
fot. Anna Gorzelana
Wielka przygoda, szkoła charakteru, ale i sposób życia. Obóz harcerski [REPORTAŻ]
Poranne słońce delikatnie przeciska się przez ścianę sosen, pierwszy gwizdek budzi śpiący jeszcze obóz. Nie budzi jedynie wartowników, czuwających przez całą noc, oraz zastępu kuchennego, który już kończy przygotowywanie dla wszystkich śniadania. Wśród zapachu mokrej trawy i resztek nocnego ogniska zaczyna się kolejny dzień harcerskiej przygody – pełen zadań, śpiewu i cichego dorastania.
Spędzić miesiąc w lesie, by wzrastać w sile fizycznej, by wzmacniać umysł i ducha? By budować głębokie więzi z rówieśnikami i poznawać Stwórcę? Dla wielu młodych ludzi to nie jest szalony eksperyment ani wyłącznie wakacyjny survival. W Harcerską Akcję Letnią włączają się corocznie setki tysięcy harcerzy i skautów. W całej Polsce w czasie wakacji rozbrzmiewają śpiewy przy ogniskach, stukot młotków podczas pionierki – gdy budowany jest obóz, szept modlitwy o poranku i śmiech przy wspólnym gotowaniu.


O harcerzach krąży wiele legend i anegdot. Niejednokrotnie słyszałam komentarze typu: „Też kiedyś byłam harcerką – dwa tygodnie”. Jeśli ktoś sam nie może wstąpić do drużyny, najlepiej po prostu odwiedzić harcerzy w środowisku im szczególnie naturalnym – czyli w lesie. I choć spotykają się oni przez cały rok, to zwieńczeniem ich całorocznej działalności jest trwający ok. trzy tygodnie obóz w lesie. Szkoła życia, podczas której nie zawsze jest prąd, bieżąca woda czy dostęp do internetu, ale jest za to miejsce na przygodę, wspólnotę i pytania o sens. I właśnie w takich warunkach – jak pokazują doświadczenia wielu pokoleń – młody człowiek dojrzewa najpiękniej.

Harcerstwo, czyli droga wychowania
Las na jeziorem Kiełbicze. Podczas wieczornego ogniska ponad sto młodych głosów śpiewa żwawo o swych harcerskich ideałach:
„Na ścianie masz kolekcję swoich barwnych wspomnień
Suszony kwiat, naszyjnik, wiersz i liść
Już tyle lat przypinasz szpilką na tej słomie
To wszystko, co cenniejsze jest niż skarb
Po środku sam generał Robert Baden-Powell
Rzeźbiony w drewnie lilijki smukły kształt
Jest krzyża znak i srebrny orzeł jest w koronie
A zaraz pod nim harcerskich dziesięć prawd”.

Wspomniany gen. Robert Baden-Powell to twórca skautingu, z którego w Polsce „wyrosło” harcerstwo. Wśród polskich organizacji harcerskich największą i najstarszą jest Związek Harcerstwa Polskiego. Młodszy od niej jest Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej – i to właśnie obóz ZHR odwiedziłam w lesie nad jeziorem Kiełbicze. ZHR to ogólnopolska organizacja harcerska, która stawia na wychowanie w duchu chrześcijańskim i patriotycznym, w oparciu o sprawdzony system małych grup – zastępów.
– W harcerstwie nie chodzi tylko o fajne spędzanie czasu – mówi jedna z druhen przybocznych, czyli osoba współodpowiedzialna za wychowanie młodszych harcerek. – Tutaj uczymy się wielu rzeczy, odkrywamy wartość służby, przyjaźni, wytrwałości. Tego nie da się nauczyć z książki ani w szkolnej ławce.

Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej powstał w 1989 r. jako kontynuacja idei przedwojennego harcerstwa. Od początku był odpowiedzią na potrzebę odnowienia harcerskiego etosu – z naciskiem na formację duchową i patriotyzm, przy jednoczesnym odrzuceniu wpływów politycznych. Organizacja działa dwutorowo – osobno dla dziewcząt i chłopców – gdyż nastolatkowie rozwijają się inaczej i w innych rytmach. Takie podejście pozwala lepiej dopasować metody wychowawcze podczas zbiórek zastępów czy zajęć dla drużyn, jednak podczas wielu wydarzeń harcerki i harcerze współpracują ze sobą.
Zgadza się z tym phm. (podharcmistrzyni) Marta Błaszczyk, która po raz 14 jest na obozie, tym razem już jako komendantka całości. – Podjęłam się funkcji komendantki obozu, ponieważ uważam, że obóz harcerski to jeden z najlepszych sposobów spędzenia wakacji – wśród rówieśników, na łonie przyrody, bawiąc się i ucząc. Harcerze i harcerki w czasie obozu otrzymują wiele odpowiedzialnych zadań: wartują, codziennie inny zastęp (5-8 osób) gotuje posiłki dla pozostałych 100 uczestników obozu. Uczą się pierwszej pomocy, biegają, sprawdzają umiejętności posługiwania się mapą i kompasem, budują szałasy, śpiewają przy ogniskach. Wszystko dzieje się w oparciu o chrześcijańskie wartości: braterstwo, służbę i przyjaźnie, które później zostają na całe życie. To już mój 14 obóz, jeżdżę na nie od piątej klasy szkoły podstawowej – wiele od harcerstwa dostałam, a teraz staram się choć kawałek tego dobra oddać kolejnym harcerskim pokoleniom – dzieli się komendantka obozu nad jeziorem Kiełbicze.


Ognisko zamiast wi-fi
Las pachnie dymem, żywicą i czystym powietrzem. Niedaleko namiotów widzę rozwieszone na sznurkach pranie i buty schnące po deszczu – w tym roku go nie brakowało, ale i tak druhny i druhowie są zadowoleni. Tutaj nie ma sklepów, a posiłki gotuje się w kuchni zbudowanej samodzielnie przez harcerzy. Codziennie inny zastęp (czyli grupa 4–8 osób) – odpowiada za przygotowanie posiłków dla całego obozu.

Dzień obozowy zaczyna się wcześnie – od modlitwy, apelu i rozgrzewki. Potem czas na zajęcia: pierwsza pomoc, pionierka, terenoznawstwo, szałasownictwo, śpiew, gra terenowa. Długo by wymieniać, trudniej znaleźć przestrzenie, w których harcerki i harcerze się nie rozwijają.
– Chciałabym jeszcze podejść chłopaków, wiem, gdzie trzymają proporce! – słyszę w kolejce po obiad rozmowy dwunastoletnich druhen, które marzą o nocnym zakradaniu się do cudzych podobozów, by przechytrzyć ich wartę i zdobyć szczególnie cenny element obrzędowości innej drużyny.

Harcerze, z którymi rozmawiam mówią, że w mundurze przeżywają swoją przygodę życia. – Nie ma tu prądu ani zasięgu. I to jest super – mówi jeden z najmłodszych druhów. – Nikt nie gapi się w telefon, tylko wszyscy są razem. – Podczas kłótni nie da się uciec do sieci, „trzeba” to rozwiązać.
Przy zbudowanych przez harcerzy kapliczkach codzienna modlitwa jest naturalną częścią rytmu dnia. Dla wielu harcerzy to okazja, by po raz pierwszy doświadczyć tego, że wiara może być osobista, wspólnotowa i piękna.

Wychowanie przez przykład
Niektóre z harcerskich piosenek śpiewanych przez druhny i druhów opowiadają o kolejnych pokoleniach harcerzy, którzy w pewnym momencie zachwycą się tym sposobem spędzania czasu.
„Załóż mundur i przypnij lilijkę, czapkę na bakier włóż. W szeregu stań wśród harcerzy i razem z nimi w świat rusz” – można usłyszeć podczas wieczornych ognisk.


Drużynowi i instruktorki w ZHR to nie etatowi wychowawcy, tylko uformowani w skautingu wolontariusze. Większość z nich to studenci, ale i młodzi rodzice, osoby pracujące zawodowo. Wakacje spędzają w lesie, ucząc i towarzysząc młodszym.
– Harcerstwo to dla mnie ogromne dobro, które kiedyś dostałam i teraz chcę przekazać dalej – mówi Marta, komendantka obozu. Przeszła przez każdy etap harcerskiej drogi – była zuchenką, harcerką w zastępie, później zastępową, przyboczną i drużynową. Dziś jest hufcową, a podczas obozu komendantką. Czuje się odpowiedzialna za to, by młodzi mogli tutaj wzrastać tak, jak ona kiedyś.

Co po obozie?
Po powrocie z obozu harcerze rzadko wracają tacy sami. I choć są brudni, zmęczeni i pogryzieni przez komary – to w oczach mają błysk, na ramieniu nowe sprawności, a może i nowe sznury funkcyjne. Doświadczyli przyjaźni, wyzwań, służby. Nauczyli się budować, współpracować, słuchać i ufać, teraz więc przez cały rok będą spotykali się na zbiórkach, radach, ogniskach czy na wydarzeniach stanowiących służbę – nadal wzrastając.
Dla wielu z nich to nie tylko pół wakacji spędzonych w lesie, ale i wejście w świat wartości, które nie kończą się wraz z ze zdjęciem munduru. Bo harcerstwo to nie tylko krótka przygoda, ale pewien lifestyle – droga, która trwa całe życie.











Galeria (11 zdjęć) |
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |