fot. unsplash / Katie Barrett

Restart. Każdy z nas czasem go potrzebuje [FELIETON]

Nie jesteśmy robotami, nie damy rady cały czas funkcjonować na autopilocie. Czasem zwyczajnie się wyczerpujemy, czujemy ogromne zmęczenie. Wtedy potrzeby czegoś, co pomoże nam wrócić do siebie.

Zanim zaczniesz czytać dalszą część tego tekstu – zrób pewne ćwiczenie. Stań na jednej nodze, drugą podnieś, ustaw się tak, by noga w górze i klatka piersiowa były ułożone równolegle do podłogi. Rozłóż ręce – byś przypominał samolot. Stój. Jak zachowuje się Twoje ciało? Czy noga, na której stoisz chwieje się i z całych sił walczysz, by utrzymać równowagę? Czy też możesz stać, stać i stać – i nic się nie dzieje?

Słuchaj ciała

Bardzo lubię to ćwiczenie. Pomaga mi ocenić to, jak bardzo w danej chwili daleko lub blisko mi do stanu harmonii, równowagi. Gdy czuję się dobrze, gdy sprawy się układają, gdy jest we mnie mało stresu – łatwiej mi stać tak na jednej nodze. Gdy jest gorzej, gdy nic nie idzie po mojej myśli, gdy wszystko wokół mnie frustruje – to i utrzymanie równowagi jest znacznie trudniejsze. Wtedy czuję się jak drzewo podczas huraganu, które „walczy” o to, by nie zostać strąconym przez jakiś podmuch wiatru. Ćwiczenia balansowe ogólnie nie są dla mnie proste, ale i tak widzę różnicę – zauważam, kiedy idą mi lepiej, a kiedy gorzej. Ciało jest dla nas takim konkretnym, biologicznym wskaźnikiem. Nasz organizm dobrze wyczuwa złe i dobre momenty – i odpowiednio na nie reaguje. Warto więc obserwować swoje ciało, słuchać, co chce nam powiedzieć. To dobry punkt wyjścia do złapania w życiu harmonii. Jeszcze na chwile zatrzymajmy się przy ćwiczeniach fizycznych. Jeśli ktoś je regularnie uprawia, to widzi, jakie robi postępy. Gdzie zwiększają się zakresy, gdzie jesteśmy bardziej rozciągnięci itd. Ale nawet postępy nie likwidują tego, że nagle może pojawić się gorszy dzień – i choć przez ostatnie tygodnie potrafiliśmy coś zrobić, nagle w jakimś dniu to ćwiczenie totalnie nam nie wychodzi. Ciało daje nam znać: to nie nasz dzień. By złapać równowagę w takiej sytuacji należy odpuścić. Nie robić nic na siłę – tylko dlatego, że już to umieliśmy. Te zasadę warto przełożyć na życie. W życiu też dostajemy sygnały od organizmu, że to nie nasz dzień, że należy odpuścić. Słuchajmy tych wskazówek.

fot. unsplash / Jamie Ginsberg

Przebodźcowani

Jesteśmy przeładowani, przebodźcowani – i dlatego nie powinno dziwić nas to, że tak trudno złapać w życiu równowagę. Zbyt wiele chcemy – wiedzieć, mieć, zdobywać, osiągać itd. Dobrze pokazuje to FOMO, czyli lęk przed wypadnięciem z obiegu. Jeszcze kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu nikt o takim lęku nie słyszał. Tymczasem w świecie zdominowanym przez media społecznościowe FOMO to prawdziwa plaga. W domu, w pracy, na spacerze – wciąż chcemy sprawdzać w sieci, co się dzieje. Odświeżamy na okrągło Facebooka, Instagrama itd. – żeby nic nas nie ominęło. Zakotwiczyliśmy w świecie wirtualnym – a to tylko jedna z przestrzeni, w których jesteśmy dzisiaj przebodźcowani. Jest ich znacznie więcej.

Czy da się w takiej rzeczywistości złapać równowagę? Nie ma sfery życia, której nie dotyczyłoby przebodźcowanie. Na każdej płaszczyźnie życia grozi nam przeładowanie – bo przesadzimy z ilością bodźca. Nawet sfera religijna nie jest wolna od przebodźcowania. Pamiętam, gdy kiedyś chodziłem codziennie na mszę świętą. I złapałem się na tym, że w pewnym momencie czynność ta stała się bardzo automatyczna. Byłem na mszy świętej – ale w tym byciu brakowało głębi. Byłem na mszy – ale było to po prostu odhaczenie kolejnego punktu z planu dnia. Byłem na mszy bardziej dlatego, że wewnętrznie musiałem, niż że chciałem. I nagle zderzyłem się ze ścianą i zrozumiałem, że niekoniecznie każdy dzień trzeba ustawiać pod mszę świętą. Są też inne formy modlitwy. I w dni powszednie, gdy chodzimy do pracy i mamy masę innych obowiązków bywają czasem modlitwy owocniejsze od mszy – zwłaszcza jeśli pod takową ustawiamy cały dzień, a potem się frustrujemy – bo w kościele spędzamy pół godziny, ale organizacja wyjścia i powrotu zajmuje nam kolejne dwie godziny. Msza to centrum życia chrześcijańskiego, bez dwóch zdań. Ale w ciągu tygodnia trzeba stawiać sobie takie cele, by mieć choć trochę czasu dla siebie. Nie możemy zatracić się we wszystkim, co wokół. Żyjemy w czasach nadmiaru wszystkiego – i to wcale nam nie sprzyja. Oczekujemy atencji, która tak naprawdę potem obraca się przeciwko nam. W czasach tak wielu bodźców niełatwo złapać równowagę i harmonię – a są nam one do życia niezbędne.

>>> Modlitwa – odpoczynek, który ciągle odkrywam [FELIETON] 

fot. unsplash / Robin Worrall

Znajdź swój sposób

Nie ma jednego skutecznego sposobu na zachowanie równowagi. Internet (ten bodźcujący nas zewsząd internet!) pełen jest złotych rad na temat tego, jak odnaleźć w sobie harmonię, spokój równowagę itd. Pewnie wiele z tych rad może być nawet skutecznych, inne za to za nic nie sprawdza się w naszym życiu. Bo tak naprawdę kluczowe jest jedno: poznanie siebie, swojego ciała i swoich potrzeb – fizycznych, duchowych, psychicznych. Poznawanie siebie pomaga odkryć nam to, co może być pomocne w utrzymaniu życiowej równowagi, w powrocie do harmonii. To może być chwila ćwiczeń balansowych, to może być spacer, lektura książki, słuchanie śpiewu ptaków. Ale to może być też udział w koncercie rockowym, kilka godzin intensywnej jazdy na rowerze czy maraton z ulubionym serialem.

fot. freepik/wirestock

I oczywiście w powrocie do równowagi pomocna jest też modlitwa. Ale znowu – nie każda. Jeśli ktoś bardzo nie lubi litanii czy różańca – to taka modlitwa wcale nie pomoże mu w restarcie. Ważne jest znalezienie swojego sposobu na modlitwę – takiego, który nie będzie męczący, a będzie za to owocny. Może to będzie rozmowa własnymi słowami? A może po prostu posiedzenie w ciszy na adoracji w kościele? Czasem nie potrzeba słów – nie musimy się do nich zmuszać. Myślę, ze z każdym kolejnym rokiem jeszcze bardziej będziemy narażeni na przeładowanie. Dlatego jeszcze bardziej będziemy potrzebować restartu. Dlatego szukajmy swoich własnych sposobów. Możemy inspirować się innymi – ale jeśli coś na nas nie działa, to się wtedy do tego nie zmuszajmy. I sprawdźmy inny sposób. Poszukiwanie sposobów na powrót do równowagi to tez dla nas świetne ćwiczenie, które pomaga nam w poznawaniu siebie. A dobra znajomość siebie i swoich potrzeb, ale i ograniczeń, to już połowa sukcesu. Restart jest na wyciągnięcie ręki!

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze