Wybitny i zapomniany 

Ksiądz, jezuita, szlachcic, światowej sławy poeta, wykładowca akademicki z podwójnym doktoratem – z teologii i filozofii. Doskonały mówca, znający trzy języki, śpiewający, komponujący i grający na trzech instrumentach. O ilu osobach dziś będzie mowa? Otóż tylko i aż o jednym człowieku, XVII-wiecznym twórcy barokowym, ks. Macieju Kazimierzu Sarbiewskim.

Dzieciństwo na sielskim Mazowszu i edukacja u jezuitów 

Maciej Kazimierz przyszedł na świat 24 lutego 1595 r. w szlacheckim dworze na mazowieckiej wsi, Sarbiewo. Jego rodzicami byli Anastazja Milewska oraz Mateusz Sarbiewski. Małżeństwo miało jeszcze jednego, starszego syna – Stanisława. Rodzinna wieś Macieja Kazimierza była bardzo sielska – położona wśród łąk na mazowieckich równinach, otoczona borami, cicha. Przez środek Sarbiewa przepływała rzeka Raciążnica. Dziedziniec dworu Sarbiewskich otaczało sto lip, a na jego tyłach znajdował się sad z drzewami owocowymi. Naprzeciw dworu mieścił się kościół. Maciej Kazimierz wychowywał się więc w atmosferze jedności z przyrodą oraz duchowości. Docenianiu takich właśnie wartości sprzyjała jego charyzmatyczna, ale jednocześnie spokojna osobowość. Przez pierwsze lata życia Maciej pobierał edukację w rodzinnym dworze. Dopiero gdy chłopiec miał 12 lat, rodzice posłali go do jednej z najbardziej prestiżowych szkół – kolegium jezuickiego w Pułtusku. Podczas nauki Macieja poza domem prawdopodobnie zmarła jego matka. Maciej Kazimierz okazał się być bardzo dobrym uczniem. To właśnie w trakcie edukacji u jezuitów chłopiec odkrył i rozwinął talent poetycki. Stało się to możliwe m.in. dzięki temu, że pedagogowie zadawali swoim uczniom do napisania wiersze, ody, pieśni oraz inne formy literackie. Młody Maciej pisał bardzo ochoczo, nawet kiedy jego koledzy w tym czasie wymyślali zabawy. Przyszły jezuita od początku tworzył po łacinie, a inspiracją dla niego stał się między innymi Horacy. To właśnie w jezuickim kolegium powstał pierwszy utwór Sarbiewskiego, inspirowany urokiem rodzinnych stron, sławiący Narew. Po pięcioletnim okresie nauki w Pułtusku, w trakcie którego odwiedzał rodzinę, siedemnastoletni Maciej zdecydował – wbrew woli ojca – o wstąpieniu do Towarzystwa Jezusowego.

Rozwój naukowy i rzymska sława 

Maciej Kazimierz zrealizował swoje postanowienie i po ukończeniu kolegium jezuickiego wstąpił do Towarzystwa Jezusowego w Wilnie. Przebywał tam przez dwa lata, a już jako dziewiętnastolatek złożył pierwsze śluby zakonne. Następnie przełożeni wysłali go na studia filozoficzne do Braniewa. Ukończył je w wieku 22 lat z tytułem magistra poetyki i syntaksy. Później jako profesor academicus przez trzy lata prowadził zajęcia w kolegiach jezuickich – najpierw w Krowodrzy, a następnie w Połocku. Przełożeni zakonni, zdając sobie sprawę z tego, że uzdolniony współbrat może przynieść chlubę zgromadzeniu, w 1620 r. posłali go na studia teologiczne do Wilna. Maciej Kazimierz studiował tam przez dwa lata, po czym oddelegowano go na dalszą edukację do Rzymu. Poeta dotarł na miejsce w listopadzie 1622 r. Tuż po przyjeździe napisał jedno ze swoich najwybitniejszych dzieł, „Drogę rzymską”. Sarbiewski przebywał w otoczeniu największych uczonych, poetów i artystów nie tylko z Włoch, ale również z Niemiec czy Francji. Z wielu ważnymi postaciami utrzymywał korespondencję. Święcenia kapłańskie otrzymał 4 czerwca 1623 r. w Rzymie. Również latem tego samego roku pozwolono mu wygłosić wykład w tzw. Akademii humanistów, który spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem. Młody poeta chętnie wykorzystywał takie publiczne wystąpienia do prezentowania swojej twórczości. Polski jezuita stawał się coraz bardziej popularny wśród rzymskich elit. Swoje dzieła literackie często wyśpiewywał, także dla papieża Urbana VIII (również poety). Sarbiewski cieszył się względami ówczesnej głowy Kościoła. Papież doceniał twórczość młodzieńca i zabierał go na przejażdżki po Rzymie. Jeszcze w 1623 r. Maciej Kazimierz otrzymał od Urbana VIII laur poetycki (porównywany z dzisiejszą Nagrodą Nobla), choć na papieskim dworze nie brakowało innych, równie zdolnych poetów. Maciej Kazimierz spędził na dworze papieskim dwa lata, do 1625 r. W tym czasie wykładał w Collegium Germanicum. Jego talent poetycko-literacki rozwinął się jeszcze bardziej. Choć jedną z pieśni zadedykował swemu bratu, Stanisławowi, to badacze twierdzą, że już tak często nie powracał w twórczości na rodzinne Mazowsze, a tematyka jego dzieł nabrała wymiaru uniwersalnego i jeszcze bardziej metafizycznego. Latem 1625 r. przełożeni wezwali Macieja do kraju. Na pożegnanie jezuita otrzymał od papieża złoty medalion z podobizną Ojca Świętego. Pierwszym miejscem, do którego zawitał, była rodzinna wieś. Prawdopodobnie tam nawiązał kontakt z biskupem płockim. Owa znajomość zaowocowała później wielką przyjaźnią. Jeszcze w tym samym roku Sarbiewski został oddelegowany do Nieświeża, gdzie przygotowywał się do trzeciej probacji zakonnej.

Wykładowca i królewski kapelan 

Najprawdopodobniej gdy Maciej Kazimierz był już w ojczyźnie, w Kolonii wydrukowano jego najwybitniejsze dzieło – zbiór liryk „Lyricorum libri tres”, które potem ukazało się w ponad 60 krajach. Od 1626 do 1628 r. Maciej Kazimierz wykładał w kolegium jezuickim w Połocku. Natomiast od 1628 r. zaczął prowadzić wykłady na Akademii Wileńskiej. Tam w 1632 r. obronił doktorat z filozofii, a w 1636 r. – z teologii. Poza tym przez wiele lat pełnił funkcję dziekana wydziału filozofii i teologii oraz doradcy rektora. Sarbiewski w trakcie pracy akademickiej napisał również wiele rozpraw i traktatów z poetyki, filozofii i teologii. W czasie wakacji zbierał natomiast w klasztorach jezuickich współbraci zainteresowanych poezją i literaturą. Mogli oni prezentować swoje dzieła, a następnie odbywała się dyskusja nad problemami poezji. I choć Maciej Kazimierz rozwijał się naukowo, to uwadze rektora kolegium jezuickiego, a także biskupa płockiego nie umknął fakt, że przez działalność akademicką poeta nie zajmuje się dostatecznie dużo swoją twórczością. Obawiali się oni, że wielki talent duchownego może się zmarnować. Tymczasem duchowny z Mazowsza w 1635 r. został wezwany do pełnienia nowych obowiązków. Mianowano go nadwornym kaznodzieją oraz doradcą króla Władysława IV. W związku z tym Sarbiewski wyjechał do Warszawy. Maciej Kazimierz był ceniony przez króla nie tylko z powodu głoszenia świetnych kazań, talentu do poezji i muzyki, ale również dlatego, że jezuita poza łaciną znał też grekę i francuski. Poza tym był niezwykle łagodny. Na uroczystości z okazji obrony doktoratu jezuity w Wilnie w 1636 r. był obecny sam król, który podarował swemu kaznodziei własny pierścień z szafirem. Obecny był także nuncjusz papieski oraz dostojnicy kościelni i świeccy. Sarbiewski cieszył się dużym szacunkiem króla. Wszędzie z nim podróżował, a także uczestniczył w polowaniach. Duchowny źle znosił wymogi dworskiego życia, zwyczaje dworzan oraz wszelkie intrygi. Cierpiał z powodu niemożności poświęcenia się twórczości poetyckiej oraz pracy naukowej. Niezwykle często musiał głosić kazania, które w całości uprzednio sam przygotowywał. I chociaż obdarzony był talentem mówczym, a jego kazania były niezwykle popularne, to ich układanie bardzo go męczyło. Pod koniec życia Maciej Kazimierz zaczął chorować. Nie chcąc dłużej przebywać na dworze w otoczeniu intrygantów, złożył podanie o dymisję. Jego wpływ na króla był coraz większy, ale jezuita chciał się poświęcić sztuce i nauce w samotności. Prawdopodobnie miał zamiar wyjechać do jednego z klasztorów. W końcu król, choć niechętnie, przystał na zrzeczenie się funkcji przez duchownego. Jednak Sarbiewski na prośbę pewnego magnata zgodził się wygłosić pożegnalne kazanie w kościele św. Jana. W jego trakcie doznał wylewu krwi do mózgu, a kilka dni później, 2 kwietnia 1640 r. zmarł. Pochowano go w podziemiach kościoła jezuitów przy ulicy Świętojańskiej w Warszawie.

Pamiętają nieliczni 

O wybitnym polskim twórcy jego rodacy praktycznie dziś już nie pamiętają, choć poza granicami Polski jest znany. Co prawda istnieje kilka dowodów pamięci, lecz są to raczej lokalne inicjatywy. Maciej Kazimierz Sarbiewski, zwany chrześcijańskim lub sarmackim Horacym, jest od 21 lat patronem szkoły podstawowej w swojej rodzinnej wsi, Sarbiewie. Jego postać widnieje na sztandarze szkoły, a w placówce znajduje się tablica upamiętniająca poetę. Uczniowie obchodzą dzień patrona, a także poznają jego biografię i twórczość. Imię wybitnego poety noszą również szkoły katolickie w Mławie na Mazowszu. W kościele w Sarbiewie znajduje się rzeźba upamiętniająca poetę, a na dziedzińcu głaz z granitową płytą. Z kolei w kościele w Pułtusku znajduje się portret jezuickiego artysty. Drugi portret odnajdziemy również w Pułtusku, w auli Wyższej Szkoły Humanistycznej. Ulice w czterech miastach noszą imię artysty – w tym jedna w Pułtusku, a inna w Warszawie. Polski twórca został również upamiętniony na terenie dzisiejszej Litwy. Jeden z dziedzińców Uniwersytetu Wileńskiego, na którym wykładał, nosi jego imię. Niestety, na miejscu dawnego kolegium jezuickiego w Pułtusku obecnie znajduje się boisko szkolne. Po poecie nie zachowały się żadne dokumenty. Nie wszystkie jego dzieła przetrwały do naszych czasów. Na przykład obszerny epos, „Lechiada”, zaginął tuż po śmierci duchownego. Z okazji 410. rocznicy urodzin poety, w 2005 r. zorganizowano szereg wydarzeń, mających na celu przybliżenie mazowszanom, ale i wszystkim Polakom, życia i twórczości tej znamienitej postaci. Imprezę zorganizowało kilka lokalnych instytucji, a wydarzenia odbywały się w kilku miastach i miejscowościach Północnego Mazowsza. Choć Sarbiewski obecny jest w podręcznikach historii literatury, to bardzo niewielu Polaków zna tę postać. Prawdopodobnie w dużej mierze wynika to z tego, że Maciej Kazimierz pisał po łacinie. Jednak dziś niewiele osób może się pochwalić znajomością tego języka, a zapewne jeszcze mniej – umiejętnością przekładu. Owszem – wybrane dzieła poety wydano w języku polskim, ale stało się to na przełomie XIX i XX w., czyli o kilkaset lat później niż w Europie Zachodniej. Po drugie – od co najmniej kilkudziesięciu lat nie ukazały się nowe wydania jego dzieł. W 2007 r. utworzono organizację pozarządową o nazwie Academia Europaea Sarbieviana, mającą na celu m.in. przybliżanie postaci ks. Sarbiewskiego oraz promowanie dorobku jego artystycznego życia. Obecnie Maciej Kazimierz Sarbiewski spoczywa na cmentarzu powązkowskim w Warszawie w zbiorowej mogile jezuitów i pijarów. Informację o nim znajdziemy niedaleko miejsca pochówku, na ścianie kościoła św. Karola Boromeusza.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze