Watykan: kard. Müller wskazuje na braki w odpowiedzi na „wątpliwości” kard. Duki
Zdaniem emerytowanego prefekta Kongregacji Nauki Wiary, kardynała Gerharda Ludwiga Müllera, odpowiedź na wątpliwości wyrażone przez emerytowanego arcybiskupa praskiego, kard. Dominika Dukę OP, a podpisana przez kard. Victora Fernandeza zawiera szereg nieścisłości. Kard. Müller podkreśla niezgodność zawartych w tym dokumencie tez ze zwyczajnym nauczaniem św. Jana Pawła II i Benedykta XVI.
Eminencjo, drogi bracie Dominiku Duko,
Z wielką uwagą przeczytałem „Odpowiedź” Dykasterii Nauki Wiary (DNW) na Twoje „dubia” dotyczące posynodalnej adhortacji apostolskiej „Amoris laetitia” (dalej „Odpowiedź”) i chciałbym podzielić się z Tobą moją oceną.
Jedno z „dubiów”, które przedłożyłeś DNW dotyczy interpretacji „Amoris laetitia” zawartej w liście do biskupów regionu Buenos Aires z 5 września 2016 r., która umożliwia przystępowanie do sakramentów osobom rozwiedzionym, żyjącym w drugim związku cywilnym, nawet jeśli nadal zachowują się jak mąż i żona, nie mając woli zmiany życia. Według „Odpowiedzi”, tekst z Buenos Aires należy do zwyczajnego nauczania papieskiego, ponieważ został zaakceptowany przez samego papieża. Rzeczywiście, Franciszek stwierdził, że interpretacja zaproponowana przez biskupów z Buenos Aires jest jedyną możliwą interpretacją „Amoris laetitia”. Z „Odpowiedzi” wynika, że należy wyrazić religijną zgodę rozumu i woli na ten dokument z Buenos Aires, tak jak ma to miejsce w przypadku innych tekstów zwyczajnego nauczania papieża (por. „Lumen gentium” 25,1).
W związku z tym należy przede wszystkim wyjaśnić, z punktu widzenia ogólnej hermeneutyki wiary katolickiej, co jest przedmiotem zgody rozumu i woli, którą każdy katolik musi wyrazić wobec autentycznego nauczania papieża i biskupów. W całej tradycji doktrynalnej, a zwłaszcza w „Lumen gentium” (25), taka zgoda religijna dotyczy nauki wiary i moralności, która odzwierciedla i zapewnia całą prawdę objawienia. Prywatne opinie papieży i biskupów są wyraźnie wykluczone z Magisterium. Co więcej, jakakolwiek forma pozytywizmu magisterialnego jest sprzeczna z wiarą katolicką, ponieważ magisterium nie może nauczać tego, co nie ma nic wspólnego z objawieniem, ani tego, co jest wyraźnie sprzeczne z Pismem Świętym („norma normans non normata”), tradycją apostolską i wcześniejszymi ostatecznymi decyzjami samego magisterium („Dei Verbum” 10; por. DH 3116-3117).
Czy istnieje zatem religijna zgoda na tekst z Buenos Aires? Z formalnego punktu widzenia jest już dyskusyjne domaganie się religijnej zgody rozumu i woli na teologicznie niejednoznaczną interpretację cząstkowej konferencji episkopatu (region Buenos Aires), która z kolei interpretuje stwierdzenie „Amoris laetitia”, i która prosi o wyjaśnienia, a którego spójność z nauczaniem Chrystusa (Mk 10, 1-12) poddawana jest pod dyskusję.
W rzeczywistości tekst z Buenos Aires wydaje się być w sprzeczności przynajmniej z nauczaniem Jana Pawła II („Familiaris consortio” 84) i Benedykta XVI („Sacramentum caritatis” 29). I, nawet jeśli „Odpowiedź” tego nie mówi, dokumenty zwyczajnego magisterium tych dwóch papieży muszą również otrzymać religijną zgodę inteligencji i woli.
>>> Watykan: przedstawiono stanowisko w sprawie dopuszczenia do Komunii osób rozwiedzionych będących w nowych związkach
Jednakże „Odpowiedź” twierdzi, że tekst z Buenos Aires oferuje interpretację „Amoris laetitia” w ciągłości z poprzednimi papieżami. Czy jest tak rzeczywiście?
Przyjrzyjmy się najpierw treści tekstu z Buenos Aires, streszczonej w „Odpowiedzi”. Decydujący akapit „Odpowiedzi” dotyczy trzeciego „dubium”. Po stwierdzeniu, że już Jan Paweł II i Benedykt XVI dopuścili do Komunii św. osoby rozwiedzione, żyjące w nowym związku cywilnym, które zgodziły się żyć we wstrzemięźliwości, wskazuje się na nowość Franciszka:
„Franciszek podtrzymuje propozycję pełnej wstrzemięźliwości dla osób rozwiedzionych, żyjących w nowych związkach cywilnych, ale przyznaje, że mogą istnieć trudności w jej praktykowaniu i dlatego zezwala, w niektórych przypadkach, po odpowiednim rozeznaniu, na udzielenie sakramentu pojednania, nawet jeśli ktoś nie jest wierny wstrzemięźliwości proponowanej przez Kościół” [podkreślone w tym tekście].
Samo wyrażenie „nawet jeśli ktoś nie jest wierny wstrzemięźliwości proponowanej przez Kościół” można interpretować na dwa sposoby. Pierwszy: rozwodnicy starają się żyć we wstrzemięźliwości, ale ze względu na trudności i ludzką słabość, im się to nie udaje. W tym przypadku „Odpowiedź” mogłaby być zgodna z nauczaniem św. Jana Pawła II. Druga: rozwodnicy nie godzą się na życie we wstrzemięźliwości i nawet nie próbują (a więc nie mają zamiaru się poprawić), biorąc pod uwagę trudności, jakie napotykają. W tym przypadku nastąpiłoby zerwanie z poprzednim Magisterium.
Wszystko wskazuje na to, że „Odpowiedź” odnosi się do tej drugiej możliwości. W rzeczywistości ta dwuznaczność została rozwiązana w tekście z Buenos Aires, który oddziela przypadek, w którym przynajmniej jedna osoba stara się żyć we wstrzemięźliwości (n. 5) od innych przypadków, w których tak się nie dzieje (n. 6). W tych ostatnich przypadkach biskupi z Buenos Aires stwierdzają: „W innych, bardziej złożonych okolicznościach i gdy nie było możliwe uzyskanie stwierdzenia nieważności, wspomniana opcja [dążenie do życia we wstrzemięźliwości] może w rzeczywistości nie być wykonalna”.
Prawdą jest, że to zdanie zawiera kolejną dwuznaczność, ponieważ stwierdza: „i gdy nie było możliwe uzyskanie stwierdzenia nieważności”. Niektórzy, zauważając, że tekst nie mówi „i gdy małżeństwo było ważne”, ograniczyli te złożone okoliczności do tych, w których nawet jeśli małżeństwo jest nieważne z przyczyn obiektywnych, przyczyny te nie mogą zostać udowodnione przed forum kościelnym. Jak widzimy, chociaż papież Franciszek przedstawił dokument z Buenos Aires jako jedyną możliwą interpretację „Amoris laetitia”, kwestia hermeneutyczna nie została rozwiązana, ponieważ nadal istnieją różne interpretacje dokumentu z Buenos Aires. Ostatecznie to, co obserwujemy, zarówno w „Odpowiedzi”, jak i w tekście z Buenos Aires, to brak precyzji w sformułowaniu, co może pozwolić na alternatywne interpretacje.
W każdym razie, nawet pomijając te nieścisłości, wydaje się jasne, co oznacza zarówno „Odpowiedź”, jak i tekst z Buenos Aires. Można to sformułować w następujący sposób: istnieją szczególne przypadki, w których, po okresie rozeznania, możliwe jest udzielenie sakramentalnego rozgrzeszenia osobie ochrzczonej, która po zawarciu sakramentalnego małżeństwa utrzymuje relacje seksualne z osobą, z którą żyje w drugim związku, bez konieczności podejmowania przez osobę ochrzczoną decyzji o zaprzestaniu kontynuowania tych relacji, albo dlatego, że rozeznaje, iż nie jest to dla niej możliwe, albo dlatego, że rozeznaje, iż nie jest to dla niej wolą Bożą.
>>> Watykan: papież odpowiedział na pytania i wątpliwości kardynałów
Zobaczmy najpierw, czy to stwierdzenie może być zgodne z nauczaniem św. Jana Pawła II i Benedykta XVI. Argument „Odpowiedzi”, że Jan Paweł II dopuścił już niektórych z tych osób rozwiedzionych do Komunii św., a zatem Franciszek robi tylko krok w tym samym kierunku, nie ma racji bytu. W rzeczywistości ciągłość nie polega na tym, że niektórzy z nich mogli już zostać dopuszczeni do Komunii św., ale na kryterium tego dopuszczenia. Jan Paweł II i Benedykt XVI dopuszczają do Komunii św. rozwodników, którzy z poważnych powodów żyją razem bez współżycia seksualnego. Nie zezwalają jednak na to, gdy osoby te normalnie utrzymują stosunki seksualne, ponieważ w tym przypadku istnieje obiektywnie grzech ciężki, w którym ktoś chce trwać i który, o ile dotyka sakramentu małżeństwa, nabiera charakteru publicznego. Rozdźwięk między nauczaniem dokumentu z Buenos Aires a Magisterium Jana Pawła II i Benedykta XVI można dostrzec, gdy spojrzy się na istotę, która jest, jak powiedziałem, kryterium dopuszczenia do sakramentów.
Dla jasności, wyobraźmy sobie, że, absurdalnie, przyszły dokument DNW proponuje podobny argument za dopuszczeniem aborcji w niektórych przypadkach, w następujący sposób: „Jan Paweł II, Benedykt XVI i Franciszek już zezwolili na aborcję w niektórych przypadkach, na przykład gdy matka ma raka macicy i rak ten musi być leczony; teraz aborcja jest dozwolona w niektórych innych przypadkach, na przykład w sytuacji wad rozwojowych płodu, w ciągłości z tym, czego nauczali poprzedni papieże”. Można dostrzec błąd tego argumentu. Przypadek operacji raka macicy jest możliwy, ponieważ nie jest to bezpośrednia aborcja, lecz niezamierzona konsekwencja działania leczniczego wobec matki (zgodnie z tym, co nazwano zasadą podwójnego skutku). Między tymi dwiema doktrynami nie byłoby ciągłości, ale nieciągłość, ponieważ ta druga zaprzecza zasadzie, która rządziła poprzednim stanowiskiem i potępiała wszelkie działania zmierzające wprost do aborcji.
Ale trudność z nauczaniem „Odpowiedzi” i tekstu z Buenos Aires, zgodnie z proponowanym sformułowaniem, polega nie tylko na jego nieciągłości z nauczaniem świętego Jana Pawła II i Benedykta XVI. W rzeczywistości nauczanie to jest sprzeczne z innymi doktrynami Kościoła, które są nie tylko wypowiedziami zwyczajnego Magisterium, ale były definitywnie nauczane jako należące do depozytu wiary.
Sobór Trydencki naucza bowiem następujących prawd: że sakramentalne wyznanie wszystkich grzechów ciężkich jest konieczne do zbawienia (DH 1706-1707); że życie w drugim związku jak mąż i żona, podczas gdy istnieje więź małżeńska, jest grzechem ciężkim cudzołóstwa (DH 1807); że warunkiem udzielenia rozgrzeszenia jest skrucha penitenta, która obejmuje żal za grzechy i zamiar niegrzeszenia więcej (DH 1676; 1704); że nie jest niemożliwe, aby ochrzczony przestrzegał Bożych przykazań (DH 1536,1568). Wszystkie te stwierdzenia nie tylko wymagają religijnej zgody, ale muszą być wyznawane z mocną wiarą, ponieważ są zawarte w objawieniu, lub przynajmniej akceptowane i mocno wyznawane, ponieważ są proponowane przez Kościół w sposób definitywny. Innymi słowy, nie chodzi już o wybór między dwiema propozycjami zwyczajnego Magisterium, ale o akceptację elementów składowych doktryny katolickiej.
Świadectwo Jana Pawła II, Benedykta XVI i Soboru Trydenckiego zasadniczo opiera się na jasnym świadectwie Słowa Bożego, któremu służy Magisterium. Cała opieka duszpasterska nad katolikami żyjącymi w drugich związkach, po rozwodzie cywilnym musi opierać się na tym świadectwie, ponieważ tylko posłuszeństwo woli Bożej może służyć zbawieniu ludzi. Jezus mówi: „Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo” (Mk 10, 11n). A konsekwencja jest następująca: „Ani rozpustnicy, ani cudzołożnicy […] nie odziedziczą królestwa Bożego” (1 Kor 6,10). Oznacza to również, że rozwodnicy nie są godni przyjmowania Komunii św., zanim nie otrzymają sakramentalnego rozgrzeszenia, które z kolei wymaga żalu za grzechy i chęci poprawy. Nie ma tu braku miłosierdzia, ale wręcz przeciwnie, ponieważ miłosierdzie Ewangelii nie polega na tolerowaniu grzechu, lecz na odrodzeniu serc wiernych, aby żyli zgodnie z pełnią miłości, którą Chrystus żył i uczył nas żyć.
Wynika z tego, że ci, którzy odrzucają interpretację „Amoris laetitia” zaproponowaną przez tekst z Buenos Aires i „Odpowiedź”, nie mogą być oskarżani o sprzeciw. Ich problemem nie jest postrzeganie opozycji między tym, co rozumieją, a tym, czego naucza Magisterium, ale postrzeganie opozycji między dwoma różnymi naukami tego samego Magisterium, z których jedna została teraz ostatecznie potwierdzona. Ignacy z Loyoli zachęca nas, byśmy uwierzyli, że to, co widzimy jako białe, jest czarne, jeśli tak twierdzi Kościół hierarchiczny. Ignacy nie zachęca nas jednak, byśmy opierając się na Magisterium, uwierzyli, że czarnym jest to, co samo Magisterium wcześniej powiedziało nam definitywnie, że jest białe.
Co więcej, trudności związane z tekstem „Odpowiedzi” na tym się nie kończą. W rzeczywistości „Odpowiedź” wykracza poza to, co zostało stwierdzone w „Amoris laetitia” i dokumencie z Buenos Aires w dwóch poważnych kwestiach.
Pierwszy punkt dotyczy pytania: kto decyduje o możliwości udzielenia sakramentalnego rozgrzeszenia rozwodnikom w drugim związku na zakończenie procesu rozeznawania? Drogi bracie, w „dubium”, które przedłożyłeś DNW, proponujesz kilka alternatyw, które wydają ci się możliwe: może to być proboszcz parafii, wikariusz biskupi, spowiednik….. Rozwiązanie podane w „Odpowiedzi” musiało być dla ciebie prawdziwym zaskoczeniem, którego nawet sobie nie wyobrażałeś. Zgodnie z DNW, ostateczna decyzja musi być bowiem podjęta w sumieniu przez każdego wiernego (n.5). Wynika z tego, że spowiednik jest jedynie posłuszny tej decyzji sumienia. Uderzające jest to, że mówi się, iż osoba musi „stanąć przed Bogiem i odsłonić przed Nim swoje sumienie, z jego możliwościami i ograniczeniami” (tamże). Jeśli sumienie jest głosem Boga w człowieku („Gaudium et spes”, 36), nie jest jasne, co oznacza „postawienie sumienia przed Bogiem”. Wydaje się, że sumienie jest tutaj raczej prywatnym punktem widzenia każdej osoby, który jest następnie przedkładany Bogu.
Zostawmy jednak tę kwestię na boku, by skupić się na zaskakującym stwierdzeniu zawartym w tekście DNW. To sami wierni decydują, czy chcą otrzymać rozgrzeszenie, a kapłan musi jedynie zaakceptować tę decyzję! Jeśli odnosi się to ogólnie do wszystkich grzechów, to sakrament pojednania traci swoje katolickie znaczenie. Nie jest to już pokorna prośba o przebaczenie osoby stającej przed miłosiernym sędzią, który otrzymuje autorytet samego Chrystusa; ale jest to rozgrzeszenie samego siebie po zbadaniu własnego życia. Nie jest to dalekie od protestanckiego poglądu na sakrament, potępionego przez Sobór Trydencki, gdy podkreśla on rolę kapłana jako sędziego w spowiedzi (por. DH 1685; 1704; 1709). Ewangelia mówi, odnosząc się do władzy kluczy: „cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 16,19). Ale Ewangelia nie mówi: „co ludzie postanowią w sumieniu, abyś rozwiązał na ziemi, będzie rozwiązane w niebie”. Zaskakujące jest, że DNW mogła przedstawić Ojcu Świętemu do podpisu, podczas audiencji, tekst z takim błędem teologicznym, narażając w ten sposób na szwank autorytet Ojca Świętego.
Zaskoczenie jest tym większe, że „Odpowiedź” próbuje oprzeć się na Janie Pawle II, aby argumentować, że decyzja należy do indywidualnego wierzącego, ukrywając fakt, że cytowany tekst Jana Pawła II jest bezpośrednio sprzeczny z „Odpowiedzią”. Istotnie „Odpowiedź” cytuje „Ecclesia de Eucharistia” 37b, gdzie mówi się, w przypadku przyjmowania Eucharystii: „Ocena stanu łaski, oczywiście, należy tylko do osoby zainteresowanej, ponieważ jest to ocena sumienia”. Zobaczmy jednak zdanie dodane później przez Jana Pawła II, którego „Odpowiedź” nie cytuje, a które okazuje się być główną myślą tego paragrafu z „Ecclesia de Eucharistia”: „Jednak w przypadkach zachowania, które na forum zewnętrznym, w sposób poważny, oczywisty i stały jest przeciwne normom moralnym, Kościół, w duszpasterskiej trosce o prawidłowy porządek we wspólnocie oraz o szacunek dla sakramentu, nie może wzbraniać się przed podejmowaniem odpowiednich kroków. W sytuacji jawnego braku dyspozycji moralnej winien stosować normę Kodeksu Prawa Kanonicznego, mówiącą o możliwości niedopuszczenia do Komunii eucharystycznej tych, którzy « trwają z uporem w jawnym grzechu ciężkim »” (tamże). Jak widzimy, DNW wybrała przesłanki tekstu św. Jana Pawła II, pomijając główny wniosek, który jest sprzeczny z tezą DNW. Jeśli DNW chce przedstawić nauczanie sprzeczne z nauczaniem św. Jana Pawła II, to przynajmniej nie może próbować używać imienia i autorytetu świętego papieża. Lepiej byłoby uczciwie przyznać, że według DNW Jan Paweł II mylił się w tym nauczaniu swojego Magisterium.
Drugą nowością zawartą w „Odpowiedzi” jest to, że każda diecezja jest zachęcana do opracowania własnych wytycznych dla tego procesu rozeznawania. Wynika z tego bezpośredni wniosek: jeśli wytyczne będą różne, rozwodnicy będą mogli przyjmować Eucharystię zgodnie z wytycznymi jednej diecezji, ale nie zgodnie z wytycznymi innej. Jedność Kościoła katolickiego od najdawniejszych czasów oznaczała jedność w przyjmowaniu Eucharystii: ponieważ spożywamy ten sam chleb, jesteśmy tym samym ciałem (por. 1 Kor 10,17). Jeśli wierny katolik może przyjąć Komunię św. w jednej diecezji, może ją przyjąć we wszystkich diecezjach, które są w komunii z Kościołem powszechnym. Jest to jedność Kościoła, która opiera się i wyraża w Eucharystii. Dlatego fakt, że dana osoba może przyjmować Komunię św. w jednym Kościele lokalnym, a nie może jej przyjmować w innym, jest dokładną definicją schizmy. To nie do pomyślenia, że „Odpowiedź” DNW chciałaby promować coś takiego, ale takie byłyby prawdopodobne skutki przyjęcia jej nauczania.
Jakie jest wyjście dla tych, którzy chcą pozostać wierni nauce katolickiej w obliczu tych wszystkich trudności związanych z „Odpowiedzią” DNW? Powiedziałem już, że tekst z Buenos Aires i tekst „Odpowiedzi” nie są precyzyjne. Nie mówią jasno, co mają na myśli, a zatem pozostawiają otwarte inne interpretacje, jakkolwiek mało prawdopodobne. Pozostawia to miejsce na wątpliwości co do ich interpretacji. Z drugiej strony sposób, w jaki „Odpowiedź” odnotowuje aprobatę Ojca Świętego, z prostym datowanym podpisem u dołu strony, jest niezwykły. Zwykła formuła brzmiałaby „Ojciec Święty zatwierdza tekst i nakazuje (lub zezwala) na jego publikację”, ale nic takiego nie pojawia się w tej źle zredagowanej „Nocie”. Otwiera to kolejne wątpliwości co do autorytetu „Odpowiedzi”.
Te pytania pozwalają nam podnieść nowe „dubium”, zgodnie z tym, co sformułowałem wcześniej: czy istnieją przypadki, w których po okresie rozeznania można udzielić sakramentalnego rozgrzeszenia osobie ochrzczonej, która utrzymuje relacje seksualne z osobą, z którą żyje w drugim związku, jeśli ta ochrzczona osoba nie chce podjąć intencji, aby nie kontynuować tych relacji?
Drogi bracie, dopóki to „dubium” nie zostanie rozwiązane, autorytet „Odpowiedzi” na twoje „dubia” i listu z Buenos Aires pozostaje wątpliwy, biorąc pod uwagę nieścisłości zawarte w tych tekstach. Ta nieprecyzyjność pozostawia trochę miejsca na nadzieję, że pojawi się negatywna odpowiedź na to „dubium”. Głównymi beneficjentami tej negatywnej odpowiedzi nie byliby wierni, którzy w żadnym wypadku nie byliby zobowiązani do zaakceptowania pozytywnej odpowiedzi na „dubium”, ponieważ taka odpowiedź byłaby sprzeczna z nauką katolicką. Głównym beneficjentem byłby autorytet, odpowiadający na „dubium”, który pozostałby nienaruszony, ponieważ nie wymagałby już od wiernych poddania umysłu i woli prawdom sprzecznym z doktryną katolicką.
Mając nadzieję, że to wytłumaczenie wyjaśnia znaczenie „Odpowiedzi”, którą otrzymałeś z DNW, przesyłam Tobie moje braterskie pozdrowienia „in Domino Iesu”,
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |