Bp Marek Solarczyk: poszukiwanie, a czasem zagubienie – to uniwersalna tajemnica młodości [ROZMOWA]
– Mam takie doświadczenie, że ci uczniowie, którzy wydawałoby się nie byli zupełnie zainteresowani tym, co mówię na lekcjach religii, po latach spotykali się ze mną i mówili, że było to dla nich ważne. Czasem nawet pamiętali słowo w słowo niektóre sformułowania – mówi bp Marek Solarczyk, przewodniczący Rady KEP ds. Duszpasterstwa Młodzieży, w rozmowie z Michałem Jóźwiakiem.
Michał Jóźwiak (misyjne.pl): Rzeczywiście jest aż tak źle z tą młodzieżą? Zawsze się na nią narzeka.
– Młodzież jest zawsze taka sama. Ci, którzy mnie znają, dobrze wiedzą, że wciąż to powtarzam. W 1985 r. Jan Paweł II napisał list do młodych, w którym zwracał uwagę, że młodzież jest wyczulona na szczerość, bezkompromisowość. Towarzyszy temu poszukiwanie, a czasem nawet zagubienie. To uniwersalna tajemnica młodości. Kształty tych poszukiwań są oczywiście zależne od warunków zewnętrznych, które na przestrzeni lat się zmieniają. Pracowałem jako nauczyciel religii przez prawie trzydzieści lat, więc mam pewien ogląd tej sytuacji.
Te trzydzieści lat to więcej niż jedno pokolenie.
– Zgadza się, uczyłem już dzieci moich uczniów (śmiech).
Jakie są te szczególne okoliczności, które dzisiaj wpływają na młodzież i jej ukształtowanie?
– Kiedyś było jasno określone, kto jest autorytetem, kogo się słucha i za kim się idzie. Dobrze jest iść za kimś, a właściwie z kimś. Zwłaszcza, kiedy jest się młodym, poszukującym, uczącym się życia człowiekiem. Ta droga przebyta w towarzystwie autorytetów jest ważna, bo przygotowuje do wzięcia w przyszłości odpowiedzialności za siebie i za innych. Za tym idzie oczywiście przekaz konkretnego systemu wartości. Dobrze byłoby, gdyby młodzież w tych środowiskach, w których jest, mogła znaleźć ludzi, którzy będą ich prowadzić, ale którzy nie będą czegokolwiek narzucać. Chodzi bardziej o to, by pomóc im zrozumieć świat – by mogli podejmować dobre, życiowe decyzje.
>>> Religia w szkole jednym ze standardów europejskich? [ANALIZA]
W Polsce co jakiś czas powraca temat lekcji religii w szkołach. Pojawiają się opinie, że tak naprawdę nie ma znaczenia to, gdzie lekcja się odbywa, ale jak jest prowadzona. Obecne ramy systemu edukacji faktycznie nie przeszkadzają katechezie?
– Uporządkujmy te kwestie. W szkole nie mamy katechezy sensu stricte tylko lekcje religii, gdzie przekazuje się wiedzę. Katecheza ma nieco bogatszy charakter, w którym chodzi o wprowadzenie w przeżycie wiary, a nie tylko o przekaz informacji. Dlatego tak ważna jest katecheza przyparafialna, która jest związana z przygotowywaniem do sakramentów. Uczyłem religii i muszę powiedzieć, że widzę ogromną wartość tych zajęć. Uczniowie przyswajali na nich wiedzę na temat naszej religii, a dla mnie, jako dla ich nauczyciela, największą radością było to, kiedy widziałem ich zaangażowanie w parafii czy we wspólnotach. To właściwa kolej rzeczy. Kontakt z religią w szkole, a później konkretne zaangażowanie w parafii. Każda okazja do przekazywania wiary jest cenna.
Nie należy tworzyć alternatywy pomiędzy lekcją religii w szkołach a katechezą przy parafii – tylko należy dążyć do syntezy i wzajemnego uzupełniania się tych dwóch przestrzeni przekazywania wiary?
– Zdecydowanie tak! Wtedy ten przekaz stanowi jedną całość.
Trudno jednak dotrzeć dzisiaj do młodych ludzi z przekazem na lekcjach religii czy na katechezie, bo młodzi się z niej po prostu wypisują. Jest jakaś recepta na to, żeby ich znowu przyciągnąć?
– Czynników, które wpływają na to, że młodzież nie chodzi na religię jest wiele. Najważniejsze jest tutaj poczucie odpowiedzialności duchownych i mówiąc szeroko ludzi Kościoła za przekaz, który mamy. Chodzi przede wszystkim o dobre, merytoryczne przygotowanie na przykład na lekcjach religii. Jeśli to będzie na dobrym poziomie, to metody przekazywania wiary i wiedzy o religii, komunikacja też będą odpowiednie. Kluczem jest też otwartość na wszystkie te pytania i bolączki, które młodzi ludzie w sobie noszą. Myślę, że nie bez znaczenia jest też wzajemne oddziaływanie na siebie. Żyjąc we wspólnocie widzimy, że nasze wartości, że nasza wiara jest istotna również dla innych ludzi i wtedy czujemy się umocnieni. Tego umocnienia potrzeba szczególnie w młodym wieku.
>>> W szkole ucznia Jezusa [FELIETON]
Na lekcjach religii często większość uczniów nie jest zainteresowana tematami, które są podejmowane. Przez to robi się rozgardiasz, a ci, którzy mogliby coś z tej lekcji wynieść są zdominowani przez resztę. Może dobrze, że uczniowie, którzy nie mają potrzeby dowiadywania się czegokolwiek o wierze wypisują się z religii i chociaż nie przeszkadzają innym w zdobywaniu wiedzy?
– Nie patrzyłbym na to w takich kategoriach. Mam takie doświadczenie, że ci uczniowie, którzy wydawałoby się nie byli zupełnie zainteresowani tym, co mówię na lekcjach religii, po latach spotykali się ze mną i mówili, że było to dla nich ważne. Czasem nawet pamiętali słowo w słowo niektóre sformułowania. Z ich zachowania można było wyciągnąć wniosek, że wiara jest im zupełnie obojętna, albo wręcz mieli negatywny stosunek do Boga w tamtym czasie, ale po latach okazało się, że coś zostało w nich zasiane. Z perspektywy duszpasterza odpowiadam nie tylko za tych, którzy przychodzą na religię czy katechezę, ale także za tych, których na niej nie ma. Ich nieobecność nie może mnie ucieszyć. W życiu są różne etapy. Czasem ktoś przestaje chodzić do kościoła, ale po jakimś czasie wraca. Trzeba tu dużo cierpliwości i spokoju, ale nade wszystko szczerości. Ona młodych przekonuje najbardziej.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |