fot. campaign-creators / unsplash

Brak zgody na harowanie po 16 godzin dziennie już (prawie) nikogo nie dziwi

W zachowaniu równowagi między ciałem a duchem, w zadbaniu o kondycję fizyczną i psychiczną, niezmiernie ważne jest to, jaką rolę w naszym życiu odgrywa praca, jak wygląda nasze życie zawodowe i czy zachowujemy równowagę między tym, co zawodowe i tym, co prywatne. Taka postawa określana jest jako work life balance. Czy polskie prawo pracy i polska mentalność pomagają w utrzymaniu work life balance?

Generalna odpowiedź brzmi: tak. Choć, co jest oczywiste, przysłowiowy diabeł tkwi w szczegółach. Prześledźmy kilka istotnych zmian, bo na poziomie prawnym (ale nie tylko) w ostatnim czasie doszło do kilku zmian.

Zatrudnienie bardziej bezpieczne

26 kwietnia tego roku w życie weszła nowelizacja Kodeksu pracy, która wdraża m.in. unijną dyrektywę dotyczącą work life balance. Celem wprowadzonych zmian jest zapewnienie bardziej korzystnych rozwiązań prawnych i pakietu praw socjalnych, co ma skutkować bezpieczniejszym i bardziej przewidywalnym zatrudnieniem dla pracowników. Czego owe zmiany dotyczą?

Główną zmianą wprowadzoną do Kodeksu pracy jest zagwarantowanie dodatkowych dni urlopowych, których celem jest umożliwienie pracownikom łączenia życia prywatnego z życiem zawodowym. Wprowadzony został bezpłatny urlop opiekuńczy. Dotyczy on sytuacji, kiedy pracownik musi zapewnić wsparcie osobie będącej członkiem rodziny lub członkiem jego gospodarstwa domowego. Wymiar tego dodatkowego urlopu wynosi 5 dni.

>>> Badanie: dla 3/4 pracowników stres w pracy jest przyczyną problemów psychicznych

fot. unsplash / Ant Rozetsky

Dodatkowo przewidziano zwolnienie od pracy z powodu siły wyższej. Przysługuje ono w sytuacjach nagłych, związanych ze sprawami rodzinnymi spowodowanymi „siłą wyższą” – a więc chorobą czy wypadkiem. Wymiar zwolnienia wynosi, w zależności od sposobu wykorzystania, od 2 dni lub 16 godzin w roku kalendarzowym. W przypadku tego rodzaju zwolnienia pracownik zachowuje prawo do połowy wynagrodzenia. Tryb zgłoszenia wykorzystania takiego urlopu jest analogiczny do funkcjonującego urlopu na żądanie.

Dłuższe urlopy rodzicielskie

Jako główną zmianę wprowadzoną przez ustawodawcę w zakresie urlopów można uznać wydłużenie wymiaru urlopu rodzicielskiego. Przysługuje on wymiarze: 41 tygodni – w przypadku urodzenia jednego dziecka przy jednym porodzie (wcześniej wymiar urlopu wynosił 32 tygodni) i 43 tygodnie – w przypadku porodu mnogiego (wcześniej – 34 tygodnie). Pojawiła się również zmiana w zakresie urlopu przysługującego rodzicowi dziecka posiadającego zaświadczenie stwierdzające ciężkie i nieodwracalne upośledzenie albo nieuleczalną chorobę zagrażającą życiu – wynosi ono 65 tygodni bądź 67 tygodni, w zależności od liczby urodzonych dzieci. Zaznaczyć przy tym należy, że każdemu z rodziców przysługuje 9 tygodni wyłącznego prawa do urlopu rodzicielskiego. Nie jest możliwe przeniesienie go na drugiego rodzica.

Pracownika, który jest rodzicem dziecka do ukończenia przez nie 8. roku życia, nie będzie można zatrudniać bez jego zgody: w godzinach nadliczbowych, w porze nocnej, w systemie przerywanego czasu pracy. Bez zgody nie będzie też można delegować go poza stałe miejsce pracy. Pracownik taki będzie również uprawniony do złożenia wniosku o elastyczną organizację pracy.

fot. PAP/Szymon Pulcyn

Czas określony nie ma być z gruntu gorszy

Na większą ochronę prawną mogą liczyć też zatrudnieni na czas określony. Pracodawca – w związku z najnowszymi zmianami w Kodeksie pracy – jest zobowiązany do wskazywania przyczyny uzasadniającej wypowiedzenie umowy lub rozwiązanie umowy o pracę zawartej na czas określony (dotychczas dotyczyło to jedynie umów na czas nieokreślony). Skutkuje to możliwością odwołania się od wypowiedzenia umowy o pracę na czas określony z żądaniem przywrócenia do pracy. Co więcej, wprowadzony został obowiązek zawiadamiania na piśmie organizacji związkowej o planowanym wypowiedzeniu umowy o pracę.

Ważne zmiany – wprowadzone już wcześniej – dotyczą też pracy zdalnej. Nowe przepisy w tej sprawie wywołane zostały pandemią covida, kiedy wielu pracowników i pracodawców przekonało się, że nie zawsze konieczne jest dojeżdżanie do pracy i wykonywanie obowiązków służbowych pod czujnym okiem szefa. I choć praca z domu nie zawsze jest możliwym i dobrym rozwiązaniem (kontakt z zespołem jest równie ważny), to już raczej żaden szef nie krzywi się na prośbę pracownika o możliwość pracy zdalnej. Bywa ona nawet bardziej efektywna od tej wykonywanej w biurze. I tak jak praca zdalna jest możliwa, tak coraz mniej możliwe wydaje się być mobbingowanie. Za mobbing – zgodnie z kodeksem pracy – uważa się działania lub zachowania dotyczące pracownika lub skierowane przeciwko pracownikowi, polegające na uporczywym i długotrwałym nękaniu bądź na jego zastraszaniu. Tego rodzaju praktyki mają obniżyć ocenę przydatności zawodowej u osoby prześladowanej, poniżyć ją, ośmieszyć, odizolować lub nawet wykluczyć z zespołu współpracowników. Nietrudno dostrzec, że taka praktyka ma także bezpośredni wpływ na życie prywatne pracownika, na jego kondycję psychofizyczną. I choć prawo – pod wpływem kolejnych nowelizacji – coraz bardziej wspiera w takich sytuacjach pracownika, to nadal wielu z nich nie decyduje się na rozpoczęcie procesu. A taka postawa to ciche przyzwolenie na podejmowanie mobbingu wobec innych podwładnych.

>>> Badanie: 48% Polaków za hybrydowym modelem pracy

fot. Marvin Meyer / unsplash

Nowa (najczęściej lepsza) mentalność

Obok tych zmian w prawie ważne są też zmiany w mentalności. Jeszcze całkiem niedawno, bo w pokoleniu rodziców dzisiejszych 30-latków, częstą praktyką była praca w jednym miejscu, w jednej firmy czy zakładzie pracy. Wynikało to ze swego rodzaju lojalności wobec pracodawcy czy braku przeświadczenia, że zmiana pracy może cokolwiek zmienić (także na lepsze). Dziś postawy pracowników bardzo się zmieniły. Coraz częściej zdarza się, że pracownicy (szczególnie ci młodsi) zmieniają miejsce pracy (najczęściej w ramach tej samej branży, choć zdarza się i całkowita zmiana zawodu i rodzaju biznesu). Robią to – co pokazują badania rynku pracy – niekiedy nawet po kilku latach pracy. Najważniejsze bowiem staje się realizowanie własnych aspiracji. Swoje robią też wymagania związane z warunkami zatrudnienia (stałość zatrudnienia, nienaginanie zasad co do godzin pracy, przydzielanie zadań dodatkowych). W ostatnim czasie w tym temacie rozgorzała niejedna publiczna debata.

fot. TheStandingDesk / unsplash

Bommerskie poglądy prof. Matczaka?

Wiele krytyki zdążyło już paść wobec przedstawicieli pokolenia Z (czyli ludzi urodzonych między 1995 a 2012 rokiem). To ta część społeczeństwa, która dopiero rozpoczyna swoją karierę zawodową. Ludzie starsi od nich dziwili się, że już przy pierwszej rozmowie o pracę potrafią stawiać poważne i konkretne warunki finansowe, pytać o warunki pracy. Młodzi, początkujący pracujący, niechętnie zgadzają się też na elastyczny czas, który grozi , że czas pracy i czas wolny przestaną być precyzyjnie ograniczone. Oczywiście zaznaczyć trzeba, że niektóre profesje owego elastycznego czasu wymagają.

W tej dyskusji jednym z najbardziej krytycznych głosów starszego pokolenia był głos mecenasa Marcina Matczaka. Ten prawnik jest jednym z najdonioślejszych obrońców praworządności w Polsce i najostrzejszym krytykiem poczynań władzy w tej sprawie. Nie przeszkadzało mu to jednak w wygłoszeniu stanowiska, które sprowadzało się do tego, że żeby osiągnąć w życiu sukces zawodowy, to przynajmniej na początku trzeba zgodzić się na harowanie po 16 godzin na dobę. Powiedział tak, choć w większości przypadków jest to niezgodne z prawem pracy. Krytykując młodych lewicowców, profesor powiedział: „Wątpię, aby tacy ludzie byli gotowi pracować po 16 godzin na dobę, żeby osiągnąć sukces. Indywidualne niepowodzenia bardzo często służą im potem jako uzasadnienie dla zmian systemowych”.

Jego słowa wywołały oburzenie większości młodych ludzi, a także części polityków (głównie tych lewicowych), dla których były one dowodem panującego w Polsce chorego (i jednocześnie przestarzałego, a więc boomerskiego) podejścia do praw pracowniczych. Choć trzeba przypomnieć, że podobne poglądy prezentuje lider Konfederacji – Sławomir Mentzen. I nie przeszkadza mu to w zdobyciu sporego poparcia wśród młodych. Podejście do stylu pracy nie jest więc wśród młodych jednolite, choć brak zgody na „harowanie po 16 godzin dziennie” jest wśród „młodych dorosłych” sprawą powszechną.

fot. unsplash / l-ch-S3jgTJ91pio

I choć na pewno w pokoleniu Z zdarzają się ludzie i leniwi, i zbyt roszczeniowi, to trudno odmówić – tak generalnie – racji ich postulatom. A często – co pokazuje nie tylko sytuacja na rynku pracy – zgoda na złe praktyki oznacza brak możliwość powiedzenia „stop” w późniejszym czasie.

A słuszność tych postulatów potwierdzają zmiany w prawie. Ich zmiana jest wymogiem unijnych dyrektyw, ale akurat wobec nich polski rząd (często krytyczny wobec postanowień Komisji i Parlamentu Europejskiego) nie zgłasza sprzeciwu.

Dużo jeszcze do naprawienia

Na rynku pracy – pod względem prawnym, ale i w kontekście postaw mentalnych – zmienia się więc wiele, dzieje się dużo. Sporo jednak jest jeszcze przed nami: pracownikami i pracodawcami. Na bardzo słabą ochronę mogą liczyć m.in. pracujący w ramach usług na aplikacje, które nadzorują najczęściej wielkie, zagraniczne korporacje. Media opisały już niejeden wyzysk w tej branży. I choć dla części pracowników owe usługi są dobrym sposobem na podjęcie elastycznej pracy, na dorobienie, to wielu z nich napotyka na bardzo nieuczciwe praktyki pracodawców. A sama charakterystyka tego rodzaju pracy powoduje, że często trafiają oni w błędne koło, w którym tylko wytężona praca i praktycznie bezwarunkowa dostępność dla klientów sprawiają, że można zarobić satysfakcjonujące pieniądze.

fot. freepik/jcomp

Słowa ks. Popiełuszki nadal aktualne

I choć czasy i sytuacja na rynku pracy zmieniają się bardzo szybko, to nadal aktualne w tej kwestii są słowa księdza Jerzego Popiełuszki, duszpasterza ludzi pracy. W kazaniu z 1983 roku mówił: „Jeżeli stwarza się ludziom pracującym sytuację, gdzie – aby utrzymać kilkuosobową rodzinę – muszą brać dodatkowe etaty lub pracować w niedzielę, dokonuje się mordu na ludzkich sumieniach. Niszczy się rodziny. Okrada się dzieci z czasu, który rodzice powinni im poświęcić. Za godziwą pracę musi być godziwa zapłata, sprawiedliwa zapłata”.

Dziś te postulaty (może niewyrażone dokładnie tymi samymi słowami, ale identyczne w treści) głoszą przedstawiciele pokolenia Z i lewicowi politycy. Bo w pracy obok pieniędzy (które są nieodłączonym i istotnym jej efektem) liczy się ludzka godność. A ta wynika zarówno z przekonań religijnych, jak i tych świeckich, związanych z ochroną praw człowieka.

„Harowanie” ponad normę i ponad ludzki wysiłek są ich zaprzeczeniem. I świat mierzy się z tym nieustannie, od lat, i nie tylko w Polsce.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze