fot. Magdalena Górfińska // WFDiF

Wojna to nie zabawa [RECENZJA] 

9 września w kinach pojawi się film „Orlęta. Grodno ‘39”. To obraz, który opowiada o bohaterskiej postawie mieszkańców Grodna, którzy bronili swego miasta przed zajęciem go przez wojska sowieckie. Sowieci brutalnie zamordowali tych, którzy bronili swych domów. 

Dziś Grodno to miasto na Białorusi, jednak przed wybuchem II wojny światowej znajdowało się na terenie Rzeczypospolitej. Już na początku wojny miasto zajęli Sowieci. Agresja ZSRR na Polskę rozpoczęła się 17 września 1939 r., a już 20 września wojska Stalina zaczęły zdobywanie Grodna. Mieszkańcy miasta walecznie bronili się do 22 września. Nazywa się ich „Orlętami grodzieńskimi”. Nie jest to zbyt znany epizod z frontów II wojny światowej. Warto go więc poznać – zwłaszcza, że dostajemy właśnie możliwość filmowego spotkania z tą historią.

Być jak Zbyszko z Bogdańca

„Orlęta. Grodno ‘39” to film, który od początku nie próbuje nawet udawać, że przedstawiona w nim historia będzie miała happy end i będzie jakąś sielankową opowieścią, choć rozgrywająca się w czasach wojny. Nie, dostajemy za to bardzo smutny i przejmujący obraz – a zarazem bardzo wciągający. Przed wakacjami 1939 r. grupa młodzieży z Grodna przygotowuje przedstawienie, chcą wystawić „Krzyżaków” Henryka Sienkiewicza. Główny bohater filmu – Leon Rotman, dwunastoletni Żyd zafascynowany polską kulturą – rywalizuje ze swoim kolegą o główną rolę – Zbyszka z Bogdańca. I jeden, i drugi chciałby wcielić się w rolę dzielnego rycerza. „Zmierzymy się po wakacjach” – słyszymy w pewnym momencie, w nawiązaniu do rycerskich pojedynków. I już wtedy możemy się spodziewać, że po wakacjach dojdzie do pojedynku – tylko nie będzie to zabawa. Marzenia o kulturze rycerskiej zostaną brutalnie skonfrontowane z życiem. Okaże się, że młodym chłopakom przyjdzie zmierzyć się z rycerskością w życiu, a nie na scenie. Niepokojąco ogląda się już te pierwsze pół godziny filmu – a to przecież wakacje, niby najbardziej beztroski czas w roku… Tylko że w tyle głowy wiemy, że po tych wakacjach wszystko będzie już inne. Bohaterowie przekonają się o tym brutalnie już 1 września. Leon w wakacje zaczyna uprawiać sport. W pewnym momencie pyta swojego trenera: „Czy dostaniemy tę olimpiadę w 1944 roku?”. Jak bardzo widza boli to pytanie, gdy wie, jak potoczy się historia kolejnych lat… 

Premiera filmu, fot. PAP/Tomasz Gzell

To szkoły nie będzie?

„Metryka może decydować o życiu” – to kolejne zdanie, które pada jeszcze w trakcie wakacji, a które tak wiele mówi o nadciągającej pożodze. Wreszcie nadchodzi 1 września, czas więc na powrót do szkoły. Jeszcze przed lekcjami Leon rozmawia z matką. „Niemcy zaczęły wojnę” – mówi rodzicielka. „To szkoły nie będzie?” – pyta może z delikatną nadzieją w głosie Leon. „Będzie, będzie” – mówi matka. Przecież Niemcy są tak daleko… Jednak już pierwszy dzień szkoły pokazał, jak wygląda rzeczywistość wojenna. W trakcie apelu zaczyna się nalot na Grodno. Szkoła zostaje zbombardowana. I widz wtedy przypomina sobie słowa matki sprzed kilku minut: „Będzie, będzie…”. Wojna to nie zabawa. I okrutnie zmienia rzeczywistość. Nam na ekranie pokazano, jak wojna wpływa na najmłodszych. Przecież dzieci nie są oderwane od społeczeństwa. Dla nich wojna to także ogromny dramat i cierpienie, a czasem – co pokazuje i film w reżyserii Krzysztofa Łukaszewicza – i utrata życia. Widzimy, jak w jednym momencie grodzieńscy nastolatkowie, żyjący dotąd szkolnym spektaklem i pierwszymi miłościami, dojrzewają. Choć metryka wciąż pokazuje 12 lat – to oni stają się dorośli. Dzieci idą na wojnę – ich dzieciństwo zostało przerwane. Za naszą wschodnią granicą teraz znów trwa wojna, i znów agresorem jest Rosja. Niepokojąco ogląda się film o Orlętach właśnie teraz. Te obrazy tak bardzo przypominają nam doniesienia, które od 24 lutego dochodzą do nas z Ukrainy. 

Co ma do powiedzenia dwunastolatek

Zaletą filmu „Orlęta. Grodno ‘39” jest to, że choć opowiada o wielkiej historii, to robi to w sposób kameralny. To nie jest bowiem film o polityce, układach, zmianach na frontach itp. To kameralna opowieść skupiona wokół dwunastolatka – i pokazana z jego perspektywy. Zamiast globalnego spojrzenia na wojnę – mamy spojrzenie bardzo osobiste. Widzimy dramat konkretnego człowieka. Nawet jeśli sam Leon jest postacią fikcyjną – to możemy założyć, że jego doświadczenie było codziennością podczas wojny. W krótkim czasie jego życie zmieniło się diametralnie – marzył o graniu rycerza, średniowiecznego żołnierza, a teraz sam stał się żołnierzem. Dzielnie – na ile potrafił – włączył się w obronę swojego miasta. Wojna zmienia wszystko. Symboliczna jest scena, gdy Leon ma pójść po wodę dla żołnierzy. I nagle tak prozaiczna czynność, jak pójście do studni, staje się walką na śmierć i życie. Pójście po wodę staje się aktem odwagi i czynem bohaterskim. Zresztą, nasz młody bohater wielokrotnie pokazuje, że odwagi mu nie brakuje. Do samego końca – co symbolicznie zobaczymy w ostatniej scenie z jego udziałem. 

fot. Magdalena Górfińska // WFDiF

Obraz polskiego społeczeństwa

Dostaliśmy bardzo dobry film historyczny, który w ciekawy sposób opowiada o mało znanym epizodzie II wojny światowej. Osobiście za filmami wojennymi nie przepadam – ten mnie jednak naprawdę poruszył – choć jest to obraz smutny i niepokojący. Twórcy skupili się nie tylko na okrutnym obliczu wojny. „Orlęta. Grodno ‘39” pokazuje też, jak skomplikowane i niejednolite było społeczeństwo polskie na chwilę przed wybuchem II wojny światowej. Różne narodowości, różne poglądy – w konsekwencji też różne podejście do wojny i do agresora. Ma to wpływ także na osobisty dramat, który przeżywają bohaterowie. Warto też zwrócić uwagę na dobrą muzykę i świetną scenografię (jako poznaniak zauważyłem nawet, które sceny kręcone były w moim mieście). Film nie ucieka od brutalnych, wręcz naturalistycznych obrazów. Ciarki przechodzą widza, gdy nasi nastoletni bohaterowie widzą trupy w wodzie. Lub gdy widzimy trupa i żerujące na nim ptaki – chyba kruki. Wojna nikogo nie oszczędza, jest brutalna dla wszystkich. A do tego wszystkiego trzeba jeszcze dodać naprawdę dobra grę aktorską. Najpierw należy wyróżnić Felka Mateckiego. Aktor młodego pokolenia, znany dotąd z roli Wojtka w tasiemcu „M jak miłość”, bardzo dobrze wcielił się w rolę chłopaka, któremu zawalił się świat, ale który wciąż chce działać. Ale poza nim na ekranie widzimy też m.in. Jowitę budnik, Bartłomieja Topę czy Leszka Lichotę. Te nazwiska to prawie zawsze gwarancja sukcesu – nie inaczej jest i tym razem. Warto obejrzeć „Orlęta. Grodno ‘39” – to film, który zwłaszcza teraz może nas naprawdę mocno poruszyć. 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze