Włoska ginekolog: wiem, że żyję z konkretnego powodu [ŚWIADECTWO]
Elisa z Brescii jest mężatką i matką trzech dziewczynek. Pracuje jako ginekolog w szpitalu. Jest kobietą, która na co dzień z pasją i entuzjazmem żyje misją lub różnymi misjami, które są jej życiowymi i zawodowymi zobowiązaniami. Dwadzieścia lat temu odwiedziła mnie w Temento w Senegalu i od tamtej pory łączy nas piękna przyjaźń pisze o. Flavio Facchin OMI.
Elisa, co możesz nam powiedzieć o sobie, o swoim życiu?
Komu nigdy nie zadano pytania: co chcesz robić w życiu? Jaki jest cel twojego istnienia? I kto sprawia, że tak ciężko pracujesz? Jaki jest twój powód do życia? Są to pytania, które zadajemy sobie nie tylko w młodości, ale które mogą okresowo pukać do drzwi naszego serca. Odpowiedź, której udzieliłem sobie w młodości i którą odkurzam, gdy zdarza mi się stracić kierunek i motywację do działania, brzmi: chcę, aby moje życie było po coś, chcę zrobić różnicę, chcę żyć dla czegoś wielkiego. I tak jak w filmie „Stowarzyszenie umarłych poetów”, nie chcę znaleźć się na końcu mojej egzystencji i odkryć, że nie żyłem.
Powiedziałaś, że „chrzest czyni nas misjonarzami” i że żyjesz swoją misją, wkładając w nią serce…
Tak. Wychodząc od „granitowego aksjomatu”, że „Bóg istnieje i stworzył mnie z powodu”, spędzam moje życie podążając za tym, co On mi daje krok po kroku, poprzez sytuacje, w których mnie stawia i wybory, które mi proponuje. Zawsze pamiętając, że to nie jest przypadek, że trafiłem na tę Ziemię w konkretnym momencie historii, w konkretnym mieście i w konkretnej rodzinie. Tak więc w wieku 47 lat jestem żoną anestezjologa od 18 lat, matką trzech córek w wieku 16, 14 i 11 lat, lekarzem szpitalnym ginekologiem, siostrą z czterema braćmi, córką 80-letnich rodziców, przyjaciółką z coraz większą liczbą osób wśród moich znajomych. W każdej z tych sytuacji moją misją jest wkładanie w nią serca, z pasją i entuzjazmem. Bo to jest sposób, aby czuć się żywym, kochanym, szczęśliwym.
>>> Od marzeń o wielkich pieniądzach i sławie do bycia oblatem [ŚWIADECTWO]
A jak to wygląda w praktyce?
Konkretnie? Każda mała rzecz może być okazją do kochania: zrobienie obiadu, posegregowanie butów leżących w pobliżu, wykonanie prac domowych, odpisanie na wiadomość lub e-mail, zadzwonienie do kogoś, od kogo dawno się nie odzywałam, posłuchanie moich córek, pójście na spacer z mężem lub na narty z przyjaciółmi, zrezygnowanie z czegoś z powodu nieoczekiwanego zdarzenia, wykonywanie mojej pracy nie czekając na koniec zmiany, ale żyjąc nią intensywnie… wszystko można przeżyć, mając przed oczami zdanie Jezusa: „Cokolwiek uczyniliście najmniejszemu z moich braci, Mnieście uczynili” (Mt 25:40). W tym ciągłym napięciu, nawet z ograniczeniami, porażkami i chwilami zmęczenia, idę przez życie szukając Jezusa i pozwalając Mu mnie znaleźć.
Elisa, jeszcze jedno słowo dla naszych czytelników
Życzę tobie i wszystkim, abyście słuchali swoich najgłębszych pragnień, które są głosem Boga w was. Życzę wam, abyście wyruszyli w drogę z innymi, którzy z powagą i radością pragną uchwycić sedno życia. Życzę wam, spotkania mistrzów, wzorców do naśladowania, duchowych ojców i matek, którzy pomogą wam rozeznać, co naprawdę ma znaczenie i poprowadzą w wypełnianiu misji, do której jesteście wyjątkowo powołani. Twoja misja nie jest daleko, jest tutaj, jest teraz. I miej pewność! Bóg wie, czego potrzebujesz i da ci to, abyś mógł żyć w pełni jako dziecko Króla.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |