Fot. Zofia Kędziora

Być dobrym jak chleb [ROZMOWA]

Powinno się być dobrym jak chleb, powinno się być jak chleb, który dla wszystkich leży na stole, z którego każdy może kęs dla siebie ukroić i nakarmić się, jeśli jest głodny”. O posłudze poznańskich albertynek wśród ubogich z siostrą Franciszką ZSAPU rozmawia Zofia Kędziora 

Mieszkam niedaleko, i szczerze mówiąc, rzadko myślę o tym, że siostry tutaj. Niczym się nie wyróżniacie 

Matkę Boską też ktoś może mieć przed domem i specjalnie nikt Jej nie zauważa (śmiech). Ale jednak jesteśmy, sama zajmuje się ubogimi już 4 lata – i warto. Ubodzy są z nami zawsze, ale jestem zaskoczona otwartością innych ludzi na potrzeby osób korzystających z naszej jadłodajni. Wiele osób nam pomaga, przynosi jedzenie czy przychodzi nam pomagać fizycznie. Naprawdę chcą się dzielić z ubogimi.  

Fot. Zofia Kędziora

Ubodzy wiedzą, dokąd mają przyjść? 

Tak, wiedzą. Staramy się na ile możemy nie tylko zaspokajać głód, ale także inne potrzeby. Jeszcze nie tak dawno była z nami siostra, która była specjalistką i prowadziła terapię uzależnień. Mieliśmy także terapię zajęciową. Oczywiście zapraszamy ubogich do naszej kaplicy na Msze św. w niedzielę jak również do innych sakramentów. Gdy mamy jakieś akcje, np. mikołajki, to jedna z naszych sióstr przebiera się za świętego Mikołaja i rozdaje paczki. Organizujemy także pielgrzymki dla nich.  

Są chętni? 

Oczywiście. W zeszłym roku, gdy przeżywaliśmy rok świętego Brata Alberta, organizowaliśmy spektakl teatralny wraz z ubogimi. Jak wszystko się skończyło, to wciąż mieliśmy od nich pytania, czy będziemy jeszcze coś przygotowywać, bo oni chcą przychodzić na próby, być razem i coś robić. Więc chcą, bardzo. Tylko nas, albertynek jest mało (śmiech). W innych miastach, np. w Bydgoszczy, gdzie również jest nasza jadłodajnia, są dodatkowi wolontariusze, którzy mogą się zająć różnego rodzaju kursami, np. języka angielskiego czy terapią zajęciową. 

Fot. Zofia Kędziora

To duża pomoc dla tych ludzi.  

To ważne, żeby być blisko tych ludzi. Żeby oni nie czuli się gorszymi. Żeby wiedzieli, że są tacy sami jak my, tylko im się w życiu nie poukładało. Czasami to kwestia wzięcia kredytu, potem utrata pracy a potem alkohol czy inne rzeczy. I już trudno z tego wyjść. To jest trudne.  

Ale pomoc przynosi radość, prawda? 

Tak, dużą radość. Jednak w tym pomaganiu trzeba mieć rozeznanie, żeby to było pomaganie, a nie rozdawnictwo. Trzeba pomagać w prawdzie, a nie dawać się naciągać. Tutaj potrzebna jest mądrość. Czasami sprawdzamy, czy to, o czym mówią ubodzy, to rzeczywiście prawda. Mimo wszystko jednak Brat Albert mówił, że kto prosi, temu trzeba dać. Po pierwsze trzeba zaspokoić głód, bo jak mówić o Panu Bogu, gdy myśli krążą wokół pustego żołądka? Więc nasza jadłodajnia ma dwie misje – zapewnić posiłek oraz zapewnić opiekę duchową poprzez zaproszenie na rekolekcje w adwencie i Wielkim Poście, na różne nabożeństwa np. majowe, czy Drogę Krzyżową. To jest ważne, żeby być wrażliwym na innych. 

Dziękuję za rozmowę.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze