Fot. unsplash / Denny Müller

Życie ma termin ważności. I jest krótszy, niż ci się wydaje [FELIETON]  

Kojarzysz te wszystkie pytania, na które czasem można natknąć się w internecie – co byś zrobił, gdybyś wiedział, że zostało ci kilka tygodni życia? Na co byś się odważył? Komu powiedział, że go kochasz? A może wreszcie przestałbyś marnować na coś czas?  

Nie zliczę, ile razy przygotowywałam sobie w głowie listę rzeczy, które zrobiłabym w takiej sytuacji. Też tak masz? No właśnie. Bo tak łatwo zapomnieć, że życie ma termin ważności. A do działania, które odwlekamy od lat wcale nie potrzebujemy złej diagnozy. Potrzebujemy chęci i pewności, że chcemy coś zmienić. Bo naprawdę warto. 

>>> Ale przecież moje dzieci w końcu wejdą w świat, który jest coraz mniej chrześcijański [FELIETON]

Co masz? 

„Mam jeszcze na to czas”. Ile razy tak powiedziałeś? Ja stanowczo zbyt wiele. Ale jeśli pomyślę, że to samo mogła powiedzieć osoba, która dziś rano zginęła w wypadku samochodowym albo u której właśnie zdiagnozowano nowotwór, to wszystko sprawia, że patrzę na ten czas zupełnie inaczej. Bo może wcale nie zostało mi go tak dużo? Tego nie wiem. Ale wiem, że mam wokół siebie osoby, którym nigdy nie powiedziałam, jak bardzo są dla mnie ważne i jak się cieszę, że pojawiły się w moim życiu. Mam marzenia i plany, których nawet nie zaczęłam realizować. Mam pomysły, które nie zostały spisane. Mam przygotowaną listę filmów do obejrzenia, książek do przeczytania i tematów na artykuły do zrealizowania. Mam też, w co głęboko wierzę, dziadka w niebie, który zmarł nagle, a któremu nie zdążyłam powiedzieć, jak bardzo go kocham. I teraz mam tylko nadzieję, że o tym wiedział. 

fot. unsplash

A jeśli „kiedyś” to „nigdy”? 

Takich niewykorzystanych szans, momentów i osób, z którymi nie zdążyłam się pożegnać mam naprawdę dużo. I pewnie nie jestem w tym sama. Tak samo jak z tym, że większość z wymienionych rzeczy odkładam na później. I zawsze myślę, że później oznacza „kiedyś”, a nie „nigdy”. A przecież może się i tak zdarzyć. Bo nie wiem, jak długi jest termin ważności mojego życia. Ale wiem jedno. Że w tym przypadku nie działa gwarancja, że reklamacji się nie przyjmuje. Bo umiera się raz. Z całym bagażem doświadczeń, wspomnień i świadomością, czego nie udało nam się zrobić. Bo to bez sensu, bo nie mam teraz czasu, bo wolę przejrzeć Facebooka, bo na pewno mi się nie uda, bo ktoś mnie wyśmieje. Ale czy naprawdę warto nie próbować i odpuszczać właśnie z takich powodów?  

>>> Dlaczego ludzie od nas odchodzą? [FELIETON] 

Od niedawna w takich sytuacjach pytam samą siebie o to, „co najgorszego może się stać, jeśli zrobię coś, na co wcześniej nie miałam odwagi?”. I wiesz, odpowiedzi na to pytanie wcale nie są takie oczywiste. Bo nagle okazuje się, że obawiam się jakiejś błahostki. A przecież nie z takimi rzeczami już sobie radziłam. Dlaczego więc miałoby mi się nie udać tym razem? 

Jest później niż ci się wydaje 

Do robienia rzeczy niezwykłych, do spełnienia marzeń, do powiedzenia komuś, że nam na nim zależy wcale nie potrzebujemy okazji. Nie potrzebujemy impulsu, poszukiwania niezliczonej ilości powodów i racjonalnych argumentów przemawiających za naszą decyzją. Do tego wszystkiego potrzebujemy życia. Życia, które mamy tu i teraz. Dlatego, jak mówił ks. Jan Kaczkowski: „Zamiast ciągle na coś czekać – zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje”. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze