Wrocław – to teraz święte miasto
Pojechali do Taizé… czyli do Wrocławia. Zostawili ciepło świątecznego i domowego ogniska. Zamiast długiego snu w łóżku i wygodnego miejsca blisko choinki, wybrali przedział klasy drugiej w pociągu. Zamiast kolejnego kawałka sernika czy piernika wybrali dwa dni intensywnej pracy, by przygotować 42. Europejskie Spotkanie Młodych. Zamiast hucznej zabawy sylwestrowej, wybrali dni może i radosne, ale jednak wypełnione skupieniem i wyciszeniem.
Rano, w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, grupa 35 wolontariuszy z Warszawy stawiła się w komplecie w holu Dworca Centralnego w Warszawie. Zbiórka, pierwsze uściski dłoni, lista obecności i… do pociągu! Czekała ich (jak na wyprawy w ramach Taizé) niedługa trasa. Kilka godzin, by ze stolicy Polski dostać się także do stolicy – tyle że Dolnego Śląska.
Taizé z pokolenia na pokolenie
Na początku, jeszcze przed godziną zbiórki, było kilka osób. Zauważyłem dwie kobiety; po krótkiej rozmowie okazało się, że to Ania i jej mama – pani Małgorzata. Taizé to u nich tradycja rodzinna. Pani Małgorzata na Europejskim Spotkaniu Młodych w Wiedniu (w 1993 roku) poznała swojego przyszłego męża. Teraz, już na trzecie z kolei spotkanie młodych, odprowadza swoją córkę. Żartujemy że może i ona kiedyś „z Taizé” wróci z narzeczonym? – Córka podtrzymuje rodzinną tradycję – mówi pani Małgorzata i po tym, jak widzi relacje z kolejnych Europejskich Spotkań mówi, że mimo upływu lat i międzypokoleniowej wymiany zostało w nich to, co najważniejsze – kościec, którym jest spotkanie ludzi wiary.
Zrobić coś więcej
Ania, dwa lata temu, była Bazylei, rok temu w Madrycie. – Tym razem postanowiłam zostać wolontariuszką. Europejskie Spotkanie w moim kraju? Muszę dać z siebie coś więcej – mówi. Wolontariusze, w momencie wyjazdu, nie wiedzieli jeszcze, co ich spotka na miejscu, jakie zadania będą mieli do wykonania. Na pewno ich głównym wyzwaniem będzie logistyka związana z przyjazdem tysięcy młodych. Oni, na miejscu, będą już w sobotę.
>>> Wrocław: od 28 grudnia do 1 stycznia – 42. Europejskie Spotkanie Młodych
Po krótkiej chwili dołączają kolejni wolontariusze, miejsce zbiórki się wypełnia. Gdy pytam następne osoby o to, czym dla nich jest Taizé, słyszę wiele przymiotników i określeń, ale wszystkie sprowadzają się tak naprawdę do jednego, do ekumenizmu. – Jadę po raz pierwszy jako wolontariusz – mówi Dominika. Obok jej kolega – Antek – podbija piłkę do nogi. Ze śpiworami na plecach wyglądają tak, jakby jechali na obóz sportowy albo w góry, na wspinaczkę. Choć z tym wspinaniem to nie do końca inna parafia. Od tych, z którymi w ostatnich dniach i tygodniach rozmawiam o Taizé słyszę, że te dni pomagają im rozwijać i pogłębiać swoją wiarę. Mimo że przecież nie spotykają się z ludźmi dokładnie tacy, jak oni. To są protestanci, ewangelicy, prawosławni. Także wtedy, gdy spotykają katolików, to niekiedy prezentują oni inną formę przeżywania wiary.
Chrześcijanie wielu odcieni
Dla Ani niezwykle cennym doświadczeniem jest to, że czuwanie i modlitwa przyciąga nie „tylko” katolików, ale chrześcijan wszystkich wyznań. – Przeżywanie wiary wygląda nieco inaczej w zależności od kraju, z którego pochodzimy – mówi mi. Moi rozmówcy podkreślają, że spotkanie z tym innym bratem i siostrą w wierze, nie burzy ich pojmowania wiary i jej przeżywania. Co więcej – wzmacnia, poszerza horyzonty oraz pogłębia relację z Bogiem i drugim człowiekiem. – Młodzi podkreślają, że przynajmniej raz w oku dobrze jest zobaczyć, że w innych krajach mają swoich rówieśników, którzy podzielają te same, podobne wartości, że Bóg to dla nich tak samo ktoś żywy, ważny i nieustannie obecny w życiu.
Jest jeszcze jeden aspekt, który zdecydował o tym, że młodzi postanowili zostać wolontariuszami 42. Europejskiego Spotkania Młodych. – Dzięki pomocy w przygotowaniach możemy wcześniej spotkać i lepiej poznać braci z Taizé – dodaje Dominika. Gdy publikujemy ten artykuł, oni już są na miejscu i pewnie mają pełne ręce roboty. Z Warszawy do Wrocławia pojechało 35 wolontariuszy. Podobne grupy wyjechały z innych miast.
Bez fajerwerków
Co sprawia, że ten ekumenizm w wydaniu Taizé zdaje egzamin od tylu już lat? – Prostota, spokój i nadzieja, którą człowiek przekazuje drugiemu człowiekowi – odpowiadają. I coś, czego do końca nie da się uchwycić i nazwać. To coś, co unosi się nad i między uczestnikami… – Angielski nie jest moją mocną stroną, dlatego niesamowite dla mnie jest to, że nieważne kto i nieważne z jakiego kraju, każdy z każdym potrafi się porozumieć, bez słów – mówi Dominika. I jeszcze coś – minimalizm. Ci, którzy byli już w Taizé we Francji, doceniają prostotę tego miejsca. Mimo że przez kolejne lata przyjeżdża tam wielu pielgrzymów, nadal można tam złapać przestrzeń, oddech, znaleźć miejsce i czas do wyciszenia. Tak samo jest na corocznych Europejskich Spotkaniach.
Chcąc nie chcąc… Taizé wpisuje się więc w to, o czym świat ostatnio dużo i głośno mówi. To dwa filary Taizé. Po pierwsze – ekumenizm, dialog między kulturami i wyznawcami poszczególnych denominacji chrześcijańskich; tak bardzo potrzebny w świecie trawionym przez konflikty i niezrozumienie. Po drugie, prostota i minimalizm, czyli coś do czego namawiają ci, którym leży na sercu przyszłość naszej planety. Prostymi i małymi środkami osiągać wielkie rzeczy. Bracia z Taizé, wolontariusze i uczestnicy – wszyscy robią wielką rzecz, i to bez fajerwerków. Zresztą… one też już są passe. Nie tylko w sylwestra.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |