Fot. Aleksander Barszczewski

Weinachtsmarkt – jarmark bożonarodzeniowy 

Jarmarki bożonarodzeniowe to wspaniała tradycja, obecna za naszą zachodnią granicą nieprzerwanie od prawie 600 lat. Wybrałem się do Drezna na najstarszy niemiecki jarmark i dałem się zauroczyć. 

W tym roku w adwent wchodziłem inaczej niż zwykle. W pierwszą grudniową sobotę wpakowałem się z przyjaciółmi do samochodu i ruszyliśmy w podróż do Drezna, na najstarszy jarmark bożonarodzeniowy w Niemczech. Słynie on przede wszystkim ze strucla (niem. Striezel), czyli słodkiego drożdżowego przysmaku, od którego też wziął swoją nazwę. Od kiedy Striezelmarkt odbył się po raz pierwszy w 1434 roku, bez jakiejkolwiek przerwy gromadzi corocznie w grudniu mnóstwo turystów. Nic dziwnego, ten klimat trudno powtórzyć. 

Fot. Aleksander Barszczewski

Idą, idą święta 

Jarmark wita mnie feerią świateł, barw, zapachów i głosów. Przeciskam się przez tłum ludzi, który wieczorami potrafi tu być oszałamiający, do straganu z ciepłymi napojami. Powiedzieć, że grzane wino schodzi jak świeże bułeczki to jak nie powiedzieć nic, choć i dla dzieci, i abstynentów znajdzie się coś dobrego. Z kubkiem gorącego napoju ruszam dalej przez rynek. O ile z początku miałem wątpliwości, czy warto jechać tyle czasu, by po prostu pooglądać stragany, skoro nie ma tam żadnych „dodatkowych atrakcji”, tak po rozpoczęciu zwiedzania moje obawy rozwiały się błyskawicznie. Choć produkty sprzedawane na stoiskach z czasem zaczęły się powtarzać, zupełnie mi to nie przeszkadzało, bo same stoiska robiły ogromne wrażenie. 

Fot. Aleksander Barszczewski

Dzieła sztuki 

Sprzedawane ozdoby choinkowe, szopki, wieńce, świeczki i inne rzeczy bledną w porównaniu ze stoiskami, z których każde jest małym (lub nawet całkiem dużym) dziełem sztuki. Ruchome figury krasnali, zimowe krajobrazy, zamki, jeżdżące kolejki, postaci z baśni, żywe zwierzęta – stoiska tworzy wszystko, co tylko człowiek może sobie wyobrazić. Połowę czasu przeznaczonego na zwiedzanie spędzam, biegając od stoiska do stoiska i wgapiając się w coraz to bardziej fantastyczne ozdoby. Kiedy dorośli gromadzą się przeważnie wokół stoisk z ciepłym alkoholem, dzieciaki tłumnie zbierają się przy szopce z żywymi owcami, które dają się nawet podrapać za uszami. 

Fot. Aleksander Barszczewski

Jarmarkowe zakupy 

Kiedy już nasyciłem się straganowymi dziełami sztuki, mój wzrok pada na to, co było wystawione… a jest na co popatrzeć. Malutkie czekoladowe rzeźby, drewniane figurki ludzi, zwierząt, a nawet całych wsi, szopki bożonarodzeniowe, ozdoby choinkowe, przyprawy, herbaty, alkohole i czego jeszcze dusza zapragnie. Do zakupów nie zniechęcają nawet ceny, które są zaskakująco… normalne, nawet jak na polską kieszeń. 

Fot. Aleksander Barszczewski

Klimat 

Jadąc do Niemiec przygotowałem się na zupełnie świecki charakter jarmarku, ale ku mojemu zdziwieniu nawiązań do Bożego Narodzenia było wcale nie tak mało. W centralnym miejscu placu pod gigantyczną, 14-metrową choinką, miejsce zajmowały rzeźby Świętej Rodziny i Trzech Króli wykonane w nowoczesnym, geometrycznym stylu. Gdzieniegdzie słychać było z głośników kolędy. Ktoś mógłby powiedzieć, że to przecież tylko stragany, równie dobrze można pójść do galerii handlowej i się obkupić świątecznymi ozdobami. Nic bardziej mylnego! Wszystkie te stragany, tłum, figury i bajki tworzyły naprawdę trudny do opisania klimat. Jeśli zastanawiasz jeszcze, czy warto jechać na Weinachtsmarkt, mówię: nie zastanawiaj się dłużej. Jedź! 

 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze