Wigilia dla samotnych parafian. Kilku młodych, rodzina z instrumentami i bezdomny mężczyzna
Kiedy ks. Michał Tomiak organizował parafialną wigilię dla osób samotnych spodziewał się grupy seniorów z wielkich blokowisk. Tymczasem przyszło kilka młodych osób i jeden bezdomny. Potrzebowali wspólnoty, bliskości. Znaleźli ją w parafii. Bo po to przecież ona jest.
Parafia to ta część Kościoła, która jest najbliżej wiernych. Nie stanowi „centrum usług religijnych”, ale jest realną wspólnotą. A przynajmniej powinna nią być. Jej zadaniem jest bycie blisko ludzi. Zwłaszcza tych samotnych i potrzebujących. I zwłaszcza teraz, w okresie świąt Bożego Narodzenia. Dużo ostatnio mówi się o Kościele synodalnym. O Kościele, który jest otwarty na każdego, i którego struktury nie są skostniałe, ale tętnią życiem. To marzenie, do którego chcemy dążyć. Do jego realizacji potrzebna jest synergia duchownych i świeckich. Zaangażowanie i traktowanie poważnie tych najbardziej podstawowych i lokalnych szczebli wspólnoty Kościoła jest warunkiem dobrego przeżywania procesu synodalnego. Jednak to tylko teoria. A liczy się praktyka.
Drobne, ale ważne gesty
Wierni często postrzegają Kościół przez pryzmat swojej wspólnoty parafialnej. Im lepiej funkcjonuje, tym lepsze zdanie mają o instytucji jako takiej. Ważne są więc przykłady, dzięki którym można zobaczyć prawdziwą troskę o wiernych. A czasem naprawdę nie trzeba wiele. Wystarczy zimą wystawić ogrzewacze dla tych, którzy z powodu pandemicznych limitów nie zmieścili się do Kościoła lub zorganizować dodatkowe krzesła dla tych, którzy z tego samego powodu wiosną lub latem nie mogli wejść do świątyni.
W okresie Bożego Narodzenia troska Kościoła o wiernych powinna mieć – i najczęściej ma – szczególny wymiar. Organizowane są wigilie dla bezdomnych i potrzebujących. Rozdawane są paczki, prezenty dla ubogich czy dla dzieci z biedniejszych rodzin. W te wszystkie działania zaangażowana jest Caritas lub inne organizacje kościelne. Wsparcie dają też parafie. To wsparcie ma często bardzo indywidualny charakter. W niektórych parafiach organizowane są wigilie dla osób samotnych. Czasem przychodzi na te spotkania zaledwie kilka osób. Ale skoro Pan Bóg przychodzi do każdego osobiście, to i Kościół nie może koncentrować się tylko na wielkich eventach, ale powinien dbać również o tworzenie nawet najmniejszych przestrzeni spotkania. Tak rodzi się wspólnota i tak rodzą się relacje. – Dla chrześcijan jest logiczne, że w święta, które mówią o Bożym Narodzeniu, o Jego obecności, o Rodzinie szuka się relacji i bycia razem. To święta na wskroś wspólnotowe. To jest też jakaś część polskiej kultury, że zostawiamy pusty talerz na stole, pokazując naszą otwartość na drugiego człowieka. Należy łączyć to z przychodzeniem Boga, który obdarza nas swoją obecnością – mówi ks. Michał Tomiak z poznańskiej parafii pw. św. Rocha, który od dwóch lat organizuje wigilię dla osób samotnych. Nie zjawiają się na niej tłumy, ale nie o to przecież chodzi. Ważna jest obecność.
>>> Świąteczne spotkania dla osób w kryzysie bezdomności i ubóstwa [CO, GDZIE, KIEDY]
Młodzi, a nie seniorzy
Co ciekawe, na parafialną wigilię nie przychodzą seniorzy, a wydawałoby się, że to im najbardziej doskwiera samotność.
– Pierwszy raz organizowałem tę wigilię dwa lata temu, 24 grudnia o osiemnastej. To ważne, żeby odbywała się ona właśnie w tym czasie, kiedy inni także zasiadają do wigilijnego stołu. Przyszło wówczas zaledwie kilka osób. To były osoby młode. Wcale nie seniorzy, ale młodzi ludzie. Nie wiem, dlaczego byli sami w święta. Nie wypytywałem. To byłoby nie na miejscu. Ale podejrzewam, że chodziło o jakieś kłótnie rodzinne albo po prostu o duże odległości od bliskich. Nie chcieli być sami, więc przyszli do nas. I o to chodzi. Nie szkodzi, że nie przyszły tłumy. Dla mnie i dla naszej parafii każdy jest ważny. Każdy – podkreśla ks. Tomiak. – Przyszła też jedna osoba bezdomna. Szukała drogi do noclegowni. Mężczyzna zjadł z nami kolację wigilijną, zaopiekowaliśmy się nim nieco. Przyjechała też nasza zaprzyjaźniona rodzina z instrumentami. Prawie do pasterki siedzieliśmy i śpiewaliśmy kolędy. Było wesoło. Później odwiozłem mężczyznę do noclegowni, w której uzyskał potrzebną pomoc – opowiada ks. Michał.
Czasem definiuje się kapłaństwo jako bycie dla innych. To wymaga poświęcenia, nieustannego spalania się dla tych, wśród których wykonuje się duszpasterską robotę. Ks. Michał Tomiak w rozmowie z misyjne.pl przyznaje, że kluczowe dla zdrowej wspólnoty jest to, by proboszcz, by ksiądz był blisko parafian. – Nie wyobrażam sobie, żeby ksiądz, a szczególnie proboszcz, który jest pasterzem wspólnoty wyjeżdżał w czasie Wigilii ze swojej parafii. Moja rodzina to rozumie. Wie, jakie mam powołanie i gdzie jest moje miejsce w tym czasie. A ono jest przy tych, którzy nie mają nikogo, czują się samotni, wykluczeni, mają problemy. Chciałbym, żeby probostwo zawsze było otwarte na każdego, kto chce przyjść, porozmawiać albo o coś poprosić – zaznacza.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |