Weekend, który pomaga nie przegapić tego, co najcenniejsze [REPORTAŻ]
Mówią o nich „niebieskie” siostry. Wystarczy spojrzeć na ich habit, by zrozumieć, dlaczego tak jest. Ale są kojarzone nie tylko z powodu koloru habitu. Także ze swojej pracy ze świeckimi. A pierwszym, co „rzuca się w oczy”, kiedy odwiedzamy ich social media są sesje dla rodziców i dzieci.
Kiedy dojeżdżam autobusem do przystanku Czmoniec, widzę idącą w kierunku przystanku siostrę w niebieskim habicie. To siostra Marianna. Wyszła po mnie. Jest piękna pogoda idziemy w kierunku budującego się domu w Czmońcu, w którym żyją i oczywiście realizują to, do czego zostały powołane Siostry Uczennice Krzyża. Domy sióstr w innych miastach mają swoją specyfikę. W Czmońcu ważnym elementem są sesje dla rodziców z dziećmi, a konkretnie dla ojca z córką, matki z córką lub ojca z synem.
– Planujemy jeszcze sesje rekolekcyjno-warsztatowe dla matek z synami, chociaż tutaj potrzebny jest inny rodzaj wsparcia. Tak jak w przypadku pozostałych relacji trzeba bardziej skupić się na wzmacnianiu więzi, tak w relacji matki z synem częściej trzeba popracować nad tym, by były zachowane zdrowe relacje, ukształtowane w dobry sposób. Zresztą sygnalizują to nam same matki, które mają synów, że chętnie wzięłyby udział w spotkaniach o właśnie takim charakterze – mówi siostra Nina.
„Jeden na jeden”
Pewna trudność w budowaniu życiodajnych relacji dotyka nas wszystkich. Nie odkryje Ameryki ten, kto powie, że jesteśmy zabiegani, częściej komunikujemy się w sprawach organizacyjnych, rzadziej mamy czas dla siebie, by zbudować relację, by siebie nawzajem bardziej poznać, by powiedzieć sobie to, co najważniejsze. Jednak ta potrzeba relacji w nas jest.
– Historia sesji dla mam i córek rozpoczęła się od tego, że kilka kobiet razem ze swoimi córkami, postanowiło zorganizować wspólny wyjazd, aby kilka dni przeżyć razem i podzielić się swoim doświadczeniem kobiecości, macierzyństwa, radości, trudności i czerpać od siebie nawzajem. Później okazało się, że oczekiwałyby czegoś więcej i skoncentrowania na jednym temacie. Na podstawie tych spotkań, dwie z kobiet, które w nich uczestniczyły: Sylwia (mama siódemki) i Małgorzata (mama dwójki dzieci) stworzyły program pierwszego warsztatu dla matek z córkami pt. „Jesteś dla mnie ważna”. To bardzo cenne, że i mama może to powiedzieć córce, i córka mamie – mówi siostra Marianna o tym, w jaki sposób rodził się pomysł na taką formę spotkań.
– Sesje powstały z zapotrzebowania. Ludzie, którzy są blisko naszej wspólnoty, czy też mają z nami jakiś kontakt, często zgłaszali nam, że mają różne problemy właśnie w relacjach z dziećmi. Z tym, żeby gdzieś w tej codzienności znaleźć czas i sposób na zbliżenie się do swojego dziecka. I posłuchałyśmy tego, bo przecież nie chodzi o to, by tworzyć programy, które będą zupełnie gdzieś obok. Oprócz tego, że niektóre z osób mówiły nam, że coś jest potrzebne, to inne mówiły nam, że mogłyby coś takiego zrobić – mówi siostra Nina.
– Spotkania bardzo szybko ewoluowały i okazało się, że tym, czego najbardziej brakuje rodzicom i dzieciom, jest czas, który mogą spędzić tylko we dwoje. – Przygotowujemy warsztaty w ten sposób, by rodzic z dzieckiem był „jeden na jeden”. To jest bardzo duże przeżycie, zwłaszcza dla dzieci z rodzin wielodzietnych. Wydawałoby się, że takie spotkanie matki i córki jest bardzo naturalne i realizuje się w codzienności, jednak ze względu na pęd dzisiejszych czasów relacja ta, często nieświadomie, jest zaniedbywana i oddala tak bliskie sobie osoby. W czasie tych weekendów proponowane są działania, w których mamy i ich córki mogą spędzić razem czas, porozmawiać, przygotować dla siebie prezenty itp. Jest też czas na wysłuchanie wykładów na temat relacji, osobnego spotkania w gronie mam i córek, a także na indywidualne rozmowy. Również sfera duchowa nie jest zaniedbywana, w każdym bowiem weekendzie uczestniczy kapłan, który odprawia Mszę Świętą, posługuje sakramentem spowiedzi lub rozmową. – opowiada siostra Marianna.
Jak matka z córką
Na początku był jeden temat – „Jesteś dla mnie ważna”. Później powstał także drugi pt. „Droga do samodzielności”, który pozwala nauczyć się, w jaki sposób z jednej strony mieć bliską relację z córką, a z drugiej już wypuszczać ją trochę w świat. Warsztat jest tak zbudowany, aby wzmacniać więzy przyjaźni między mamą i córką, a jednocześnie poluźniać i uwalniać wolną wolę młodej kobiety. To wypuszczanie w świat jest oczywiście dostosowane do wieku dziewczynki. Oba programy są przeznaczone dla dwóch grup wiekowych.
– Wchodzące w okres dojrzewania dziewczyny wkraczają w etap buntu i rywalizacji. Często to mamom bardzo zależy na tym, by zbliżyć się do córki. Czasami zdarza się, że mama chce jej poświecić czas i powiedzieć, że jest dla niej ważna, ale córka na początku nie chce się angażować. Program sesji ma za zadanie w tym pomóc. I widać, że to działa. Kiedy patrzymy na relację mamy z córką, kiedy przyjeżdżają w piątek i kiedy wyjeżdżają w niedzielę, to zazwyczaj różnica jaka ma miejsce w ich relacji jest dostrzegalna gołym okiem – mówi siostra Marianna.
Zmiana jest możliwa, bo w warsztatach nie chodzi tylko o teorię, ale też o dzielenie się doświadczeniem. Dlatego też w prowadzeniu zajęć biorą udział także osoby świeckie, które często same są z rodzin wielodzietnych. Co więcej, warsztaty zataczają już pewien krąg, ponieważ najnowszy program warsztatu – trzeci, który niebawem wejdzie w życie – tworzy najstarsza córka Sylwii, która prowadzi dwa pierwsze warsztaty.
Instrukcja obsługi córki
Warsztaty dla ojców z córkami prowadzi ojciec wraz ze swoją dorosłą córką. Tutaj także pomaga życiowe doświadczenie. – W czasie tych spotkań widzimy, jak bardzo córkom zależy, żeby mieć relację z tatą. I tutaj to one robią wszystko, żeby ten czas jak najlepiej przeżyć – mówi siostra Nina.
Młode kobiety z jednej strony mogą raz jeszcze poczuć się małą dziewczynką w ramionach taty, jak i pokazać, że stają się już kobietą, a tatusiowie przypomną sobie czas beztroskich zabaw z „córunią” i uczą się szacunku jakim powinni ochraniać młodość dorastającej córki. W ramach sesji odbywają się wykłady na temat „pięciu języków miłości” przełożonych na relacje rodzice-dzieci. Ojciec prowadzi wykłady o „pięciu językach miłości”, a później dla ojców córka ma wykład na temat tego, jak to wygląda z punktu widzenia dziecka. – To spotkanie zawsze robi furorę. Panowie są przeszczęśliwi, kiedy mogą zobaczyć, co kryje się „po drugiej stronie” tej relacji – dodaje siostra Nina.
– Dajemy też wsparcie w takiej rozmowie „jeden na jeden”. W czasie sesji jest czas na wspólny spacer i rozmowę, ale wyznaczony jest na to konkretny moment. Ojcowie otrzymują też pomoc, w postaci karteczki z pytaniami ułatwiającymi rozmowę. Ojcom, którzy na co dzień są bardzo zapracowani, nie zawsze jest łatwo w ten sposób rozmawiać, ponieważ przez brak czasu oddalamy się od siebie i stajemy się dla siebie jak obcy – mówi siostra Nina.
Okoliczne tereny sprzyjają spacerom. Są i lasy, i rozlewiska rzeki Warty. Te są szczególnie piękne, bo w zasadzie zmieniają się wraz z porami roku. W sąsiedztwie domu sióstr znajduje się też dawny ewangelicki cmentarzyk i stara kaplica.
>>> Karmel Ducha Świętego. Miejsce, w którym każdy będzie wysłuchany [REPORTAŻ]
Na jednym razie się nie kończy
Oprócz pracy warsztatowej jest także Eucharystia, czas na zabawę, są nocne podchody i grill. Uczestnicy mają komfort bycia tylko ze sobą. Tata z córką mają wspólny pokój. Już pierwszego dnia jest spotkanie integracyjne, na którym, na przykład tatusiowie są wprowadzani w świat zabaw dziewczyn. Niestety mała liczba pokoi w aktualnie funkcjonującej części domu sprawia, że siostry mogą przyjąć bardzo ograniczoną grupę, a chętnych jest wielu. Trwa zbiórka funduszy i rozbudowa domu, z którego będzie mogło korzystać jeszcze więcej rodzin, którym zależy na pogłębieniu relacji między sobą nawzajem i relacji z Bogiem.
– Wiele razy byłam świadkiem sytuacji, kiedy tata przyjeżdża odebrać mamę z córką i wtedy córka mówi: „Tata, a ja chcę teraz z tobą”. Często jest tak, że kiedy ktoś był na jednych warsztatach, to wraca i uczestniczy też w innych, czy to z kolejnym dzieckiem, czy to w sesji dla małżeństw – opowiada siostra Nina.
– Po ostatnich warsztatach dla ojców z córkami, które były w Czmońcu, zadzwoniła do mnie pani, której córka i mąż uczestniczyli w spotkaniu i zapisała siebie z jedną córką na sesję dla grupy młodszej i siebie z drugą córką na sesję dla starszych córek – mówi siostra Marianna.
– A później zadzwoniła też do mnie, żeby zapisać swoją teściową na rekolekcje dla seniorów – dodaje siostra Nina.
Wydaje się, że nawet koty mieszkające w czmonieckim domu mają dobrze poukładane relacje międzypokoleniowe. Wokół domu biegają dwa czarne kociaki, którymi właśnie opiekuje się ich pręgowany dziadek. Później zmienia go biało-pręgowana kocia mama. Zdaje się, że prawie już przejęły warsztatową zasadę, by być z dzieckiem „jeden na jeden”.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |