fot. facebook.com/PrzystanekJezus

Abp Pizzaballa: kto spotkał Jezusa, musi o Nim mówić

Na wewnętrzną potrzebę mówienia innym o swoim spotkaniu z Jezusem wskazuje rozważając fragment Ewangelii czytany w III niedzielę Wielkiego Postu, roku A (J 4, 5-42) łaciński patriarcha Jerozolimy, abp Pierbattista Pizzaballa OFM.

Czytania niedziel Wielkiego Postu, zwłaszcza te z roku A, który przeżywamy obecnie, proponują nam drogę rozwoju naszego życia jako uczniów. Dzisiejszy fragment wraz z czytaniami nadchodzących niedziel stanowi długą katechezę chrzcielną, której nie jesteśmy w stanie w pełni ogarnąć. Dlatego ograniczymy się tylko do kilku wskazówek.

W pierwszą niedzielę Wielkiego Postu zostaliśmy wyprowadzeni na pustynię, gdzie dano nam poznać nasze serca, gdzie objawiono nam, kim jesteśmy i do kogo należymy. W drugą, na wysokiej górze uczeń uczy się krok po kroku słuchać i postrzegać Jezusa, swoje życie w całkowitym darze z siebie.

W tę trzecią niedzielę dane nam jest odkryć, jakie pragnienie mieszka w głębi naszych serc.

>>> Abp Pizzaballa: Bóg pragnie miłości człowieka

Spotkanie przy studni

Miejscem, gdzie to się dzieje, jest Sychar, miasteczko w Samarii, gdzie Jezus, pochodzący z Judei i zmierzający do Galilei zmęczony drogą, zatrzymuje się przy studni, gdy tymczasem Jego uczniowie udali się do miasta, aby zaopatrzyć się w żywność (J 4, 3-8). Tutaj Jezus spotyka Samarytankę i podejmuje z nią długi i złożony dialog, w którym oboje rozmówcy zdają się nie rozumieć siebie nawzajem. Jednak ta kobieta, która zawsze wydaje się nie rozumieć słów Jezusa, stopniowo, małymi krokami, dochodzi do wiary.

Pierwszym krokiem jest fakt, że Jezus po prostu do niej mówi: to On, a nie ona, rozpoczyna dyskurs. Wywołuje to u kobiety wielkie zdumienie: „Jakżeż Ty, będąc Żydem, prosisz mnie, Samarytankę, bym Ci dała się napić?” (J 8, 9). Jezus tak naprawdę, mógł i powinien był uniknąć tego dialogu, z różnych powodów: po pierwsze ponieważ jego rozmówczyni jest Samarytanką, a więc swego rodzaju heretyczką; następnie dlatego, że mieszka z mężczyzną, który nie jest jej mężem i dlatego, zgodnie z prawem, należy ją uznać za cudzołożnicę, grzesznicę; i wreszcie po prostu dlatego, że jest kobietą, a żaden Nauczyciel Prawa nie zatrzymałby się, żeby publicznie rozmawiać z kobietą. Tymczasem Jezus powie jej na koniec dialogu. „Jestem nim Ja, który z tobą mówię” (J 4,26). I nie czyni wymówek ani nie katechizuje. Czyni coś prostszego: prosi by dała się Jemu napić.

fot. pexels

Czegoś brakuje…

Drugi krok prowadzi kobietę do uświadomienia sobie, że jest coś w niej samej, co jej umyka, czego jej brakuje, co może być objawione tylko jej: „Gdybyś znała dar Boży…” (J 4,16).

Czasami możemy myśleć, jak Samarytanka, że nasze życie jest całe w tym, co już znamy, w przyzwyczajeniach, z których składa się nasza codzienność, w naszej przeszłości, ale tak nie jest. Nasze prawdziwe oblicze wciąż stoi przed nami.

Czym jest ten dar, którego kobieta pragnie, nie wiedząc o tym?

Nie jest to woda, jak myślała. Pragnienie, które w niej jest to pragnienie oddania czci Ojcu w duchu i prawdzie (J 4,23), czyli oddania Mu czci w miłości.

Prawda, u Jana, to plan zbawienia, jaki Bóg ma dla ludzkości, plan, który Jezus przyszedł wypełnić, plan, dzięki któremu zostaje przywrócona komunia między Bogiem a człowiekiem: to jest prawdziwe pragnienie człowieka.

>>> Abp Pizzaballa: chrześcijanie są światłem tylko wówczas, gdy są jedno z Panem Jezusem

Symbol zagubionej ludzkości

A Samarytanka jest w pewnym sensie symbolem zagubionej ludzkości, wypalonej i zmęczonej uganianiem się za miłościami, które nie usuwają pragnienia.

Jedynie w relacji z Jezusem, w dialogu z Nim, horyzont otwiera się na nowo: nie jesteśmy stworzeni do niczego, co jest poniżej tego powołania do miłości.

Tak, jak Jezus podjął dialog, tak też On go kończy. A czyni go słowami, na które kobieta nie ma już nic do powiedzenia, tą ważną wypowiedzią Jezusa: „Jestem nim Ja, który z tobą mówię”. Ten, który zna i wypełnia pragnienie człowieka, powiada, że jest teraz obecny i nie ma już nic do dodania.

Teraz otwiera się przestrzeń wiary, którą kobieta rozpoczyna biegiem w stronę miasta, ku swemu ludowi, któremu powtarza zaproszenie, jakie rozbrzmiało w pierwszych słowach Jezusa skierowanych do Jego uczniów: „Chodźcie, a zobaczycie” (J 1, 39).

Potem kobieta znika, a przestrzeń wiary otwiera się dla innych, jak zaraźliwe spotkanie dobra: „o wiele więcej ich uwierzyło dzięki Jego słowu, a do tej kobiety mówili: «Wierzymy już nie dzięki twemu opowiadaniu, usłyszeliśmy bowiem na własne uszy i wiemy, że On prawdziwie jest Zbawicielem świata»” (J 4, 41-42).

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze