Wspólnota ślepych [FELIETON]
Na pierwszy rzut oka tytuł tego tekstu brzmi oskarżająco. I być może jest w tym trochę racji. Bo często bywamy wewnętrznie niewidomi, zaślepieni na własne życzenie. Ale na szczęście w życiu chrześcijan jest jeszcze inna perspektywa. Taka, która przemienia przekleństwo w błogosławieństwo, naszą ślepotę w przejrzenie.
Nie ma ludzi, którzy są zaślepieni, a inni nie są. W jakimś obszarze, w mniejszym lub większym stopniu, każdy z nas jest w ten sposób ubogi i niewolny. Nie wszyscy jednak się do tego przyznają. Tracą w ten sposób szansę na jedno z najważniejszych doświadczeń, jakie może przeżyć chrześcijanin. Ale tracą też szansę na jedno z najważniejszych doświadczeń, jakie może przeżyć Kościół w wymiarze wspólnotowym.
To co przyciąga Jezusa
Prorok Izajasz mówi o Jezusie, że On jest tym, który jest posłany by „głosić dobrą nowinę ubogim, by opatrywać rany serc złamanych, by zapowiadać wyzwolenie jeńcom i więźniom swobodę” (por. Iz 61, 1). I rzeczywiście tak jest. Widzimy to w Ewangeliach. Ludzka bieda, ubóstwo, zniewolenie, miejsca, to, że jesteśmy w jakiś sposób niewidomi – niezależnie od tego, czy traktujemy te rzeczy dosłownie, czy metaforycznie – to wszystko przyciąga Jezusa. – Nie chodzi jednak o to, żebyście zepsuli sobie życie, żeby zobaczyć te słowa. Kiedy człowiek odkryje, że gdzieś w swoim życiu jest niewidomy, w swoim życiu jest gdzieś ubogi i że w swoim życiu, gdzieś jest zniewolony, wtedy zupełnie inaczej patrzy się na Jezusa. Może wtedy mówić o żywym doświadczeniu Boga, a nie o teorii – mówił o. Roman Bielecki OP podczas kazania w Niedzielę Słowa Bożego.
>>> Bp Jezierski: papież pragnie, by Kościół stał się żywą wspólnotą wielu wspólnot
Jestem niewidomy
– To fajnie brzmi z ambony, że Kościół to nie jest żadna instytucja, że to nie są struktury, że to nie jest administracja, tylko taki właśnie Chrystus posłany do ubogich. Niewidomych i więźniów. Jest jednak pytanie, które odsłania trudniejszą rzeczywistość. Czy my, jako wierzący, widzimy się pośród takich osób? Czy postrzegamy swoje życie, siebie samego pośród nich? – mówił dalej dominikanin. Nie bez racji. Często te słowa traktujemy dość powierzchownie, jako zachętę do konkretnych działań, do robienia czegoś dla ubogich, zniewolonych itd. I oczywiście to także jest potrzebne, ale aby Ewangelia przemieniała nie tylko nasze zachowania, ale przede wszystkim naszą tożsamość, trzeba zrobić krok dalej. Zidentyfikować się z treścią słowa Bożego, zobaczyć, w którym miejscu Ewangelii mogę odnaleźć to, kim jestem.
Często jest tak, że dostrzegamy to w jakimś zwrotnym momencie swojego życia. Wtedy, kiedy dostrzegamy, że to, co nam się wydawało na nasz temat, na temat innych osób, świata, Kościoła czy Boga nie jest prawdą. Ale prawda jest o wiele trudniejsza, odzierająca ze złudzeń co do tego, jaka jest kondycja nasza czy innych. Można wpaść w rozpacz, frustrację, zobojętnienie. Ale jako chrześcijanie mamy pewne zadziwiające lekarstwo. To, co jest porażką, albo wydaje się porażką, staje się miejscem, w którym można spotkać Boga.
>>> Bp Dajczak: potrzebne jest nawrócenie i zgoda na obumarcie struktur
Świadomość, że swoimi siłami, zdolnościami nie byłam w stanie odmienić sytuacji, mógł zrobić to tylko Bóg, sprawia, że mogę zobaczyć, w jaki sposób On działa. Nie jest tylko bohaterem jakichś historii sprzed 2000 lat, ale jest żywy i działa. I nawet jeśli nie odmienia sytuacji w sposób taki, jakiego byśmy oczekiwali, to odmienia nas tak, że sytuacja z destrukcyjnej może stać się dla nas okazją do dojrzewania, inspiracją. – A ja sobie musze tylko nieustająco o tym przypominać. To jest bardzo mocne doświadczenie i ono powoduje, że Ewangelia przestaje być teoretyczna, a staje się życiem – powiedział o. Roman Bielecki OP.
>>> Abp Ryś: nienawiść jest ślepotą, ciemnością
Wspólnota ślepych
– Przede wszystkim mamy mówić o takim Kościele, w którym ludzie, którzy są zniewoleni, niewidomi, jakoś ubodzy znajdują swoje miejsce, a nie czują się wykluczeni. To jest Kościół, który tworzy Jezus. I może mamy różne inne wyobrażenia o Kościele, ale Jezus chce tworzyć taką wspólnotę, takich uczniów i takie miejsce – mówił o. Roman Bielecki. Tylko mówienie o doświadczeniach, które przemieniły nasze życie, jest tym, co może zafascynować kogoś i pokierować w stronę jego osobistego pragnienia spotkania z żywym Chrystusem. Nie z instytucją, tradycjami, formułami teologicznymi czy z praktykami pobożnościowymi, ale właśnie bardzo osobiście z Chrystusem.
>>> Jezus nie unikał dialogu [FELIETON]
– Im bardziej sami się w tym znajdziemy, tym bardziej sami możemy być świadkami takiego Kościoła. Nie tych wszystkich ohydnych spraw, koszmarów, które doskonale znamy i tych struktur, które często nam przeszkadzają. Ale miejsca, w którym tacy ludzie mogą znaleźć miejsce i w którym my sami je znajdujemy – powiedział na zakończenie kazania dominikanin.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |