fot. freepik/clalinus

„Ach, Panie Boże”, czyli trudne życie proroka 

Jeden chodził boso, nagi – przez trzy lata, inny miał płaszcz z sierści i skórzany pas, a jeszcze inny nałożył na siebie drewniane jarzmo. I chodził w nim, dopóki nie zostało mu zdjęte. Prorocy Starego Testamentu, Boży szaleńcy, niestandardowi w słowach i zachowaniu. Z jednej strony pociągający i przerażający – Jak Ten, którego głosili.  Z drugiej – zwykli, walczący ze słabościami, ludzie swoich czasów.  

Na górze Karmel, głównym miejscu działalności Eliasza, znajduje się pomnik z napisem w trzech językach: łacińskim, arabskim i hebrajskim: „Powstał Eliasz, prorok jak ogień, a słowo jego płonęło jak pochodnia”.  Prorok pojawia się nagle, prawie znikąd, i równie nagle znika — istnieje w pewnym sensie jedynie po to, by wejść w relację z Bogiem, by prowadzić ku Niemu.  A wejście miał  mocne: „Nie będzie w tych latach ani rosy, ani deszczu, dopóki nie powiem” – mówi do króla Achaba, a słowa te są nie tyle zwykłą informacją, co swego rodzaju groźbą. Brak wody to praktycznie wyrok śmierci. Na słowo Eliasza ziemia staje się pustynią, aby lud zrozumiał i przekonał się, że to nie czczony przez nich bożek Baal daje deszcz, lecz Bóg Jedyny.  

„Następnie w porze składania ofiary z pokarmów prorok Eliasz wystąpił i rzekł: «O Panie, Boże Abrahama, Izaaka oraz Izraela! Niech dziś będzie wiadomo, że Ty jesteś Bogiem w Izraelu, a ja Twój sługa na Twój rozkaz to wszystko uczyniłem. Wysłuchaj mnie, o Panie! Wysłuchaj, aby ten lud zrozumiał, że Ty, o Panie, jesteś Bogiem i Ty nawróciłeś ich serce». A wówczas spadł ogień od Pana z nieba i strawił żertwę i drwa oraz kamienie i muł, jako też pochłonął wodę z rowu. Cały lud to ujrzał i upadł na twarz, a potem rzekł: «Naprawdę Jahwe jest Bogiem!” (1 Krl 18,36-39). 

Wielki prorok, wierny Bogu. Uzdrawiał chorych, wskrzeszał zmarłych, rozmnażał jedzenie, a mocą Bożą ściągał na ziemię ogień i wodę. Wielki prorok… z depresją. Kiedy brakło mu sił do głoszenia, kiedy nie widział już sensu dalszej walki, a nawet życia, położył się pod jednym z krzewów janowca. To ponoć jedyna roślina – sięgająca 3 metrów wysokości, rosnąca na półpustynnym terenie na który uciekł Eliasz – dostarczająca tam trochę cienia. I prosi Boga wymęczony, wielki prorok Eliasz, by Ten Go zabrał, by uwolnił go od dalszego trudu, walki, myśli i emocji. Brzmi znajomo?  

„Przyszedłszy, usiadł pod jednym z janowców i pragnąc umrzeć, rzekł: «Wielki już czas, o Panie! Odbierz mi życie, bo nie jestem lepszy od moich przodków». Po czym położył się tam i zasnął” (1 Krl 19,4n). 

Eliasz zasypia. Ale Bóg nie pozwala mu zasnąć na wieki. Pociesza go. Posyła swego anioła, który „trącając go, powiedział mu: Wstań, jedz!”. Na niewiele się to jednak zdaje, Eliasz znów ucieka w sen. Ale Bóg nie daje za wygraną. Ponownie posyła anioła, który wzmacnia jego ducha i siły fizyczne, zachęca do dalszej drogi, pokazuje dokąd ma iść. Tym razem zadziałało.  Eliasz decyduje się – zgodnie z poleceniem Boga – udać na górę Horeb. To jakieś 320 kilometrów drogi w pustynnym klimacie, samotności i  średniej orientacji. Wędrówka zajmuje mu 40 lat.  Eliasz, wielki prorok z depresją, który przy końcu życia został przez Pana wzięty do nieba na ognistym rydwanie. „Kogo Bóg wybiera w boskim znaczeniu, tego przeklina w ludzkim” – miał powiedzieć kiedyś duński filozof Soren Kierkegaard. 

Fot. pixabay

Nierząd w rodzinie 

Żył w VIII w. przed Chr., a słowo Boga przekazywał przez 20 lat. Słuchali go kolejni władcy: Ozjasz, Jotam, Achaz i Ezechiasz. Ozeasz, prorok Bożej miłości. Wielu biblistów twierdzi, że był rolnikiem – a to ze względu na liczne opisy i porównania z tej dziedziny. Prorok mówił o pracy na roli, urodzajach, o tłoczeniu wina. Inni zwracają uwagę na jego zamiłowanie do porównań związanych z procesem wypiekania chleba (Oz 7,4). Kto wie, może więc był piekarzem? Innych bardziej niż Ozesza interesuje jego żona – Gomer. Różnie o niej mówili. Użyte w oryginalnym tekście hebrajskie słowo oznacza kobietę nawiązującą z mężczyznami relacje oparte wyłączenie na pożądaniu. To nie do końca prostytutka, nie do końca nierządnica. Istnieje też hipoteza, że Gomer oddawała się prostytucji sakralnej, z której czerpała dochody (por. Oz 2,5;3,2). Inni twierdzą, że przeszła specjalny rytuał kananejski polegający na inicjacji seksualnej przed ślubem, w świątyni bożka Baala. Ryt ten miał młodej kobiecie zapewnić płodność i zdolność do rodzenia dzieci. Tak czy inaczej – Gomer nie była niewiniątkiem. Nawet jeśli na początku kochała swojego męża Ozeasza, to potem zaczęła się interesować również innymi mężczyznami. Zdradzała go nie raz. W końcu odeszła. A on czekał. Choć miał powód, by oskarżyć ją o cudzołóstwo i doprowadzić zgodnie z Prawem Mojżeszowym do skazania  na ukamienowanie, nadal ją kochał. Co więcej, na różne sposoby starał się uniemożliwić jej niewierność i przyciągnąć do siebie. Zdecydował się walczyć o jej miłość.  

„Miłowałem Izraela, gdy jeszcze był dzieckiem, i syna swego wezwałem z Egiptu. Im bardziej ich wzywałem, tym dalej odchodzili ode Mnie, a składali ofiary Baalom i bożkom palili kadzidła. A przecież Ja uczyłem chodzić Efraima, na swe ramiona ich brałem; oni zaś nie rozumieli, że troszczyłem się o nich” (Oz 11,1-3). 

Cała Księga Ozeasza to opowieść o miłości Boga do swojego ludu. I o niewierności tego drugiego. Oddawanie czci innym bożkom, składanie ofiar, budowanie posągów i zanoszenie do nich modlitw niewiele miało wspólnego z obrazem wierności małżeńskiej i monogamicznego związku, jakim miała być relacja Jedynego Boga i Izraela. Relacja, o jakiej marzył i jakiej oczekiwał sam Ozeasz w swoim życiu prywatnym. Wiedział, o czym mówi, opowiadając o wierności Boga. Jego niezrozumiały dla innych sposób życia staje się jasny i wyraźny – Ozeasz pokazuje Izraelowi, kim ten naród jest, jaki się stał. A jest taki, jak jego cudzołożna żona. Bóg wybrał Izraela, bo go umiłował (por. Pwt 7,7-8). Wyprowadził go z niewoli, troszczył się o niego i prowadził, a oni – jak Gomer – nie tylko nie byli za to wdzięczni, ale coraz bardziej się od Boga oddalali. Wypisz wymaluj – żona Ozeasza. Wierność proroka doczekała się powrotu żony. Boża wierność wobec Jego ludu jest nieskończenie większa.  

>>> Biblia została przetłumaczona już na 743 języki

różaniec biblia
Fot. cathopic/Fenar

Chorobliwa nieśmiałość 

„Ach, Panie Boże…” – jęknął Jeremiasz, kiedy usłyszał od Pana Boga, jakie Ten ma wobec niego plany. Jego wahania, a może nawet wątpliwości czy przerażenie, nie pojawiły się bez powodu. Pochodził z rodu kapłańskiego, ale nigdy nie sprawował funkcji kapłańskich. Przyczyną był zakaz, swoista klątwa, jaka ciążyła na potomkach kapłana Abiatara, który był najwyższym kapłanem za czasów panowania króla Dawida. Na skutek niefortunnych decyzji Abiatar został pozbawiony kapłańskich funkcji, w wyniku czego musiał zamieszkać w rodzinnej wsi i stać się zwykłym rolnikiem. Nietrudno się domyślić, że towarzyszyła mu frustracja, resentyment i zapewne inne emocje, którymi nie chciałby się pochwalić. Niemożliwość sprawowania kapłańskich funkcji nie dotyczyła tylko Abiatara, ale całej jego rodziny i potomków – w tym też Jeremiasza. Z natury nie miał w sobie nic z wojownika. Spokojny, refleksyjny i dosyć poważny, lecz znający i doceniający również radosne strony i momenty życia, szlachetny, szanujący ludzi, życzliwy, dobry i ku dobremu zmierzający, lecz lękający się trudnych i niebezpiecznych sytuacji. Wydawało się, że Jeremiasz jest stworzony do spokojnego życia na wsi, do założenia rodziny, z którą mógłby wyznawać Jedynego Boga. A tu taka niespodzianka. Największa zapewne dla niego samego. 

„Pan skierował do mnie następujące słowo: «Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię, prorokiem dla narodów ustanowiłem cię». I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!». Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: Jestem młodzieńcem, gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. Nie lękaj się ich, bo jestem z tobą, by cię chronić»” (Jr 1, 4-8). 

Delikatny, cichy, wręcz nieśmiały Jeremiasz otrzymuje misję, która wydaje się zupełnie nie odpowiadać jego charakterowi. Bóg mówi do niego: „Daję ci dzisiaj władzę nad narodami i nad królestwami, byś wyrywał i obalał, byś niszczył i burzył, byś budował i sadził” (Jr 1,10). Trudno nie poczuć się przytłoczonym, jeśli tak jak Jeremiasz jest się człowiekiem wrażliwym i introwertycznym. Jeśli jest się człowiekiem, który nigdzie się nie pcha, a najchętniej to w ogóle schowałby się przed światem – może też przed Bogiem – i prowadził spokojne życie w domowym zaciszu. Wiedział to Bóg, a jednak – a może dlatego – woła Jeremiasza i pokazuje mu jego drogę, która z pewnością przekraczała oczekiwania proroka, wyobrażenia, a możne nawet marzenia. Kilkakrotnie też Bóg wzywa Jeremiasza, aby się nie lękał ludzi, bo On – Bóg – będzie z nim, by go ochraniać. Bóg dotrzymał swego słowa, choć ze strony Jeremiasza mogło to wyglądać zgoła inaczej. Któż z nas tego nie doświadczył? 

„Pozbawiłeś mą duszę spokoju, zapomniałem o szczęściu. I rzekłem: «Przepadła moc moja i ufność moja do Pana». Wspomnienie udręki i nędzy – to piołun i trucizna; stale je wspomina, rozważa we mnie dusza. Biorę to sobie do serca, dlatego też ufam: Nie wyczerpała się litość Pana, miłość nie zgasła. Odnawia się ona co rano: ogromna Twa wierność. «Działem mym Pan» – mówi moja dusza, dlatego czekam na Niego. Dobry jest Pan dla ufnych, dla duszy, która Go szuka. Dobrze jest czekać w milczeniu ratunku od Pana” (Lm 3, 17-26).” 

 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze