Portachuelo: codzienne trudy nowej misji
Znów minęło troszkę czasu od ostatniej wiadomości z rejonu buszu. Dochodzi godzina 23.00, temperatura w pokoju nie spada poniżej 34oC. Właśnie skończyłem dzienne zajęcia i zasiadam do komputera, by skreślić parę słów.
Dzieci z naszej szkoły przed chwilą zakończyły zajęcia: ostatnia zmiana kończy o 22.30. Podziwiam je, że tak późno chce im się uczyć. Pewnie nie mają innego wyjścia. Szkół w naszym miasteczku jest dość dużo, ale większość dzieci uczęszcza do naszej szkoły salezjańskiej. Musieliśmy ograniczyć liczbę przyjęć z powodu braku miejsc . Pomału zaczynam wdrażać się w tutejsze klimaty i poznawać tradycje. Każdy region Boliwii jest odmienny tak klimatycznie, jak i obyczajowo. Tu, w tropiku wydaje się, że ludzie są bardziej otwarci i przyjaźni. Upływa drugi miesiąc mojego tu pobytu i mam wrażenie, jakbym był co najmniej z rok. Na ulicy wszyscy pozdrawiają i pytają, jak się czuję. Ano dobrze – odpowiadam, choć po prawdzie nie za bardzo, wysoka temperatura i wilgotność nie sprzyja mojemu zdrowiu.
Codzienność to wstawanie o 5.00 rano, modlitwy, śniadanie, słówka z dziećmi tak rano, jak i po południu i wiele spotkań z rożnymi grupami. Zdaje się, że parafianie lubią spotkania i organizują się w różne przyparafialne stowarzyszenia i grupy. Do tego wyjazdy do pobliskich kaplic na msze św., spowiedzi, katechezy, odwiedziny chorych – i tak czas biegnie. Do pokoju przychodzę często około północy; toaleta i do łóżka, bo jutro kolejny dzień.
Obserwuję obyczaje mieszkańców i podziwiam ich religijność, choć czasem mniemam, że ujawnia się ona bardziej na zewnątrz. Niektórzy stają przed wejściem do kościoła i głośno proszą Boga, by pozwolił im wejść do Jego domu i dopiero wchodzą. Przy wejściu zawsze jest święcona woda, którą się żegnają. Po mszy dochodzą do każdej figury w świątyni dotykają, głaszczą i znów robią znak krzyża. Często, a właściwie prawie codziennie spowiadam podczas mszy o 20.00, następnie wychodzę przed kościół, by troszkę porozmawiać i przywitać się z wiernymi i zdaje się, że tego oczekują, bo coraz więcej ludzi przystaje i pyta, jak się czuję i co słychać. Ot takie kurtuazyjne zagajenie. Najbardziej kochane są dzieciaki, wszędzie ich pełno. Dość często jestem zapraszany do szkół z okazji różnych uroczystości, na celebracje Słowa Bożego. Wtedy wszyscy wraz z nauczycielami uczestniczą w śpiewach i całej liturgii.
Inna tradycja to oznajmianie dzwonem kościelnym, że ktoś zmarł: wtedy uderza się w dzwon po dwa razy w trzech odstępach i wywiesza się wiadomość w oknie biura parafialnego. Ludzie słysząc dzwon przychodzą, czytają i dowiadują się, kto zmarł i modlą się za te osobę. Takie miejscowe ogłoszenia.
Tymczasem pozdrawiam i zapewniam was wszystkich o mojej pamięci w modlitwie i jednocześnie proszę was o wsparcie modlitewnie nas, misjonarzy, w akcji „Misjonarz na Post”.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |