Wygrała milion i skradła miliony
Emerytowana nauczycielka języka polskiego z podkarpackiej Bezmiechowej Dolnej koło Leska. Zwyczajna i niesamowita. Zwyczajna w życiu, w marzeniach i dokonaniach. Jednocześnie w tym wszystkim niewiarygodnie fantastyczna. Maria Romanek zachwyciła wielu swoją prostotą, skromnością, historią życia no i oczywiście wiedzą! Jedno wygrała. Drugie skradła. Wygrała milion, skradła miliony – serc Polek i Polaków.
Misyjna milionerka
I niestety to – paradoksalnie – trochę zasmucające. Wszak tacy ludzie nie powinni specjalnie zachwycać, dziwić. To powinien być standard. My się jednak zachwyćmy, choć na chwilę. Warto. Po pierwsze – by może część filozofii życia pani Marii (tak, to jest swego rodzaju filozofia) zastosować w swoim życiu. Po drugie – by poznać tę kobietę. Jest nietuzinkowa. Wygrała okrągły milion, ale tylko skromną część planuje przeznaczyć na siebie – 10% sumy chce wydać na wycieczkę z córkami do Paryża i Gruzji. Reszta? Reszta to prawdziwa działalność misyjna!
Milion milionem, ale idą święta
Pani Maria, teraz – jak przyznała w rozmowie z TVN – grube pieniądze i ich wydawanie zostawia jednak na boku. W planie inne ważne sprawy: trzepanie dywanów, wietrzenie pościeli, pieczenie pasztetów, wypiekanie ciast. Maria Romanek to druga w historii polskich „Milionerów” laureatka głównej nagrody. Niełatwo tego dokonać. „Milionerzy” to przecież teleturniej z wieloletnią historią emisji, a do tej pory udało się to tylko jednemu.
Nauczycielka polskiego z matematycznym zacięciem
W Lesku znają ją wszyscy. Przez wiele lat była nauczycielką polskiego. Uczniowie wspominają, że była wymagająca, ale wszystkich traktowała z szacunkiem. Ten szacunek do drugiego człowieka bije od pani Mari nawet z telewizyjnego ekranu. I racjonalne, rozsądne podejście do życia i jego wyzwań. – Na chleb mi nie brakuje, dach nad głową mam. Wtedy, gdy naprawdę tych pieniędzy potrzebowałam, to ich nie miałam, a teraz, gdy je mam, to ich nie potrzebuję – mówi Maria Romanek. Czy tak właśnie nie brzmi szczęśliwy człowiek?
Pieniądze zainwestuje w… cmentarz
Sporą część wygranej zwyciężczyni „Milionerów” przeznaczy na renowację starego cmentarza w Lesku. Do opieki nad nim już dawno skrzyknęła znajomych. Kwestują, organizują fundusze na renowację zabytkowych nagrobków. Wraz z innymi miejscowymi społecznikami zabiega o to, by ocalić od zapomnienia zasłużonych zmarłych. Cmentarz komunalny w Lesku jest niczym muzeum, jest odbiciem historii miasta i okolicy, a nawet niektórych wydarzeń z dziejów ojczystych w XIX i XX w. Znajdują się tutaj nagrobki wybitnych i zasłużonych dla regionu ludzi. Leżą tam między innymi żołnierze, którzy zginęli w trakcie II wojny światowej, odznaczony tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata Józef Zwonacz, żołnierze AK czy powstaniec warszawski. To także majestatyczna nekropolia, zabytek. Dobrze, że są tacy ludzie jak pani Maria, którzy są w stanie przeznaczyć pieniądze na to, by ocalić coś od zapomnienia i zniszczenia historię. To wielka umiejętność. I wspaniały dar.
Logiczne i pozytywne myślenie
Pani Maria regularnie rozwiązuje krzyżówki, lubi też brydża. Podkreśla, że to pobudza logiczne myślenie. Przy okazji każdej tak dużej wygranej pojawią się pytania: „jak mądrze zagospodarować taki zastrzyk funduszy”? Poprzedni i zarazem pierwszy zwycięzca polskiej edycji „Milionerów” nie zmarnował swojej wygranej. W 2010 r. milion trafił do Krzysztofa Wójcika. Pieniędzy nie przejadł, ale zainwestował. W rodzinę. Ożenił się, urodziła mu się córka. Jak widać, polscy milionerzy – przynajmniej ci z teleturnieju – wiedzą, jak dobrze wydać tak potężną gotówkę.
Sekret pięknego życia
Pani Maria jest trochę szalona. Okazało się, że tuż po wygranej (ale jeszcze przed emisją tego odcinka w telewizji) wytatuowała sobie nad przedramieniu symbol trzech zasad chrześcijańskiej postawy: wiary, nadziei i miłości. – Miałam ochotę na tatuaż, a jak już robić, to niech to coś znaczy – przyznaje pani Maria. Zapytana o to, co robić, by żyć tak szczęśliwie jak ona, odpowiada: – Czytam dużo, bo im więcej czytasz, tym więcej żyjesz. A jaki jest sekret dobrego życia? Lubić ludzi i nikomu nie życzyć źle, bo po co?
O to, to! Niech to pytanie zostanie nam w głowie, bo odpowiedź na nie jest warta więcej niż niejedna wygrana w „Milionerach”. Jest bezcenna. Warto to wiedzieć, bez koła ratunkowego i bez telefonu do przyjaciela.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |