Wiliorze, Herody i szczodraki – te tradycje bożonarodzeniowe wciąż są żywe w Łódzkiem
Kolędowanie od początku Adwentu aż po Trzech Króli, karmienie zwierząt opłatkiem w wigilijną noc, czy rzucanie owsem na świętego Szczepana Męczennika to do niedawna powszechne tradycje bożonarodzeniowe w Łódzkiem. Które z nich są wciąż żywe opowiedziała Olga Łoś, etnolog z MAIE w Łodzi
„Wiele tradycji bożonarodzeniowych jest wspólnych dla różnych regionów, choć noszą różne nazwy. Głównie chodzi o kolędowanie. Grupy kolędników odwiedzające domy spotyka się najczęściej od Wigilii aż do Trzech Króli, ale to nie jest regułą” – powiedziała PAP Olga Łoś, etnograf z Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi.
Kolędowali głównie kawalerowie. Była to okazja, żeby odwiedzić mieszkające we wsi panny, życzyć im rychłego zamążpójścia, a przy okazji sposobność, żeby podpatrzeć, czy panna jest gospodarna.
Kolędowanie, czyli odwiedzanie domów w wesołej gromadzie przebierańców, którzy odgrywają scenki, czy wykonują przyśpiewki życząc pomyślności gospodarzom, występowało głównie w okresie od Bożego Narodzenia do Trzech Króli. Zdarzały się jednak już wcześniej – od początku Adwentu albo od św. Mikołaja.
Na Kaszubach popularna jest to Gwiazdka albo Gwiżdże. W Sławatyczach w Lubelskiem tradycją są parady kawalerów przebranych za Brodaczy ze Sławatycz. W Łódzkiem tradycji kolędniczych związanych z Bożym Narodzeniem zostało już niewiele, ale jest jeden ciekawy i dotyczy Wigilii.
„We wsi Łęka koło Łęczycy został wciąż żywy zwyczaj odwiedzania domów w Wigilię. To Wiliorze. 60 lat temu ten zwyczaj opisały badania etnograficzne MAIEw Łodzi. Kiedy w tym roku ponownie przeprowadziliśmy badania w tej wsi, okazało się, że Wiliorze przetrwali i nadal w Wigilię można się spodziewać, że zastukają do drzwi” – powiedziała Olga Łoś z Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi.
Wśród postaci, w które wcielają się uczestnicy wigilijnego kolędowania są m.in. marszałek, anioł, diabeł, Żyd, baba, ułani. Według Olgi Łoś Wiliorze poza rejonem Łęczycy występują w okolicach Sieradza.
Jeszcze niedawno w centralnej Polsce spotykało się tzw. Herodów, którzy, odwiedzając domy, odgrywali wcześniej wyuczone scenki nawiązujące do Bożego Narodzenia, Heroda i rzezi niewiniątek.
W wielu regionach, także w Łódzkiem, aktywność kolędników rosła przed świętem Objawienia Pańskiego (Trzech Króli) – chodzono „po szczodrokach”. To nazwa związana z ciastkami drożdżowymi – szczodrakami, które wypiekały panie domu, żeby obdarować gości. Miały różne kształty (serduszka, podkówki, warkoczyki, drabinki). Ta tradycja zdaje się odżywać, a szczodraki znalazły się na ministerialnej liście produktów regionalnych.
Ciekawą tradycją jest święcenie owsa i posypyanie się ziarnem w drugi dzień świąt. Święcenie owsa wciąż się tego dnia odbywa i przywołuje pamięć o tym, jak Szczepan, pierwszy męczennik chrześcijaństwa, podczas kamienowania błogosławił swoich prześladowców. W rejonie Łowicza i Rawy Mazowieckiej w Łódzkiem jeszcze niedawno była żywa tradycja obsypywwania owsem księdza, a i siebie nawzajem parafianie także szczodrze obsypywali ziarnem. Co dowcipniejszy proboszcz potrafił przy tej okazji dać reprymendę krnąbrnym parafianom używając żołędzi, orzechów albo kasztanów.
W Łódzkiem do niedawna było kilka miejsc, gdzie tę tradycję kultywowano. Najsłynniejsze to parafia św. Marcina w Wysokienicach koło Rawy Mazowieckiej i parafia w Domaniewicach. W tej pierwszej już tylko tradycyjnie poświęcimy owies, ale parafii domaniewickiej można się spodziewać, że wieloletniej tradycji stanie sie zadość.
„Jest taki zwyczaj i on się u nas w parafii zachowuje. Tego dnia tradycyjnie święcę owies, zwykle przechodząc przez kościół i wtedy jest ta chwila, kiedy na kapłana sypie się ziarno. Kiedy w ubiegłym roku zrobiłem to od ołtarza, było wielkie rozczarowanie, bo parafianie czekali z owsem” – powiedział PAP ksiądz Wojciech Wawrzyniak, proboszcz parafii św. Bartłomieja Apostoła w Domaniewicach.
Dodał, że inny bożonarodzeniowy zwyczaj na polskiej wsi niestety, zanika. Gospodarze po wieczerzy wigilijnej, a przed Pasterką szli do stajni i obory ze specjalnym, kolorowym opłatkiem i karmili nim konie i krowy. Kolorowy opłatek dla zwierząt (różowy, zielony czy niebieski) był powszechnie dołączany do opłatka roznoszonego po domach. Teraz nawet w wiejskich parafiach jest już rzadkością.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |