nich trafia do nas w wieku 13-15 lat – po tym, jak zostawiły szkołę na poziomie primarii. Dlatego staramy się, żeby kontynuowały naukę, a także unormowały swoje życie. Chcemy, by wychodząc od nas miały narzędzia do konfrontowania się z życiem. 

Dlaczego akurat społeczność Wixárika? 

– Naszej dyrektorce bardzo bliska jest ta społeczność i się z nią w pewnym stopniu utożsamia. Od wielu lat ma liczne kontakty, a teraz każdego roku tamtejsze rodziny chcą do nas wysyłać córki. Poza biedą jest tam wysoki poziom przemocy wobec kobiet. Niestety, powszechnie występuje także alkoholizm, a teraz nadeszła i narkomania. Jak zwykle zaczynają od marihuany, ale potem przychodzą „twardsze” narkotyki. 

Dla domu dziecka Florecitas del Carmen bardzo ważne są wartości klasyczne i katolickie. Jak pomagają one w formowaniu kobiet silnych i niezależnych, które mogą potem stawiać czoła wyzwaniom nie zawsze łatwego życia? 

– Dla nas bardzo ważna jest duchowość. Przyjmujemy dziewczynki także z Adwokatury, więc przybywają także te wyznające inne religie, niepraktykujące lub też należące do innych Kościołów chrześcijańskich. Nie narzucamy im wiary katolickiej, lecz prosimy, aby nam towarzyszyły na modlitwach każdego dnia. Te z kolei, które przybywają z gór, z Sierra Norte de Jalisco, wyznają często tradycyjne wierzenia, mają innych bogów, których reprezentuje peyote [rodzaj kaktusa o właściwościach halucynogennych – przyp. Piotr E.], kukurydza, jeleń czy orzeł. Dlatego proponujemy im, żeby modliły się rano, popołudniu i wieczorem. Chcemy obudzić w nich duchowość, którą każdy z nas posiada. W tych modlitwach mają kontaktować się z „siłą wyższą”, bez względu na to, jak ją nazywają, aby w każdych sytuacjach, z którymi się mierzą, doświadczały bliskości Boga, albo przynajmniej zaczynały Go poznawać. 

Fot. Adrián Miranda

Bardzo istotne są dla nas również ich wzajemne więzi i siostrzeństwo między nimi. Chcemy, by traktowały ten dom jak swój i aby traktowały się jak siostry. W przypadku niezgody czy kłótni staramy się rozwiązywać konflikty i dalej razem żyć – jak siostry, towarzyszki – tak długo, jak długo będą tu mieszkały.  

Jakie niebezpieczeństwa czekają na młode kobiety, które opuszczają dom dziecka w Jalisco? 

– Dla dziewczynek z gór Sierra Norte pewnym zagrożeniem mogą być wczesne i nieprzemyślane małżeństwa. To normalne, że wracają i chcą kogoś poznać, poślubić i żyć razem. Ale zdarza się, że zachodzą one w ciąże bardzo wcześnie, a ich mężczyzna odchodzi do innej kobiety i zostają ze wszystkim same. Stają się głowa rodziny. Ryzykiem jest to, że stworzą rodzinę bez fundamentów, nieugruntowaną. 

Ozdoby wyrabiane przez dziewczynki Wixárika/Fot. Piotr Ewertowski

Dla dziewczynek z Adwokatury jest większe ryzyko, ponieważ wyjeżdżają stąd w wieku 18 lat i często wracają do problemów, które zostawiły za sobą – na przykład trudności w rodzinie czy do złego towarzystwa. Wracają do środowiska, które zdeformowało ich osobowość i charakter. Potem muszą same konfrontować się ze społeczeństwem. Oferujemy im pozostanie w kontakcie z nami, wolontariuszkami i dajemy tez szansę pójścia na studia. Na początku zazwyczaj mówią, że tak, a potem rezygnują, choćby z powodu powrotu do toksycznego środowiska, z którego na kilka lat się wyrwały. Grozi im narkomania, prostytucja, przemoc, powrót do patologii. W najlepszym przypadku zachodzą w ciąże, mają dzieci, ale powtarzają tę samą historię, jaką miały ich matki – tworzą podobnie zdeformowaną rodzinę. 

Zawsze pytam się o jakieś szczęśliwe historie. Myślę, że to dodaje otuchy. 

– Mogę ci powiedzieć szczególnie o dwóch. Jedna to dziewczyna, która była z nami od secundarii i skończyła z sukcesem preparatorię. Dyrektorka zaoferowała jej kontynuację edukacji na uniwersytecie. Podjęła studia i zaczęła też pomagać w jednym z naszych domów. Wspiera nas tam jako nauczycielka i studiuje kosmetologię. I trwa w tym już od trzech lat. 

Fot. Isabel Quezada

Inna to Luis. Dawniej mieliśmy tutaj także chłopców. Teraz mamy dwa oddzielne domy – jeden dla dziewczynek, drugi dla chłopców. Luis trafił do nas w wieku 12 lat, skończył z powodzeniem preparatorię i zaczął studia na uniwersytecie, ale odkrył, że to nie jest to, co chce robić. Teraz pracuje i jest z nami w kontakcie, ale szuka jednocześnie innych kierunków studiów, które mogłyby mu odpowiadać. 

To dwie osoby, które nie powróciły do starych, złych nawyków, lecz szukają lepszej drogi dla siebie i lepszego życia niż to, jakie oferowało im ich środowisko.  

Trudno jest wyrobić nowe, dobre nawyki u nastolatków z trudnych środowisk? 

– Jest to złożone zagadnienie. Na przykład coś tak podstawowego jak czystość i porządek. Prosimy nasze podopieczne o to, żeby trzymały swoje rzeczy uporządkowane etc. Dla niektórych to nie stanowi większego problemu. Zdaje się, że nieco łatwiejsze jest to dla dziewczynek, które są z gór, niż dla tych, które docierają do nas przez pomoc społeczną, procuradorię. Nie chce jednak generalizować, nie dotyczy to wszystkich przypadków.  

Gabriela Durán. Na tablicy rozkład dnia obowiązujący w Domu/Fot. Piotr Ewertowski

Niektóre adaptują się szybko i nabywają dobre nawyki, niektóre potrzebują bardzo dużo pracy, co wynika często z ich historii i sytuacji, których jeszcze nie rozwiązały. Ukształtowanie dobrych i zdrowych nawyków kosztuje je więcej pracy. Każda ma swoją drogę i swój czas. Naszym zadaniem jest cierpliwie je wspierać.

Fot. Adrián Miranda
Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze