Boliwia: W męskim świecie. Deyvis (cz. 1)

W naszym domu znajduje się 30 podopiecznych, w tym tylko sześciu chłopców. Tak się złożyło, że pod moją szczególną opieką jest właśnie trzech z nich: Kevin, Deyvis i Fabricio. Tym sposobem w wolnym czasie „doskonalę” technikę gry w piłkę nożną, walczę z dinozaurami i rysuję animowanych bohaterów serialu Dragon Ball. I powtarzam sobie, że grunt to nie bać się nowych wyzwań.

Deyvis ma dziewięć lat i chyba najpiękniejsze oczy, jakie kiedykolwiek widziałam. Codziennie staczam walkę sama z sobą, żeby nie ugiąć się pod tym spojrzeniem i nie pobłażać złemu zachowaniu. Najczęściej jest to rozrzucanie wszystkich swoich zeszytów po podłodze sali, w której odrabiamy lekcje i losowe celowanie przedmiotami w przechodzące osoby. Rozsypane śmieci, samolot z papieru i stos żab zrobionych techniką origami pod ławką? Z zamkniętymi oczami mogę wskazać sprawcę.

Fot. Magdalena Pykosz

Fot. Magdalena Pykosz

W zupełnie nieoczekiwanych momentach okazuje uczucia. Raz prawie wypadł z okienka swojego pokoju, żebym tylko, wedle od lat podtrzymywanej tutaj tradycji, pocałowała go w czoło na dobranoc. On też, tak jak pozostali, walczy o moją uwagę, nie siląc się na wyrafinowane sposoby. Najczęściej po prostu bez namysłu uderza lub kopie tego chłopca, z którym w danej chwili rozmawiam.

Jakiś czas temu odwiedził go jego ojciec chrzestny i wręczył Deyvisowi czekoladę oraz dwie mandarynki, którymi ten podzielił się właśnie ze mną. To bardzo duży gest ze strony dziecka, które prezentów praktycznie nie dostaje, bo niestety nie ma od kogo. Na urodziny nie schodzi się rodzina, nie ma przyjęcia dla kolegów z klasy, pięknych zaproszeń czy korony księżniczki. Niektóre dzieci z naszego domu nie pamiętają daty swoich urodzin. Prawda jest taka, że ich narodziny najczęściej nie były wyczekiwanym przez rodziców wydarzeniem. Nasza praca w domu dziecka to przede wszystkim przekonywanie tych dzieci o tym, że ich narodziny były ważne, a ich życie jest cenne i wartościowe. Mimo że wszystkie wydarzenia z ich życia temu przeczą.

Fot. Magdalena Pykosz

Fot. Magdalena Pykosz

Wyobraźnia Deyvisa nie zna granic. Pewnego popołudnia wybraliśmy się do szkoły, żeby zasadzić nowe rośliny w ogródku w ramach nowej formy zaangażowania rodziców w edukację dzieci. Ja, jako tymczasowa opiekunka, muszę stawiać się na szkolnych zebraniach i podobnych spotkaniach z rodzicami. Z racji tego, że nawet kaktus nie może czuć się u mnie bezpiecznie, czułam lekki niepokój i dreszczyk nowego wyzwania, ale dzielnie stwarzałam pozory, że ogród to największe z moich hobby, a każdej wiosny radośnie przyozdabiam dom kwiatami. Jakoś dotrwałam do końca, czyli do momentu, kiedy w ogródku zasadzone zostały nowe kwiaty. Mieliśmy już kierować się w stronę domu, pożegnałam się już ze wszystkimi rodzicami osobiście (boliwijskim zwyczajem nie można pominąć nikogo) i nagle przed moimi oczami pojawiła się wielka reklamówka pełna ściętej trawy.

– To dla królików – mówi z uśmiechem mama jednego z kolegów Deyvisa. Na co ja, lekko skonsternowana, uprzejmie dziękuję i chcę sprecyzować, o jakie króliki chodzi.

– No, o te z domu dziecka. Deyvis mówił, że macie króliki. W duchu umieram ze śmiechu i szukam Deyvisa wzrokiem.

– Wymyśliłeś to, prawda?

– Tak – mówi Deyvis rzucając spojrzenie – przecież wiesz, że ciągle żartuję. Wybuchła salwa śmiechu. Po chwili podchodzi inna mama, która nie słyszała tej wymiany zdań i historia się powtarza.

– Pani to weźmie, prawda? Taaak?

– Nie, ja naprawdę nie mam królików. Mamy psy. Tylko psy i żadnych innych zwierząt.

Cieszę się z tego, że każdego dnia mogę poznawać świat moich chłopców, w którym wciąż wiele jest do odkrycia. To świat, w którym każdego dnia spotykam się z męską rywalizacją, ambicją, potrzebą uznania, zazdrością, złością. Ale także z niepewnością, brakiem wiary w siebie i mnóstwem wątpliwości. I wrażliwości, która urzeka mnie najbardziej. Zasunięcie zamka w mojej bluzie, żeby nie było mi zimno, zrobiona własnoręcznie bransoletka z muliny, zapukanie do drzwi tylko po to, żeby się przytulić. Zapisuję w pamięci i sercu wszystkie te gesty i cieszę się, że mam swoich trzech małych chłopców, a oni mają mnie. I że mój mały męski świat staje się dla mnie całym światem.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze