antykoncepcja

fot. usnplash/michelle leman

Awaryjna antykoncepcja to nie tylko działanie przeciwko życiu innego, ale również przeciwko własnemu [KOMENTARZ] 

Etyka seksualna dotyczy bardzo szczególnej dziedziny życia człowieka, z jednej strony owianej aurą intymności, z drugiej jednak najbardziej podstawowej, bo to właśnie dzięki aktywności seksualnej mogliśmy przyjść na ten świat. 

Nawet jeśli ktoś ucieka od trudnych pytań i mówi, że dzieci przynosi bocian, to wcale nie uchroni go to od pytania, skąd bocian się wziął. Już z czysto biologicznego punktu widzenia zachowania seksualne, które prowadzą do zrodzenia potomstwa, mają szczególną wartość, ponieważ zapewniają przetrwanie gatunku. Z uwagi jednak na fakt, że chrześcijaństwo postrzega człowieka na obraz i podobieństwo Boże, a także ma na względzie nadprzyrodzony cel człowieka, jakim jest zjednoczenie z Bogiem, chrześcijańska teologia w oparciu o Boże objawienie rozszerza rozumienie ludzkiej natury ponad to, co jest dostępne dociekaniom naukowym. Innymi słowy, bez tego, co nam mówi o nas sam Bóg, nie możemy do końca rozpoznać naszej tożsamości jako ludzi. Z tego też powodu przyjęcie doktryny chrześcijańskiej rzuca istotne światło na etykę seksualną i nakłada na nią szereg istotnych warunków. Można odnieść wrażenie, że to właśnie te warunki prowadzą dziś do zdecydowanych kontrowersji, ponieważ chrześcijaństwo kwalifikuje pewne zachowania seksualne jako nieetyczne. Bardziej podstawowym pytaniem więc jest tu pytanie o wiarę, bo człowiek niewierzący z definicji nie przyjmie tych przesłanek, w oparciu o które swoje zasady formułuje chrześcijańska etyka seksualna. W krzewieniu tej etyki ważniejszą rolę wydaje się więc odgrywać pielęgnowanie postaw wiary, a nie wymachiwanie palcem i święte oburzenie.

>>> Nauczanie o antykoncepcji należy lepiej zrozumieć, a nie je zmienić [KOMENTARZ]

Bóg jest relacyjny 

Jak daleko należy więc sięgnąć, żeby przesłanki te ukazały swoją właściwą postać? Nie będzie chyba w tym momencie przesadą stwierdzenie, że trzeba wprost zapytać, jaki jest chrześcijański Bóg, skoro człowiek ma być jego obrazem. Czasami ciężko jest zrozumieć łatwo zauważalny kontrast: codziennie – i to nierzadko wielokrotnie – czynimy znak krzyża, wyznając naszą wiarę w Trójjedynego Boga. Natomiast z odpowiedzią, na ile rzeczywiście Trójjedyny Bóg wyznacza przestrzeń naszego życia, moglibyśmy mieć istotny kłopot. Czy więc Trójjedyny Bóg to jedynie magiczny szyfr liturgicznych zaklęć i teologicznej spekulacji? Być może też nawet z lekką dozą ironii powtarzamy, że Bóg jest miłością, nie uświadamiając sobie, że to, że Bóg chrześcijaństwa jest Bogiem kochającym wprost wynika z tego, że jest trójjedyny. Bóg jest w swojej istocie całkowicie relacyjny, co oznacza, że Syn Boży pochodzi od Ojca, ponieważ Ojciec daje się Synowi w całości i dlatego Syn jest Bogiem na równi z Ojcem. Podobnie również Duch Święty jest całkowitym daniem się Ojca i Syna, stąd mówimy ,,jedno tchnienie dwóch”. Wzorcem wszelkiej aktywności, naśladującej to, co robi w swoim wnętrzu sam Bóg, jest całkowite dawanie się, ofiarowanie się na bezgraniczną służbę Bogu i bliźniemu. Doskonałym wyrazem tego typu oddania się, czy też – jak mówi św. Paweł w Liście do Filipian – ogołocenia (kenozy), był Jezus Chrystus. 

I w tym momencie jesteśmy w zasadzie przy chrześcijańskiej etyce i jej odniesieniu do zachowań seksualnych. Będąc w zasadzie z samej swojej istoty bezgranicznym dawaniem się, Bóg oczekuje, iż naśladując go, również będziemy hojni w dawaniu siebie samych, przekazując naszemu potomstwu dar życia. Wręcz sakralny charakter tego dawania Chrystus usankcjonował, ustanawiając sakrament małżeństwa. Z tego też powodu te czynności seksualne w małżeństwie są etyczne, które tego daru nie wykluczają. Wszelkie inne, które nie spełniają tego warunku i których wyliczać tu nie trzeba, traktowane są jako nieetyczne, ponieważ zamiast wychodzić „poza” i być dzieleniem się życiem z innymi, przekierowują one swój cel bardziej na samozaspokojenie i mogą przeradzać się w postawy egoistyczne. Oczywiście nikt nie neguje tutaj wartości sfery przeżyciowej, towarzyszącej aktom małżeńskim, ale wartość ta chyba właśnie czerpie swoją rację z otwartości tych aktów na życie. 

Fot. pixabay

Awaryjna antykoncepcja 

Wnioski odnośnie do antykoncepcji każdy w zasadzie wyprowadzi sobie już sam. Zawarte są one również w wielu dokumentach Kościoła, w tym w szczególności w encyklice Św. Pawła VI Humanae Vitae. Sama antykoncepcja może ingerować w akt poczęcia człowieka na dwa sposoby: poprzez niedopuszczenie do zapłodnienia oraz poprzez likwidację już istniejącego ludzkiego embrionu. Nie ulega wątpliwości, że ta druga opcja niesie ze sobą dużo większe zło, ponieważ nie tyle, że nie dopuszcza do powstania życia, ale powstałe życie niszczy. Nie oznacza to także, że można bagatelizować i usprawiedliwiać opcję pierwszą, która w porównaniu z drugą może się wręcz wydawać niewinna. W tym względzie należy zwrócić uwagę na szczególny rodzaj antykoncepcji, jaką jest antykoncepcja awaryjna. Jako „awarię” należy tutaj rozumieć sytuację, w której coś poszło nie tak z innymi metodami antykoncepcji lub też antykoncepcji nie zastosowano, a potomstwa chce się za wszelką cenę dalej uniknąć. W tej kwestii stanowisko zajął również stanowisko Zespół Ekspertów ds. Bioetycznych Konferencji Episkopatu Polski, wydając oświadczenie w styczniu 2015 r. Było ono związane z zapowiedziami dopuszczenia do obrotu bez reglamentacji preparatu postkoitalnego (tzw. pigułka „dzień po”). Istnieją nadal kontrowersje, czy taka pigułka jedynie zapobiega ciąży (hamowanie owulacji), czy też działa jak tabletka poronna, która w Polsce jest nielegalna. Trzeba też pamiętać, że pigułka „dzień po” to nie witamina C, którą organizm wydala bez skutków ubocznych. Wręcz przeciwnie, ich lista na portalach medycznych zajmuje dobre dwie strony. To więc nie tylko działanie przeciwko życiu innego człowieka, ale również przeciwko własnemu. 

>>> Humanae vitae, czyli trwałe pęknięcie w Kościele

Można w tym miejscu oburzać się, że niniejsza refleksja to kolejny raz, kiedy Kościół i księża zaglądają ludziom „pod pierzynę” i szerzą średniowieczny ciemnogród. Refleksja ta wyrosła z problemów i rozterek realnych ludzi, z których problemami jej autorowi przyszło się niejednokrotnie zmierzyć i szukać niełatwych rozwiązań w perspektywie wiary. Są na pewno też i inne niż tutaj sugerowane. Nie chodzi jednak o bycie zazdrosną i zgorzkniałą ciotką przyzwoitką, ale przede wszystkim o dobro człowieka. Refleksja ta przedstawia pewne spojrzenie na to, jak osiągnąć szczęście, jak wejść na drogę ku pełni życia. Można się z nią nie zgadzać. Jest to recepta o tyle jednak trudna, że, jak wskazano już wyżej, zakłada wiarę. A ta z kolei jest darmowym darem, jaki Bóg udziela człowiekowi. Bóg pragnie szczęścia każdego z nas, więc z pewnością nie poskąpi tego daru tym, którzy szczerze szukają prawdy. 

ks. dr hab. Wojciech Grygiel – ur. 6 kwietnia 1969 r. w Świdnicy – polski prezbiter katolicki, filozof, chemik, prodziekan ds. naukowych i współpracy z zagranicą Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie.

***

Od redakcji: Jako redakcja katolicka nie chcemy przekonywać naszych Czytelników do żadnych konkretnych decyzji wyborczych. Nie chcemy też tym bardziej wchodzić w bieżący spór polityczny. Zależy nam jednak na tym, aby katolicy byli bardziej świadomi nauczania Kościoła w kwestiach, które podczas kampanii wyborczej są podejmowane. Mamy nadzieję, że będzie to impuls do refleksji i podejmowania świadomych decyzji w życiu społecznym.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze