Ks. Sebastian Kosecki/Fot. Youtube/Bez Tajemnic

Wyjaśniają słowo Boże i przypominają, że ksiądz to też zwykły człowiek – duchowni w internecie

Nigdy wcześniej księża nie byli aż tak dostępni. Za pośrednictwem mediów społecznościowych każdy może do nich napisać, a oni mogą nie tylko ewangelizować, ale też zyskać popularność, głównie wśród młodych ludzi. A co sądzą o nich ich odbiorcy? Jakie widzą szanse, a jakie zagrożenia w tej działalności?  

„TikTok to współczesna ambona, gdzie głosi się słowo Boże”. „Nie rozdaję autografów. Na TikToku nie chodzi o mnie, a o Ewangelię”. „Chcemy udowodnić, że nie żyjemy w jakimś zamkniętym świecie i nie jesteśmy totalnie odcięci od rzeczywistości”. „Jezus chce dziś do nas przemawiać językiem TikToka”. To słowa, które usłyszałam podczas wywiadów przeprowadzonych z księżmi prowadzącymi profile w mediach społecznościowych. Już od jakiegoś czasu coraz więcej duchownych wybiera TikToka lub Instagram do głoszenia słowa Bożego. Dlaczego? Bo właśnie tam można dzisiaj najczęściej spotkać młodych ludzi. A jeśli nawet ci, którym do Kościoła raczej daleko, trafią na taki profil, zdarza się, że zostają na nim… z ciekawości. Bo nigdy wcześniej księża nie byli aż tak dostępni. Tam każdy może do nich napisać, zapytać o coś czy też rozwiać swoje wątpliwości. I często właśnie tak się dzieje. 

>>> Ksiądz ewangelizujący na Instagramie – szansa czy groteska?

Dlaczego ksiądz jest na TikToku? 

Ksiądz Sebastian Kosecki w rozmowie ze mną przyznał, że na początku był zdystansowany do TikToka. Z czasem jednak jego nastawienie się zmieniło: „Zobaczyłem nagranie ks. Rafała Jarosiewicza, który odpowiadał na pytanie, dlaczego założył TikToka. Wspomniał wtedy, że zrobił to ze względu na młodzież, bo sam jest odpowiedzialny za młodych i chce z nimi być” – wspomina. Duchowny przyznaje również, że dzisiaj tak często otrzymuje wiadomości od obserwujących, że nie na wszystkie udaje mu się odpowiedzieć. Ale szczególne znaczenie mają dla niego te, w których ludzie dzielą się z nim swoim świadectwem: „[Ludzie] mówią, że na przykład dzięki jakimś rozmowom czy rozpaleniu czegoś, dzięki wspólnej modlitwie na TikToku, zaczęli się spowiadać czy modlić. Choć jest to dość duże wyzwanie, to jakoś sobie radzimy i widać, że Pan Bóg działa i widzę, że ma to naprawdę sens”. 

Z kolei ksiądz Andrzej Witek, znany na TikToku jako na @ksiadzjezus, na rekolekcjach usłyszał, że platforma ta jest amboną, na której głosi się słowo Boże i że jest duże zapotrzebowanie na księży w tym miejscu. Postanowił więc sam spróbować i założył konto, które szybko zyskało popularność.  

„Moim jedynym celem jest to, żeby pokazać kapłaństwo z trochę innej strony – że można być księdzem, cieszyć się życiem, mieć pasję i być zadowolonym z tego, co się robi. Bo ludzie, którzy mają konto na TikToku, często nie mają też żadnego pojęcia o tym, jak może wyglądać życie księdza” – wyjaśnia.  

Z podobnego założenia wyszli klerycy ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy. Oni też – jak opowiadali w rozmowie ze mną – zainspirowali się innymi księżmi i sami także postanowili założyć konto na tej platformie. Dzięki temu – mówiąc o Jezusie – mogą realizować swoje powołanie.

„Nawet jeżeli taką formą mówienia o nim jest TikTok. Jezus też przecież głosił królestwo Boże poprzez przypowieści, bo była to prosta forma do zrozumienia. Dzisiaj nieco się zmieniła, ale nie zmieniło się nasze zadanie i chęć ewangelizowania” – dodaje kleryk Maks.  

Tego samego zdania jest ksiądz Kamil Wyszyński, który swoje konto na TikToku założył jeszcze podczas pandemii.  

Pierwszym nagraniem księdza Kamila, które stało się bardzo popularne na TikToku, było to, na którym skacze w sutannie po schodach.

„W ciągu jednego dnia zobaczyła to cała Polska. Zaczęto też mówić o tym, że ksiądz, który się pokazał jest pierwszym po Lewandowskim i pierwszym po prezydencie Polski. W tamtym momencie uświadomiłem sobie, jak wielkie zasięgi ma TikTok i że mogę dzięki niemu dotrzeć do dużej grupy ludzi, a jeden filmik mogą zobaczyć miliony” – zaznacza.  

Konsekwencją tak dużych zasięgów często są też współprace reklamowe, do których zaprasza się księży. Doświadczył tego chociażby ks. Sebastian Kosecki, który wychodzi z założenia, że „trzeba mieć w tym wszystkim rozsądek i pytać mądrzejszych od siebie ludzi, co o tym myślą”. Bo nie każda współpraca – nawet z możliwością zaistnienia w obszarze, w którym na co dzień raczej nie ma księży – może przynieść dobre owoce.  

Pojawić się one mogą jednak w postaci osób, które za sprawą internetowej działalności księży same zbliżają się do Boga. A co jeszcze obecność duchownych w przestrzeni internetowej daje młodym?  

Monika 

Uważam, że to dobrze, że księża prowadzą profile w mediach społecznościowych. Fajnie, jeżeli poprzez te środki ewangelizują. Sama obserwuję na Instagramie kilku księży, którzy dodają codziennie jakąś motywację lub wyjaśniają słowo Boże. Bo zdarza mi się, że jakieś fragmenty Pisma Świętego są dla mnie niezrozumiałe. Często inspiruję się też książkami, które księża polecają. I warto tutaj pamiętać, że każdy z nas – niezależnie od tego jakie ma poglądy – może prowadzić konto w mediach społecznościowych. I to, że ktoś jest kapłanem, nie może go w jakiś sposób dyskryminować. 

Fot. unsplash/Jeremy Bezanger

Niektórzy księża często jednak odwołują się na swoich profilach do polityki – udostępniają teksty czy też sami piszą coś, co jednoznacznie wskazuje na to, jaką opcję polityczną popierają. Moim zdaniem Kościół nie powinien wtrącać się w sprawy polityczne. I na odwrót. Choć, z drugiej strony, czasami, kiedy z tego tytułu pojawiają się jakieś afery, niektórzy księża potrafią wówczas poprowadzić dialog z drugim człowiekiem, który jest po przeciwnej stronie. To dobrze o nich świadczy, że w ogóle chcą tej rozmowy i chcą wysłuchać kogoś, kto ma odmienne zdanie. 

Bardzo podoba mi się też, jak niektórzy księża udostępniają u siebie komentarze do Ewangelii dnia, dzielą się swoimi własnymi przemyśleniami. Najlepiej jednak, kiedy nagrają jakiś filmik na ten temat, bo jestem zwolenniczką tego, żeby zobaczyć człowieka i jego emocje, gdy o czymś opowiada. Obejrzenie takiego wideo to zawsze dla mnie wartość dodana. Często też porusza mnie to, że ich interpretacja Ewangelii poparta jest własnymi doświadczeniami. Pokazuje to autentyczność danego księdza. Pokazuje, że on też zmaga się z jakimiś trudnościami albo dzieli się swoim szczęściem. Z perspektywy odbiorcy to jest bardzo budujące.  

Filip  

Moim zdaniem obecność Księży w internecie jest teraz wręcz konieczna. Niestety Kościół w ostatnich czasach stracił dużo młodzieży, którą najczęściej możemy spotkać obecnie właśnie w mediach społecznościowych i w wirtualnym świecie – pełnym treści, które często wydają się dużo bardziej atrakcyjne niż to, co do zaoferowania ma Kościół i wiara. Dlatego trzeba to zmienić!  

Pan Jezus przemawiał do ludzi w przypowieściach, których forma i styl były dostosowane do tamtejszej rzeczywistości. Ostatnio na wykładzie w Akademii Katolickiej usłyszałem, że korzystał też z różnych technik. Dlatego teraz te przypowieści musimy postarać się przenieść do formatu rolek i relacji, które przyciągną uwagę młodych ludzi i dotrą do ich świadomości.  

Aby to osiągnąć, potrzeba jakości i atrakcyjnego przekazu. A będąc w mediach społecznościowych, musimy nad tym popracować.  

To, co powinno się również zmienić to świadomość przełożonych młodych księży, którzy powinni zrozumieć, że jest to obecnie jeden z obowiązków duszpasterskich, często bardzo czasochłonnych.  

Z perspektywy osoby, która skończyła studia podyplomowe na kierunku social media and content marketing bardzo dużego znaczenia w internecie nabiera też odpowiednio przemyślana i spójna strategia komunikacji. Wymaga ona nabycia pewnych specjalistycznych umiejętności. I to należy księżom, ale też rożnym duszpasterstwom, umożliwić!  

W tej kwestii pojawia się na szczęście „światełko w tunelu” przez działalność, którą prowadzą między innymi Paulina Worożbit i Kasia Szlonzak, tworząc kursy komunikacji w mediach społecznościowych. Korzystajmy z tego, bo będący „po drugiej stronie” doskonale wiedzą, jak za pomocą odpowiednich narzędzi wpłynąć na światopogląd młodych ludzi, o których Kościół zdecydowanie powinien zawalczyć.  

Marta  

Uważam, że to, że księża udzielają się w sieci i głoszą Chrystusa w sieci, jest świetne. Głównie obserwuję ich na Instagramie. A dlaczego tak mnie to fascynuje i uwielbiam ich słuchać i czytać? Bo czuję, że Chrystus do mnie przez to mówi.  

Moim ulubionym influencerem jest ks. Krzysztof Freitag SAC, który często wrzuca takie słowo, taką myśl lub taki cytat z książki, że mam wrażenie, że to jest o moim życiu i że potrzebowałam tego słowa. Kojarzy mi się to z otwieraniem Pisma Świętego na losowym cytacie. Czasem wydaje mi się, że Duch Święty „wieje do mnie” też przez media społecznościowe, bo naprawdę znajduję w nich słowa, których potrzebuję. Nie zliczę, ile razy popłakałam się nad telefonem, bo potrzebowałam jakiejś myśli lub zauważenia czegoś w sobie.  

>>> Ks. Krzysztof Freitag SAC: nie wyobrażam sobie kapłaństwa bez świeckich [ROZMOWA]

Świetnie jest, jak każdy dzieli się słowem Bożym w mediach społecznościowych. Ale księża mają inną wiedzę, inny sposób życia i też jest ważne, żeby pokazywali, że ksiądz to też człowiek. A media społecznościowe im to umożliwiają. Dzięki nim mogą powiedzieć: „Patrzcie, jestem taki jak wy”. To daje mi kopa do życia, do walczenia o świętość i o relację z Chrystusem.  

Apeluję wręcz o więcej pokazywania Boga w codzienności. Bo dla mnie duchowość i szukanie Boga w codzienności, nawet w jakichś najmniejszych pierdołach, jest bardzo trudne. Kiedy jest mi smutno, wtedy spotykam się z Chrystusem, bo wiem, że jest mi potrzebny. I kiedy mam jakiś wzlot w swoim życiu, to też go dostrzegam. Ale trudno jest mi dostrzec Chrystusa tak jak święta siostra Faustyna, która była mistrzynią w dostrzeganiu go nawet w noszeniu garnka z ziemniakami albo w ich obieraniu. Jak go tam zauważyć? Ja nie dość, że robię to automatycznie, to trudno mi o tym wtedy pomyśleć i w ogóle sobie o tym przypomnieć. A uważam, że to jest ważne. Wspomniany już ksiądz Krzysztof czasami dodaje nawet zdjęcie kota i pisze „błogosławionej nocy”. I to jest dla mnie niesamowite – to zauważanie Chrystusa nawet w tym, że mogę mieć zwierzaka, że leżę teraz w swoim łóżku i czytam książkę. Bo w tym wszystkim Chrystus jest ze mną i to nie jest tak, że on ucieka na chwilę i później wraca. Oczywiście nie mam tutaj na myśli też skupiania się tylko na publikowaniu jakichś rzeczy z życia prywatnego, ale właśnie o uświadamianie odbiorcom, że Chrystus idzie ze mną nawet na spacer i że jest ze mną nad jeziorem. 

Gosia 

Korzystam z różnych social mediów. Przede wszystkim z Instagrama. Nie obserwuję regularnie żadnego kapłana, ale wielokrotnie widziałam zawartość, którą tworzą. Uważam, że to co widzimy w internecie jest dla nas często inspiracją lub ma charakter informacyjny. Nie widzę przeszkód, by również księża tworzyli takie treści – z religijnymi tematami. Jednocześnie daje to możliwość dostosowania kanału przekazu informacji do młodych, dla których świat wirtualny jest ogromną częścią życia. Nierzadko słyszy się też, że Kościół pozostał że swoimi naukami i zasadami w czasach średniowiecza. Social media wydają się zatem być dobrą okazją do pokazania, że wspólnota jest otwarta na potrzeby świata współczesnego, a księża to też ludzie. Jednocześnie należy pamiętać, że nie wszystko, co widać w internecie, jest prawdą lub ma pozytywny wpływ na człowieka. Coraz częściej widzę w mediach „ekspertów”, których głównym celem jest dopasowanie się do algorytmu Instagrama i zarobek, a nie przekazanie wartościowych treści. To, jak obecnie działają social media, może zatem popychać kapłanów do skupiania się na coraz większej liczbie wyświetleń, zamiast na jakości materiałów. Odbiorca jest natomiast narażony na zbyt duże generalizowanie tematów (posty czy popularne rolki mają ograniczoną długość) lub natknięcie się na oszustów. Zatem również kapłani i ich obserwujący powinni zachować zdrowy rozsądek w styczności z social mediami. 

Dawid 

Myślę, że to, że księża zakładają swoje profile w mediach społecznościowych jest wyjściem naprzeciw młodych ludzi. Mam jednak nadzieję, że nie jest tak, że skupiają się oni jedynie na życiu wirtualnym, ale że jest to tylko jakaś część ich prawdziwego życia i ewangelizacji, która ma miejsce także w rzeczywistości. Bo świetnie jest pokazywać odbiorcom, że Kościół to nie jest tylko jakaś sztywna religia, tylko że on jest żywy, że Bóg, że Chrystus jest obecny w każdej rzeczywistości, również w tej internetowej. Poza tym uważam, że to dobre, jeśli młodzi ludzie wiedzą, że gdy przychodzi kryzys – to mogą skontaktować się z księżmi chociażby poprzez media społecznościowe. Jednocześnie na księżach spoczywa tutaj duża odpowiedzialność i z pewnością zdobycie zaufania odbiorców nie jest łatwe. 

Agata 

Myślę, że sam pomysł działania w mediach społecznościowych przez księży jest dobry. Znaczną część dnia spędzamy przecież w internecie. I to nie dotyczy tylko młodych, którym tak często się to zarzuca. Dotyczy to też dorosłych. Nie możemy my – katolicy – uciekać od przestrzeni internetowej, więc media społecznościowe są dobrym narzędziem, żeby dotrzeć do ludzi. Natomiast mogą pojawić się jakieś niebezpieczeństwa albo momenty, w których ksiądz może zrobić coś nie tak. Ja jestem za tym jak najbardziej – jeżeli w mediach społecznościowych działają księża, którzy się znają, którzy nie robią tzw. katolipy, tylko ich działanie jest profesjonalne, a oni są mądrzy i mają do tego talent. Bo działanie przed kamerą i robienie filmików wcale nie jest łatwe. Potrzebna jest też do tego wiedza i zapał.  

fot. John Schnobrich/Unsplash

Jeśli chodzi o „niebezpieczeństwa”, które trzeba mieć na uwadze, to mam tutaj na myśli pychę ludzką, to, że człowiek staje się wtedy bardziej popularny, ma więcej lajków, ktoś da fajny komentarz. Sama, będąc w tym roku na spotkaniu młodych Taize, spotkałam dwóch księży, którzy działają w internecie. Fajnie było ich zobaczyć. Widziałam, jak młodzi ludzie podchodzą do nich, by zrobić sobie zdjęcie i porozmawiać. Ale wiem, że w takich momentach trzeba pamiętać, po co się to wszystko robi i jaki jest cel działań. Chodzi o to, żeby pycha i lajki nie pociągnęły księdza w złą stronę i nie zniszczyły tego, co jest dobre w jego działalności w sieci.  

Przychodzi mi na myśl też jeszcze jedno zagrożenie, jakim jest… mówienie głupot, wprowadzanie w błąd albo wręcz nadmierne wypowiadanie się na niektóre tematy. Nie musimy przecież zawsze zabierać głous, nie na wszystkim się też znamy. Dotyczy to również księży, którzy działają w przestrzeni internetowej. Jeżeli chcą zabrać głos, to niech porządnie się do tego przygotują, ale jednocześnie mają też w sobie pokorę, by powiedzieć „nie wiem, nie rozumiem”. I jasne, że w kościele z ambony ksiądz też może gadać głupoty. Ale o ile wtedy może ktoś z parafian lub księży zareaguje, że powiedział coś nie tak, to w internecie będzie fala komentarzy, które zwrócą uwagę na to, że ksiądz gada głupoty, ale będzie też część ludzi, którzy powiedzą, że ma rację. I wydaje mi się, że to jest bardziej niebezpieczne, jeśli ksiądz pójdzie za tymi, którzy uważają, że ma rację, a tak naprawdę się myli. Może to generować duży problem. Tak samo jak komentarze. Nie ukrywajmy, że nie widzimy, co się dzieje w komentarzach we wszystkich mediach społecznościowych. Ludzie się dzielą, katolik katolika potrafi obrazić. I to jest niebezpieczeństwo, że my nie mamy kontroli nad tym, co dalej się dzieje z ludźmi, którzy słuchają księży w internecie. Natomiast mamy wpływ na to, co mówimy. Trzeba mieć więc dużą rozwagę. Ale myślę, że jeżeli ktoś to robi w dobrym celu, ma pokorę i jest czujny, żeby nie zbłądzić, to jak najbardziej powinien działać w internecie dla dobra nas wszystkich.  

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze