Bóg zmienił moje życie i chcę ci o tym opowiedzieć [REPORTAŻ]
Zaczęło się w Dzień Matki, a skończyło w Dzień Dziecka. Przez tydzień na ulicach Poznania można było spotkać ludzi w zielonych koszulkach z napisem „Bóg zmienił moje życie”. To nie jakiś nowy modny fason, na który „zachorowali” poznaniacy, ale żywy Kościół, który postanowił wyjść na ulicę.
Misja Talitha Kum to ewangelizacja miasta. Cel tej akcji jest prosty. Chodzi o to, by wspólnoty, ruchy i stowarzyszenia mogły zrealizować to, czego tak naprawdę wszystkie pragną. By powiedzieć wszystkim o tym, że doświadczyli spotkania z Bogiem, że to zmieniło ich życie i teraz chcą się tym podzielić z innymi, by inni też mogli otworzyć się na ta możliwość doświadczenia Bożej miłości.
Być rękami Boga
W różnych miejscach Poznania pojawiali się, aby na wiele sposobów przekazywać mieszkańcom stolicy Wielkopolski, że Bóg ich kocha, że ich życie ma sens. Ludzie z różnych wspólnot archidiecezji poznańskiej zaangażowali się, by przez modlitwę, muzykę, sztukę, taniec, wspólne piknikowanie i słowa, ale też konkretne gesty miłości wobec ubogich, osób w zakładzie karnym czy w DPS-ach być rękami, nogami, ustami i oczami Boga, który szuka każdego człowieka. Nie tylko przemawianie do człowieka przekazuje prawdę o Bożej miłości, ale może przede wszystkim zatrzymanie się z nim na chwilę w jego życiu – takim, jakie to życie jest. Zatrzymanie się i wskazanie na źródło, z którego można czerpać nadzieję w codziennych trudach, jakiekolwiek by one nie były. Bo tak właśnie robi Jezus.
– Ewangelizacja nie jest ani pierwszym, ani najważniejszym zadaniem Kościoła. Ewangelizacja jest jedynym zadaniem Kościoła – mówił bp Grzegorz Balcerek podczas mszy świętej rozpoczynającej ewangelizację miasta, czyli Misję Talitha Kum. I dlatego w sumie prawie 200 osób z wielopolskich wspólnot „zeszło z kanap”, zrezygnowało z odpoczynku po pracy, niektórzy specjalnie na te dni wzięli urlop, właśnie po to, by to najważniejsze zadanie Kościoła realizować. Każdy zgodnie z tym, czym żyje w swojej wspólnocie, zgodnie z własnym charyzmatem.
Modlitwa o pokój
Mały kościółek w centrum miasta jest jak oaza ciszy i wyspa światła, które wlewa się przez wysokie okna. Na środku kościoła na sztaludze jest ikona Chrystusa a wokół ludzie słuchający Ewangelii, zatopieni w modlitwie. W ostatniej ławce siedzi ksiądz, a po przeciwnej stronie, też w ostatniej ławce, kobieta. Wzrok przyciągają jej tatuaże. Wydaje się, że są z dwóch różnych światów, ale to nie przeszkadza im modlić się o to samo – o pokój. Po to tutaj przyszli.
Modlitwa o pokój jest jednym z elementów duchowości Wspólnoty Sant’Egidio. – Co miesiąc spotykamy się tutaj, żeby modlić się o pokój w naszych sercach, miedzy nami i pokój na świecie. Wierzymy, że modlitwa może zmienić wszystko i sprawić, że to, co wydaje się niemożliwe, czyli świat bez wojen, jest czymś, co może się wydarzyć – mówi Urszula ze wspólnoty.
Nie można oprzeć się wrażeniu, że to rzeczywiście już wydarza się tutaj, między nimi. Może więc rzeczywiście trzeba mieć nadzieję, że zaistnieje to także tam, gdzie nadziei na pokój brak.
Nigdy w ten sposób nie myślałem o Bogu
Rozwozi jedzenie w jednej z firm kurierskich. Zaczęli rozmawiać tylko dlatego, że Ola do niego podeszła, kiedy czekał na kolejne zlecenie. W sumie nie miał w tamtej chwili nic innego do roboty, więc mógł porozmawiać z dziewczyną. Czemu nie? Zapytała go, czy wierzy w to, że jego życie może mieć nowy sens, że na swoje kłopoty może spojrzeć zupełnie inaczej. Nie miał w planach wielkich zwierzeń, ale trochę opowiedział o tym, że w sumie to do kościoła nie chodzi, ale gdzieś tam wierzy, że jest Bóg. Nigdy jednak nie myślał o Nim, jako o kimś, kto może się interesować jego życiem po to, by mu pomóc w taki sposób wewnętrzny, dać siłę. Kiedyś zdarzyło mu się pomodlić o to, by uniknąć konsekwencji tego, co zrobił, ale czuł, że Bóg go nie wysłuchał, bo jednak konsekwencje go dopadły. – Nigdy nie pomyślałem o tym, że Bóg może jednocześnie pozwolić na to, żebym miał problemy, a z drugiej strony wspierać mnie, żebym wyciągnął odpowiednie wnioski i stał się bardziej odpowiedzialny, że może dać mi do tego siłę – opowiadał Oli.
Ewangelizacja na ulicy, podchodzenie ot tak, po prostu, do tych, którzy się zatrzymali, żeby zobaczyć teatr, taniec czy posłuchać muzyki to ważny element ewangelizacji miasta. Może monetami jest trochę nieswojo, ale znacznie częściej jest to zwyczajne zamienienie ze sobą kilku życzliwych słów. A czasami takie spotkanie przeradza się w naprawdę długą rozmowę, bo okazuje się, że tym, czego przypadkowo spotkana na ulicy osoba najbardziej potrzebuje jest to, żeby ktoś jej wysłuchał.
Piknik na Krańcowej
Już zza bramy słychać perkusję i czuć charakterystyczny zapach grillowanych kiełbasek. Na obrzeżach miasta w ogrzewalni i schronisku dla osób w kryzysie bezdomności w środę był wielki piknik z zespołem rockowym, który zagrał specjalnie dla nich koncert na żywo. Był grill i świeżutkie drożdżówki. Panowie zaangażowali się we wspólne grillowanie i serwowanie tego, co przyrządzono na grillu, a panie mogły ze spokojem rozmawiać.
To jest właśnie to, czego każdy człowiek jest spragniony, a zwłaszcza ten, który przez wielu jest odrzucony i odpychany – rozmowy. Takiej zwykłej, w której pokazuje się zdjęcia swoich dzieci, może wnuków, w której rozmawia się o przepisie na sałatkę i o ulubionej sukience. Takiej, w której nie liczy się czasu, w której można się wypowiedzieć tak, jak się potrzebuje i potrafi. I wreszcie takiej, gdzie naprzeciwko jest człowiek, który słucha. Naprawdę słucha.
Dlaczego mówisz o Bogu?
– Jesteś piękną dziewczyną, dlaczego tracisz czas na Boga? Przecież masz inne opcje. Możesz robić wszystko – Ania wysłuchała komplementu, ale czuła, że mężczyzna uważa, że Bóg nie jest potrzebny komuś, kto ma dobrą pracę, kto coś osiągnął i komu coś w życiu się udało. Rozmawiali, siedząc na schodach niedaleko cukierni. Był naprawdę zaintrygowany. Pytał, o co tak naprawdę chodzi w tym, że ktoś decyduje się na bliską relację z Bogiem i co to w zasadzie oznacza.
Czasami ludzi najbardziej zastanawia właśnie to, że chrześcijanin, zwłaszcza ten, który decyduje się angażować w swoją wiarę, jest kimś takim jak każdy inny. Pracuje w korporacji, chodzi w modnych ubraniach, pije kawę z papierowego kubka ze znanej kawiarni, spotyka się ze znajomymi na grilla i generalnie może uchodzić za zadowolonego z życia. I zaczyna mówić o Bogu. I po co? Pewnie poszedł z tym pytaniem, które uderzyło w niego z siłą wodospadu we wtorkowe popołudnie.
Muzyka przemawia
Muzyka jest tym, co dociera do głębi. Nawet jeśli nie zna się słów, języka to ona i tak dociera do serca. Jak każdego dnia wieczorem w czasie trwania ewangelizacji miasta w farze poznańskiej była msza święta a po niej uwielbienie Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Każdego dnia inny zespół, który wykonuje muzykę chrześcijańską, naprawdę maksymalnie wykorzystywał ten czas, żeby zbudować atmosferę modlitwy.
Ostatniego dnia już pod koniec spotkania weszło dwóch mężczyzn. Może byli Holendrami, a może Belgami – trudno było wyłapać słowa z ich rozmowy. Chyba przyszli pozwiedzać, ale stanęli i po prostu patrzyli i słuchali muzyki. Wyglądali na zafascynowanych. Może nawet lekko zszokowanych. Mimo wszystko nie wszędzie i nie zawsze można spotkać tylu ludzi, którzy cieszą się, że przez dobrą muzykę uwielbiają Boga, dziękują Mu i cieszą się, że mogą być w tym razem, we wspólnocie.
Ubodzy a jednak bogaci, bogaci a jednak ubodzy
„Nikt nie jest tak bogaty, żeby czegoś nie potrzebował i nikt nie jest tak biedny, by nie mógł czegoś dać” – te słowa często powtarzają Brazylijczycy z Przymierza Miłosierdzia, wspólnoty, która koordynowała Misję Talitha Kum. I tak rzeczywiście jest. Na ulicy w czasie rozmów był i bankowiec, który tęsknił za rodziną, którą stracił. I był szef firmy przewozowej, którego zżerał stres. Była też matka z dziećmi, która martwiła się chorobą w rodzinie, młode małżeństwo informatyków, którzy nie mogą mieć dzieci. Były i osoby w kryzysie bezdomności, uzależnione, pogubione.
Każdy w zasadzie potrzebuje tego samego, choć w różnych odsłonach i w różny sposób to wyraża. Potrzebuje uwagi, dobra i miłości drugiej osoby i ostatecznie także Osoby. Tej Osoby, którą jest Bóg. Jednocześnie, nieco paradoksalnie, każdy z tych potrzebujących ma już w sobie ten okruch dobra, którym może się dzielić i wspierać innych. A przecież nie od dziś wiadomo, że miłość dzielona się mnoży.
Żywy Kościół
– Chcę zaprosić każdego z nas, wspólnoty, nas kapłanów byśmy naprawdę chcieli zrozumieć życie Chrystusa. On jest w relacji z ludźmi. On oddaje życie za swój lud. I my jako chrześcijanie możemy być w świecie wielkim znakiem życia. Ile osób i ile historii odnaleźliśmy na ulicach? My nie chcemy zmieniać życia osób, ale chcemy głosić Tego, który może to zrobić – mówił ojciec Pedro Morais, zastępca prezydenta w Przymierzu Miłosierdzia, na zakończenie Misji Talitha Kum.
Ewangelizacja miasta to nie akcja czy jakiś performance, który ma służyć autopromocji czy autokreacji. Tutaj chodzi o to, by obudzić w chrześcijanach, w nas, naszą życiową misję. Byśmy ją odnaleźli i zaczęli nią żyć. Byśmy odkryli miłość, jaką Bóg ma do każdego z nas i byśmy chcieli powiedzieć innym, że z nimi jest podobnie.
– Misja Talitha Kum kończy się tutaj. Ale kontynuuj tę misję w twojej pracy, w twojej rodzinie, w swoim kapłańskim życiu. W jaki sposób? Prowadząc wiele osób do Boga, prowadząc wiele serc do Boga. Boga, który nie tylko nas przyjmuje, ale ofiaruje się z miłości do każdego z nas – powiedział ojciec Pedro.
Galeria (24 zdjęć) |
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |