Hubert Piechocki: adwentowe last minute
O postanowieniach już dawno zapomnieliśmy, na roraty brakuje nam sił, bycie życzliwym dla drugiego też nam nie wychodzi. Tymczasem Boże Narodzenia już za tydzień! Kościół ma dla nas w tych dniach ofertę, z której trzeba skorzystać.
>>> Hubert Piechocki: duchowy wyczyn ekstremalny
Często upraszczamy i mówimy, że Adwent to czas oczekiwania na Boże Narodzenie. I mamy oczywiście na myśli to kalendarzowe Boże Narodzenie, czyli uroczystość liturgiczną obchodzoną 25 grudnia. Adwent to jednak znacznie głębszy czas dzielący się na dwie części. Od pierwszej niedzieli tego okresu do 16 grudnia przygotowujemy się na przyjście Pana – ale to na końcu czasów. Dopiero druga część Adwentu – od 17 grudnia do Wigilii – to czas przygotowania na spotkanie z Nowonarodzonym.
>>> Justyna Nowicka: Adwent to stan umysłu i serca [FELIETON]
Gdy zaczyna się ta druga część Adwentu, to w głowie zapala mi się czerwona lampka. Minęły przynajmniej dwa tygodnie, czasem nawet trzy, a w moim życiu wciąż nic się nie zmieniło. Choćbym próbował zaklinać rzeczywistość, nie jestem gotowy na ostateczne przyjście Pana. Praca, przedświąteczny gwar, szukanie prezentów – wszystko mnie pochłonęło i sprawiło, że jestem niegotowy. A i tak wiele spraw wciąż przede mną. Skoro został tydzień do Bożego Narodzenia, to wiem jedno. Właśnie teraz Kościół zaprasza mnie do skorzystania z oferty last minute.
>>> „O gospodzie uwielbiona”. Piękna pieśń na Adwent, która może być modlitwą
Na czym polega adwentowe last minute? Na wsłuchaniu się w to, co w tym tygodniu chce nam przekazać Kościół. Warto, nawet jeśli nie mamy możliwości codziennego uczestnictwa we mszy św., sięgnąć po teksty liturgiczne. Ewangelie tego tygodnia zapraszają nas do towarzyszenia wydarzeniom bezpośrednio poprzedzającym narodzenie Chrystusa. Czytamy najpierw Mateuszowy rodowód Chrystusa, który przypomina nam, że Jezus jest częścią historii. I że możemy dopisać do tego rodowodu siebie. A kolejne dni to już zwiastowanie Józefa, opowieść o narodzinach Jana Chrzciciela, zwiastowanie Maryi… Warto w te dni odkryć na nowo te wydarzenia.
Jesteśmy też zachęceni w tym czasie do zatrzymania się. To nie jest łatwe, zwłaszcza gdy „przygotowujemy święta”. Tymczasem to właśnie spokój może nas uratować. Zatrzymajmy się na chwilę. Pewnych obowiązków i zadań nie unikniemy. Ale nie dajmy się zwariować w tych dniach. Bo przecież czekamy na wyjątkowego Gościa. To Chrystus ma być dla nas punktem odniesienia w tych dniach. Św. Bernard z Clairvaux pisał, że pomiędzy pierwszym i drugim przyjściem Chrystusa jest jeszcze trzecie: ” (…) w pierwszym swoim przyjściu Chrystus stał się naszym odkupieniem, w drugim ukaże się jako nasze życie, a pomiędzy tymi dwoma jest On naszym wytchnieniem i pocieszeniem”. Musimy się zatrzymać, by zauważyć to środkowe przyjście Pana. Jezus chce w czasie świąt przyjść do naszych serc, przyjmijmy go. Nieprzypadkowo antyfony w tym tygodniu – usłyszymy je przed Ewangelią – akcentują słowo: veni – przybądź. Jako członkowie Kościoła świadomie wołajmy: przybądź.
Last minute to też zachęta do spowiedzi. Owszem, kolejka do konfesjonałów w niektórych kościołach może nas w tym tygodniu przerażać. Możemy też mieć poczucie, że ksiądz nie poświęcił nam wiele czasu. Spowiedzi przedświąteczne to trudny temat – bo księża chcą przyjąć wszystkich penitentów i zwyczajnie nie mają czasu na pogłębione spowiedzi. Mogą też odczuwać fizyczne zmęczenie. Ale to last minute i trzeba przyjąć warunki, które są nam zaproponowane. Jeśli zabrakło nam wcześniej czasu na spokojną spowiedź – to teraz nie marudźmy. Tylko idźmy do spowiedzi. Jeśli chcemy prawdziwego Bożego Narodzenia – to potrzebne nam jest czyste serce.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |