fot. The Chosen Polska

Abp Pizzaballa: Jezus przede wszystkim walczy z barierami i przestawia granice

O powszechności powołania do zbawienia w Jezusie i wierze ukrytej także poza granicami ustanowionymi przez ludzi mówi rozważając Ewangelię 20 niedzieli okresu zwykłego, roku A łaciński patriarcha Jerozolimy, abp Pierbattista Pizzaballa OFM. 30 września Ojciec Święty włączy go do Kolegium Kardynalskiego.

Jakiś czas temu widzieliśmy głód wielkiego tłumu (Mt 14, 13-21), który Jezus zaspokoił rozdając wszystkim kilka chlebów i ryb. Z tego, co rozdano pozostało wystarczająco dużo, żeby napełnić dwanaście koszy. Również dzisiaj (Mt 15,21-28) widzimy osobę głodną, niewiastę kananejską, która zbliża się do Jezusa na terytorium pogańskim.

Ewangelista Mateusz podkreśla, że wydarzenie to ma miejsce poza granicami Izraela: Jezus odchodzi i udaje się w okolice Tyru i Sydonu, i przychodzi do Niego kobieta pochodząca z tych stron (Mt 15, 21-22). Marek (Mk 7, 26) określa ją jako „Syrofenicjankę rodem”, podczas gdy Mateusz używa terminu kobieta kananejska, który w historii biblijnej był używany do określenia historycznych wrogów ludu, obcych w najpełniejszym tego słowa znaczeniu.

Otóż ta cudzoziemka zwraca się do Jezusa z prośbą równie jasną, co naglącą: „Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko nękana przez złego ducha”, a zwracając się do Niego, używa tytułu mesjańskiego, który jest wyłącznie żydowski. Niewiasta ta wkracza zatem w życie Jezusa w sposób stanowczy, natychmiast obalając ugruntowane granice historyczne, wkraczając w przestrzeń, która sama w sobie byłaby dla niej zakazana, a z której jest ona formalnie wykluczona.

>>> Abp Pizzaballa: w obliczu zagrożenia odkrywamy czym jest Boże zbawienie

Walka z barierami

Ale Jezus przede wszystkim walczy z barierami i przestawia granice.

W wydarzeniu rozmnożenia chleba i ryb uczniowie początkowo chcieli odesłać tłum, do tego stopnia, że jego potrzeby wydawały się nadmierne w oczach uczniów posiadających niewiele środków, żeby je zaspokoić. A czasownik, jakiego użyli, by powiedzieć o tym odesłaniu (Mt 14, 15), jest taki sam, jak ten, którego Mateusz używa, żeby powiedzieć o oddaleniu żony przez mężczyznę (Mt 5,31). Jakby chciał powiedzieć, że gdyby Jezus poszedł za ich radą i odesłał ich, byłoby to w istocie tak, jakby w jakiś sposób ułatwił, a nawet spowodował zerwanie małżeństwa, zerwanie przymierza. Ale Jezus nie przyszedł, żeby zerwać zaślubiny, lecz aby je wypełnić: On jest oblubieńcem.

Dziś scena ta przybiera inną perspektywę. Tym razem to Jezus wycofuje się, na nowo określa granice swojego działania jedynie w obrębie swojego ludu, na nowo określa listę gości uczty weselnej, w której niektórzy nie mają udziału. Stoi przed Nim jednak kobieta zdeterminowana, by za wszelką cenę wejść na ucztę weselną, przekonana, że na tej uczcie jest chleb dla każdego, nawet dla niej. Prosi, aby Jezus wkroczył w jej życie, w życie jej chorej córki i zrobił to, co przyszedł uczynić dla wszystkich: przyniósł życie i zbawienie.

A Jezus się angażuje. Można powiedzieć, że tym razem to On musi dokonać przejścia, przemiany, otwarcia. I czyni to po prostu słuchając uniwersalnego języka cierpienia, prawdziwego języka, który czyni nas śmiałymi. Czyni to, patrząc uważniej i widząc w sercu tej kobiety wielką wiarę (Mt 15, 28), której często na próżno szukał w Izraelu, nawet w miejscach, w których dokonał większość swoich cudów. W obliczu tej wiary Jezus jest rozbrojony.

A jeśli, jak powiedzieliśmy, Królestwo ma miejsce wtedy, gdy jesteśmy w stanie rozpoznać dobro ukryte jak skarb w glebie historii, to dzisiaj Jezus dokonuje tego odkrycia. Odkrywa, że skarb wiary jest ukryty także poza granicami Izraela, i go znajduje.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze