Zdjęcie poglądowe fot. Justyna Nowicka/misyjne.pl

Nie opuszczaj Kościoła [FELIETON] 

Wiele osób zmaga się z kryzysem związanym z byciem w Kościele. Celowo nie piszę „przynależnością do Kościoła”, bo tutaj chodzi o coś więcej. Nie tylko o dołączenie, czy też odłączenie się od grupy, ale o tworzenie wspólnoty na zupełnie innym, głębszym poziomie. I też tych poziomów dotyka kardynał Grzegorz Ryś w swojej najnowszej książce. 

Kościół można zrozumieć, ale też doświadczyć jego rzeczywistości, tylko wtedy, kiedy wejdziemy weń głębiej. Kiedy nie pozwolimy zatrzymać się na tym, co powierzchowne albo nawet na tym, co głęboko strukturalne, ale jednak wciąż pochodzące ze świata ludzkiej organizacji, ludzkiego pomysłu na tę organizację. Z drugiej strony całej rzeczywistości Kościoła nie oddaje także tylko skupianie się na mistyce i duchowym wymiarze. W jaki sposób to połączyć najpierw w swoim rozumieniu, a następnie też we wcielaniu w życie? 

Kardynał Grzegorz Ryś pisze w książce „Jak Bóg pomyślał Kościół” o trzech obrazach Kościoła. Pierwszy to Kościół jako miasto. Drugi jest zaczerpnięty ze sceny na Golgocie, która rozgrywała się w czasie ukrzyżowania Jezusa. Natomiast trzeci obraz to oblubienica, małżonka Baranka. To właśnie te obrazy pomagają zrozumieć, w jaki sposób można się odnaleźć w Kościele pomimo rozmaitych kryzysów. 

>>> Ks. Tykfer: synod jest początkiem zmian w kierunku duszpasterskiego nawrócenia

Miasto ludzi wolnych i odpowiedzialnych 

„Apokalipsa pokazuje nam Kościół jako miasto. (…) Co ciekawe, święty Jan używa w odniesieniu do niego greckiego słowa polis. To słowo źródłowo oznacza miejsce warowne, otoczone murem, fosą, wzniesione na górze i pewnie dlatego tak właśnie opisuje nam je święty Jan. To miasto, które gwarantuje swoim mieszkańcom bezpieczeństwo. (…) tworzy je wspólnota wolnych obywateli, z których każdy czuje się za miasto odpowiedzialny. Najważniejsze decyzje podejmowane są jednogłośnie przez całą wspólnotę”. Taki właśnie obraz Kościoła znajduje się w Apokalipsie świętego Jana. Kardynał Ryś napisał, że taki właśnie obraz Kościoła mocno kojarzy mu się z synodalnością. Pisze o tym, że naszym zadaniem jest „odkryć, w jaki sposób Bóg swój Kościół pomyślał. Żeby Kościół tu, na ziemi, coraz bardziej przystawał do obrazu nieba”. Odkryć nie tylko jego braki, ale także wizję, którą miał Bóg, tworząc Kościół – by ta wizja mogła nas pociągnąć do zrealizowania tego, czego pragnie Bóg. 

kard Grzegorz Ryś, fot. Justyna Nowicka / Misyjne Drogi / misyjne.pl

Nowa rodzina 

Kiedy wydaje się, że już wszystko skończone, kiedy Jezus umiera na krzyżu, kiedy wydaje się, że wspólnoty nie ma, wówczas rodzi się cos nowego. Paradoksalnego. Niezrozumiałego. „Zawsze, kiedy czytam tę Ewangelię na spokojnie, moją uwagę przykuwa druga z kobiet wymienionych zaraz po Maryi – siostra Matki Jego. Mowa o Salome, matce świętych Jana i Jakuba. To ta sama kobieta, która kiedyś przyszła do Jezusa, żeby Go poprosić, by jej synowie zasiadali w królestwie obok Niego, po Jego prawej i lewej stronie. To ona słyszy na Golgocie słowa Jezusa, którymi czyni swoją Matkę matką Jana. Słyszy te słowa odnośnie do własnego dziecka, które powiła i urodziła – że ono otrzymuje nową matkę w osobie Maryi. Ze śmierci Chrystusa, z Jego krwi rodzi się nowa rodzina. Wspólnota ludzi połączonych ze sobą więzami rodzinnymi” – pisze kardynał Ryś. 

Nie do końca liczy się to, co ludzkie. Tutaj rządzi inna logika. Logika miłości i zaufania. To ona, a nie ludzkie zależności, kalkulacje, zabezpieczenia tworzą więzy silniejsze niż śmierć. Sięgające o wiele głąbiej i dalej niż kryzys. Bo przecież bez wątpienia śmierć Jezusa wywołała wstrząs wśród tych, którzy byli pierwszą wspólnotą.  

„My niestety zbyt często tworzymy Kościół po ziemsku, jakby w opozycji do przedstawionego obrazu Kościoła. Wtedy związujemy Kościół z państwem, z władzą, z prawem i w nich on szuka zabezpieczenia. Wchodzi w rozmaite układy i później w imię tych układów przestaje głosić ewangelię, żeby nie narazić się w ten sposób swoim protektorom. Stanowczo za często tworzymy Kościół po swojemu, zamiast być Kościołem zstępującym z góry” – pisze kardynał.  

Można w ten sposób powiedzieć, że opuszczamy Kościół-Oblubienicę. Opuszczamy Kościół taki, jakim chciał go Jezus. 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze