fot. Justyna Nowicka/misyjne.pl

Zupa to tylko pretekst, bo chodzi o spotkanie [REPORTAŻ]

Zupa to tylko pretekst do spotkania. Do spotkania wolontariuszy z potrzebującymi. Czy, jak mówią o sobie, po prostu grupy przyjaciół przy posiłku. A ostatecznie to pretekst do spotkania Jezusa, który przychodzi w ubogich.

Kiedy przychodzę na miejsce, widzę otwarty tył samochodu, tam wydawana jest zupa. A obok stoi pan, który od razu się do mnie serdecznie uśmiecha. To proboszcz parafii pw. świętego Mikołaja w Gdyni, ks. Jacek Socha.

Wzajemna inspiracja

– Zupa Chylońska jest związana z wizją parafii, którą mamy. Pomysł zrodził się siedem lat temu, kiedy ja, ale też ludzie z parafialnej Caritas, poznaliśmy ludzi z Sopotu, którzy od kilku miesięcy organizowali Zupę na Monciaku. Byliśmy tym zaciekawieni i postanowiliśmy spróbować. A ponieważ Sopot organizował spotkania w niedziele, to my dla Gdyni i okolic postanowiliśmy zrobić je w soboty. Najpierw spotykaliśmy się w Parku Kilońskim, ale w czasie pandemii przenieśliśmy nasze spotkania pod kościół, aby było trochę wygodniej i bezpieczniej. A następnie rozszerzyliśmy jeszcze te spotkania o środę – mówi ks. Jacek Socha, proboszcz gdyńskiej parafii pw. św. Mikołaja.

W środy te spotkania są krótsze, wówczas wydawana jest zupa i odbywa się krótka wspólna modlitwa. Natomiast w soboty te spotkania są bardziej rozbudowane. Wówczas przychodzi więcej osób. Jest więcej jedzenia, które przygotowuje grupa wolontariuszy.

fot. Justyna Nowicka/misyjne.pl

Tak naprawdę chodzi o spotkanie

Kościół leży niedaleko stacji Gdynia Leszczynki, popularnej w Trójmieście SKM-ki, czyli Szybkiej Kolei Miejskiej. Obok plebanii i kościoła jest też trochę zieleni. W tak sprzyjającej scenerii miło je się zupę, ale także rozmawia.

– Kiedy jest ładna pogoda, to jest też taka przestrzeń na rozmowę z osobami, które przychodzą. Do tego dwa razy w miesiącu idziemy jeszcze na herbatę i na ciastko do starej plebanii. Tam siadamy i możemy rozmawiać, jest też czas na świadectwo. Czasami zapraszamy gości, na przykład psychoterapeutów uzależnień – opowiada ksiądz proboszcz. – Z Zupą Chylońską udało nam się cztery razy wyjechać na pielgrzymkę. Byliśmy w Gietrzwałdzie dwa razy, w Licheniu i w Oborach. Jechało około 30 naszych gości i 10 osób z wolontariatu. Były to bardzo fajne wyjazdy. Pozwalają nam trochę bardziej poznać historie ludzi, którzy tutaj przychodzą, a są one naprawdę bardzo różne – dodaje.

Dopytuję, czy także w Gdyni zauważalna jest większa liczba osób potrzebujących, ponieważ właśnie takie spostrzeżenie mają osoby, które pomagają osobom w kryzysach w innych miastach.

– Jest bardzo dużo osób, które potrzebują pomocy. Regularnie w soboty przychodzi około 80 osób, ale zdarza się, że jest ich więcej. W okolicach świąt Bożego Narodzenia ta liczba jeszcze wzrasta. Także w Wigilię, bo wtedy spotykamy się na zupie i prezentach, razem śpiewamy kolędy, a później zapraszamy chętnych na spędzenie wspólnego czasu w domu parafialnym, gdzie dzielimy się opłatkiem, siedzimy przy wspólnym stole. Wówczas jest ponad 100 osób z naszej dzielnicy i z okolic. Niektóre z nich to osoby w kryzysie bezdomności, inni mają jakiś dach nad głową, ale są w mocnych kryzysach – mówi ks. Jacek Socha.

>>> Kto je sam, ten umiera sam. W Afryce posiłek scala rodzinę i wspólnoty [MISYJNE DROGI]

fot. Justyna Nowicka/misyjne.pl

Spotykamy Jezusa i umieramy dla Niego

W międzyczasie ktoś zabiera pluszowego, wielkiego misia dla wnuczki. Ktoś dostaje spodnie i skarpetki. Idziemy także do kuchni. To miejsce zostało przygotowane przez parafię, by wolontariusze mogli w nim przygotowywać posiłki.

– Zupa Chylońska pomaga nam, jako parafii, pozwala trochę wyjść do ludzi i wyciąga nas ze skupienia na sobie. Parafia finansuje tę działalność. Udało się zrobić kuchnię, a także raz w miesiącu kwestujemy na Zupę Chylońską i wiele osób się z tym identyfikuje. Chociaż dla niektórych jest to trudny temat, ponieważ uważają, że to jest nasza zgoda na przykład na alkoholizm niektórych z tych osób, które tutaj przychodzą. Ale oczywiście nie w tym rzecz. Chcemy dawać zupę każdemu, kto przychodzi, bez względu na to, w jakiej przychodzi kondycji – mówi ksiądz proboszcz.

Dość często osoby, które organizują jakąś pomoc dla innych mówią, że to także dla nich samych jest bardzo ważne. Zaczynają trochę inaczej patrzeć na świat i na relacje. I ostatecznie pomaganie ma także drugie, a może i nawet trzecie dno, to niewidzialne.

fot. Justyna Nowicka/misyjne.pl

– Często mówię, że Zupa Chylońska jest w pierwszej kolejności dla nas, dla tych, którzy są w nią zaangażowani. To nam „dobrze robi”. Mamy przestrzeń, żeby okazać miłość i odkrywanie, że jesteśmy do niej zdolni. Nie jest to akcja jednostkowa, ale jesteśmy w tym od siedmiu lat, wiele osób zaangażowanych jest od samego początku. Sporo energii i pieniędzy, którymi czasem dzielą się wolontariusze, oddano na rzecz dla potrzebujących. To jest dla parafii bardzo ważne, że w bardzo konkretny sposób tworzymy dzieło miłosierdzia. I patrząc na to w takiej przestrzeni wiary, możemy budzić w sobie coraz większą świadomość, że w tych ludziach spotykamy Jezusa Chrystusa  i umieramy dla Niego – mówi ks. Jacek Socha.

Żegnamy się, a ksiądz proboszcz czeka jeszcze z zupą i chlebem na pana Mirka – stałego bywalca. Dzwonił, że uciekła mu SKM-ka, musiał czekać na następną i prosił, by mu jedną porcje przechować.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze