modlitwa krzyż

Fot. cathopic

Beata Legutko: czyń dobro, zła unikaj. Czy sumienie to głos Boga? 

Sokrates nazywał je daimonionem, Freud mówił o superego,  Jung o głosie archetypu, a Sobór Watykański II o „ośrodku i sanktuarium człowieka… Może być  szerokie albo wąskie, faryzejskie, skrupulanckie, przewrotne, powikłane, fałszywe i wątpliwe, autonomiczne i w końcu „prawdziwe”.  SumienieRzeczywistość, której nie da się zmierzyć ani zważyć, ale chyba mało kto ma wątpliwości, że  zwane tak czy inaczej – odzywa się raz po raz… 

 Wewnętrzny towarzysz 

Sokrates spojrzał przed siebie. Pięciuset losowo wybranych obywateli Aten, którzy zgodnie z tradycją stworzyli sąd przysięgłych, czekało na mowę końcową. Wziął głęboki oddech i zaczął mówić: „To pochodzi stąd, że jakieście to nieraz ode mnie słyszeli, mam jakieś bóstwo, jakiegoś ducha. To u mnie jest tak już od chłopięcych lat: głos jakiś się odzywa, a ilekroć się zjawia zawsze mi coś odradza, cokolwiek bym przedsiębrał, a nie doradza mi nigdyMożna dyskutować, co tak naprawdę Sokrates miał na myśli, mówiąc o daimonionie. Niektórzy widzą w tym wewnętrznym głosie początki pojęcia sumienia, w naszym współczesnym znaczeniu, inni podchodzą do tego z dystansem. „Kiedy czasem zdarzyło się Sokratesowi, że miał coś do zrobienia, sumienie mówiło mu, że lepiej będzie, jeżeli nic nie będzie robił. Innymi słowy sumienie wcale nie namawiało Sokratesa do roboty” – pisał ks. Józef Tischner. „Wówczas zgodnie z głosem tegoż sumienia, całą robotę wykonywała jego żona Ksantypa, a on siadał i myślał” – kontynuował. 

Okazuje się, że w myśli greckiej pojęcie i doświadczenie wewnętrznego głosu było dość popularne, choć interpretowano je w bardzo różny sposób. Od opiekuńczego głosu przez podpowiedzi dobrych i złych duchów albo mitologicznie, jako półboga – istotę pośrednicząca między światem bogów i ludzi. To samo słowo, choć w zupełnie innym i jednoznacznym rozumieniu występuje też w Ewangelii – daimonion” to zły duch, demon, np. ten,  którego Jezus wyrzuca z „człowieka niemego” (Łk 11,15). 

>>>Kiedy sumienie oskarża za bardzo. Praktyczny przewodnik po skrupulactwie

modlitwa

fot. cathopic

Głos Boga? 

Z etycznego punktu widzenia sumienie to indywidualna zdolność moralnej samooceny własnych czynów. Z jednej strony owa samoocena jest dziełem oceniającego się samemu człowieka, z drugiej  nie dokonuje się ona dowolnie, raczej człowiek ma poczucie, że w tej ocenie poddaje się normom, które – choć znane mu od wewnątrz – pochodzą spoza niego… Nic dziwnego, że kilkaset wieków po Sokratesie, teologowie mówiąc o sumieniu – na różne sposoby, bardziej i mniej wprost  nadawali mu Boskie pochodzenie. Dla przykładu encyklika Veritatis splendor przywołuje porównanie św. Bonawentury (XIII w.), który wprost nazywa sumienie „jakby Bożym zwiastunem i posłańcem”. Posłańcem, który „nie głosi nakazów własnych, ale nakazy pochodzące od Boga, na sposób herolda, który ogłasza królewskie rozporządzenia”. Tomasz Akwinu – który definiowaniem sumienia zajmował się niewiele – podszedł do tego zagadnienia nieco inaczej. Mówił, że sumienie to osąd rozumu praktycznego (czyli rozumu, który pokazuje, co należy czynić, w odróżnieniu od rozumu spekulatywnego, który dąży do poznania), odnoszący się do naszego postępowania. Zarówno wtedy, kiedy podejmujemy jakąś decyzje, kiedy ją realizujemy, jak i wtedy, kiedy oceniamy dokonany czyn (dziś mówimy o sumieniu przed-  i pouczynkowym). Tomasz podkreślał też, że nawet błędne sumienie obowiązuje, ponieważ człowiek nie ma innego światła, jak tylko „światło rozumu”.  Również dziś w Katechizmie Kościoła Katolickiego możemy przeczytaćCzłowiek powinien być zawsze posłuszny pewnemu sądowi swojego sumienia. Gdyby dobrowolnie działał przeciw takiemu sumieniu, potępiałby sam siebie. Zdarza się jednak, że sumienie znajduje się w ignorancji i wydaje błędne sądy o czynach, które mają być dokonane lub już zostały dokonane”  (KKK 1790). Św. Tomasz świadom zapewne pokusy zbyt łatwego usprawiedliwiania się nieznajomością moralnych zasad, przekonywał, że choć światło rozumu bywa czasem niejasne, to już mglista świadomość, że dany czyn jest przez prawo moralne określany jako zły  nawet jeśli nie bardzo pojmuje się racje za tym przemawiające – już jest wystarczająca dla rozumu, i to z kolei wolę obowiązuje. 

Pięć wieków później kard. J. H. Newman miał napisać: „Jeśli odczuwamy odpowiedzialność, wstyd, strach przy przekroczeniu głosu sumienia, to wynika z tego, że jest ktoś, przed kim jesteśmy odpowiedzialni”. I dodawał: „Sumienie ma swoje prawa, bo ma swoje obowiązki”. 

>>>Przewodniczący KEP: sumienie nie jest prywatnym odczuciem

Fot. user5240577/freepik.com

Ukryte w nieświadomości 

W XIX w. wraz z rozwojem nauk szczegółowych i pojawieniem się psychologii, zaczęto tłumaczyć ową zdolność człowieka do oceny swojego postępowania na nowy sposób. I tak, najpierw pojawiły się koncepcje psychoanalityczne z tą najsławniejszą Zygmunta Freuda.  Na psychikę człowieka składają się trzy wymiary: id (całkowicie nieświadoma sfera popędów), superego (zasadniczo nieświadoma sfera tłumiąca popędy) i ego (na pograniczu świadomości i nieświadomości, wypadkowa dwóch poprzednich). Sumienie – według Freuda  odpowiadałoby wymiarowi superego, czyli uwewnętrznionym normom moralnym, zakazom i nakazom. Często mówi się, że w tym miejscu Freud trochę się zagalopował, i to, co określa mianem sumienia, tak naprawdę jest po prostu poczuciem winy. Wynika ono z konieczności i niemożliwości sprostania społecznym wymaganiom, które w żaden sposób nie są przyjęte przez człowieka jako jego własne. Ta psychoanalityczna wizja jest dość pesymistyczna i nie dziwi, że przy takim podejściu religia – rozumiana jako zakazy i nakazy moralne – szybko może stać się nerwicą, nawet, jak mawiał sam Freud, nerwicą ludzkości.  

Następcy Freuda widzieli naturę człowieka bardziej optymistycznie. K.G. Jung mówił już nie tylko o sumieniu etycznym (odpowiadającym superego Freuda), ale też o sumieniu moralnym (głosie archetypów, zapisanych w nieświadomości zbiorowej), E. Fromm wyróżniał sumienie autorytatywne (głos autorytetu – rodzicówKościoła etc.) i humanistyczne („głos” odzywający się w każdym człowieku, niezależny od norm zewnętrznych). 

>>>Czy każde zło jest grzechem?

Rzeczywistość dynamiczna 

Ciekawa na tym tle wydaje się koncepcja Antoniego Kępskiego, który mówił o trzech warstwach sumienia. Pierwsza – „biologiczna” – to taki poziom najgłębszy, niemal biologiczny, w którym już można mówić o dobru (to, co służy budowaniu) i złu (to, co prowadzi do destrukcji). Drugą warstwą jest sumienie emocjonalne – uczucia i emocje pozytywne bądź negatywne mają swoje odzwierciedlenie w procesach służących dobru (zdrowie) lub złu (choroba). Trzecia warstwa sumienia, społeczno-kulturowa, podlega zewnętrznemu porządkowi wartości i uobecnia moralność społeczności, w której ktoś żyjeWszystkie wspomniane poziomy przenikają się, a ich działanie może prowadzić do moralnych dylematów„Nasze sumienie nie jest więc jednolitą całością – pisał Kępiński – ma ono charakter wyraźnie dynamiczny, składa się z różnorakich elementów, działających nieraz antagonistycznie. Ostateczna ocena jest wypadkową tych różnych sił samokontroli, działających zarówno powyżej jak i poniżej progu świadomości”. 

modlitwa

fot. cathopic

Czyń dobro! 

Mimo tych wszystkich psychologicznych, a czasem nawet biologicznych prób uchwycenia sumienia i tak najczęstsze skojarzenia w tym temacie – zazwyczaj niezbyt pozytywne  dotyczą sfery religijnej: „rachunek sumienia”, mieć coś na sumieniu”, „wyrzuty sumienia”, „grzebanie w sumieniu” i tak dalej Większość takich powiedzeń odwołuje się do poczucia winy, grzechu czy jakiegoś zaniedbania. A to przecież tylko część prawdy. Sumienie mówi nam też: „czyń dobro!”. I pozwala ocenić też, czy i na ile to dobro się wybiera. Nawet jeśli Sobór Watykański II (a za nim katechizm) mówi, o „nakazie” sumienia, to  jednak warto spojrzeć na niego nie jako na smutną konieczność, ale jako na szansę i możliwość coraz większej otwartości na dobro. Skoro mówi się, że to swego rodzaju Boża obecność w człowieku – uświadomiona bądź nie  jakże mogłoby być inaczej?  

W głębi sumienia człowiek odkrywa prawo, którego sam sobie nie nakłada, lecz któremu winien być posłuszny i którego głos wzywający go zawsze tam, gdzie potrzeba, do miłowania i czynienia dobra a unikania zła, rozbrzmiewa w sercu nakazem. Człowiek bowiem ma w swym sercu wypisane przez Boga prawo. Sumienie jest najtajniejszym ośrodkiem i sanktuarium człowieka, gdzie przebywa on sam z Bogiem, którego głos w jego wnętrzu rozbrzmiewa” (KKK 1776, za Vat II, Gaudium et Spes). 

>>>Papież: w grzech popada się powoli, a człowiek traktuje go jak coś normalnego

 

 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze