fot. EPA/ABIR SULTAN

Historyk o tragedii na górze Meron: to największe nieszczęście w dziejach Państwa Izrael

To największa tragedia w historii Państwa Izrael, jeśli pominąć wojny – tak o wydarzeniu na górze Meron w Galilei napisał Joshua Shanes, profesor judaistyki w College of Charleston w Karolinie Południowej, na platformie „The Conversation”, dołączając do tego własne doświadczenia.

Do tragedii doszło 30 kwietnia, gdy w miejscu modlitw, obliczonym na ok. 15 tys. osób, zgromadziło się ich ponad 100 tys. W wąskim i śliskim przejściu i na metalowych schodach, w części, w której modlili się tylko mężczyźni, w wyniku stratowania i uduszenia się straciło tam życie 45 osób, wśród nich kilkunastoletni chłopcy, a 150 zostało rannych. Uczestnikami modłów byli ultraortodoksyjni żydzi, którzy co roku licznie przybywali na tę górę na obchód święta Lag ba-Omer (dosł. 33. dzień Omeru – 50. dzień po dniu Paschy), które upamiętnia także śmierć rabina-mistyka Szymona Bar Jochaja (ok. 100-160). Zyskał on sławę w szczególnie trudnym dla żydów okresie po zburzeniu przez Rzymian drugiej świątyni (w 70 r. po Chr.). Był on uczniem słynnego rabina Akiby Ben Josefa. Tradycja przypisuje mu napisanie Zoharu (Księgi Blasku) – podstawowego dzieła żydowskiej mistyki. Grób rabina Szymona (i kilku innych mistyków) znajduje się właśnie na górze Meron.

fot. EPA/ATEF SAFADI

Prof. Shanes w obszernym artykule opisuje istotę tego święta, łączącego w sobie mistycyzm ze zwyczajami ludowymi i z dzisiejszym nacjonalizmem żydowskim. Dwukrotnie – w 1994 i 2001 – wziął on osobiście udział w tych modlitwach i tak je opisuje: „Żydowski zwyczaj modlitw na grobach (świętych rabinów) ma za sobą ponad 1000-letnią tradycję. Wielu żydów wierzy że ci święci mężowie mogą stać się ich pośrednikami i obrońcami na «niebieskim dworze» (Boga). Modlą się więc tam o wszystko, począwszy od zdrowia dzieci a kończąc na zdrowiu żywego inwentarza. Uroczystość ta w swojej intensywności jest ekstatycznym doświadczeniem zjednoczenia z Bogiem oraz z innymi, nawet tysiącami żydów. (…) Gdy brałem udział w tych modlitwach, ludzie proponowali mi bezpłatnie napoje w przekonaniu, że przyniesie to błogosławieństwo ich rodzinom. Mężczyźni i kobiety w osobnych grupach śpiewali i tańczyli wiele godzin aż do późnego wieczoru. Potem niektórzy szli do grobów świętych, inni zaś modlili się przy rozpalonych ogniskach (taki zwyczaj też towarzyszy tym modłom)”. Autor przyznał, że choć później z różnych powodów odsunął się od środowiska ultraortodoksów, to jednak ani przez chwilę nie zwątpił w „prawdziwość tego doświadczenia kontaktu z wymiarem boskim i z wiecznością, który tak fascynuje pielgrzymów na górze Meron”.

>>> Izrael i Hamas bombardują się nawzajem. Rośnie liczba zabitych

fot. EPA/ABIR SULTAN

Zastanawiając się nad przyczynami tragedii wskazał na przywilej „wyjątkowej autonomii”, przyznany ultraortodoksyjnym żydom (stanowią oni ok. 12% obywateli Izraela) przez pierwszego premiera tego państwa Dawida Ben Guriona (1886-1973). Dotyczyło to wychowania, służby wojskowej, opieki społecznej itp. Parlament izraelski chronił, a nawet rozszerzał ten przywilej. Powołując się na niego religijni przywódcy ortodoksów z powodzeniem potrafili sprzeciwiać się różnym rozporządzeniom rządowym, np. ostatnio w związku z epidemią COVID-19. To samo dotyczyło ograniczeń co do liczby uczestników modłów na górze Meron. Co ciekawe, nawet minister spraw wewnętrznych Aryeh Deri zachęcał obywateli do licznego przybywania na festiwal Lag ba-Omer, gdyż – jak zapewniał – „jest to dzień święty i największe zgromadzenie żydów w ciągu roku”. Obiecywał, że „złe rzeczy nie zdarzają się żydom w czasie pielgrzymki religijnej”. Dodał, że właśnie „szczególnie w czasie nieszczęść powinno się wierzyć w pomoc rabina Szymona, gdyż to jego modłom przypisuje się „odsunięcie od żydów zarazy w II wieku”. Podobnie teraz, w czasie Covid-19 liderzy ultraortodoksyjni zapewniali, że np. „otwarcie jesziw [szkół, w których uczy się Tory i Prawa] daleko odrzuci (od nas) tę plagę”.

>>> Izrael: kondolencje biskupów katolickich po tragedii pod górą Meron

fot. EPA/ABIR SULTAN

Z drugiej strony prof. Shanes podkreślił, analizując przyczyny tragedii w Galilei, że rozlegały się też liczne głosy, ostrzegające, że wcześniej czy później może tam dojść dojść do nieszczęścia. Na zakończenie autor artykułu wyraził nadzieję, że „tragedia ta nauczy jednak czegoś przywódców religijnych, że jednak warto przestrzegać rządowych wskazówek i praw nawet podczas najbardziej porywających modlitw”.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze