Fot. z arch. procesu beatyfikacyjnego Federico de Aguinagi

Chciał być księdzem, lecz pozostał świeckim. Dzisiaj jest kandydatem na ołtarze

Federico de Aguinaga to świecki, który nie tylko skutecznie organizował potajemne liturgie podczas prześladowań Kościoła w Meksyku. Także później koordynował pracę setek katechistów, którzy głosili Ewangelię w ok. 200 centrach w okolicy. Dzisiaj to kandydat na ołtarze. Świadkowie jego życia wciąż żyją i zgodzili się podzielić swoimi wspomnieniami. 

Federigo de Aguinaga López, nazywany po prostu don Fede, urodził się w 1914 r. Już w wieku 10 lat wstąpił do Sodalicji Mariańskiej w Guadalajarze. Chciał zostać kapłanem, ale Pan Bóg miał widocznie inne plany. Jako świecki poświęcił się katechizacji. Został odznaczony Orderem Rycerskim Świętego Grzegorza Wielkiego.

Fot. z arch. procesu beatyfikacyjnego Federico de Aguinagi

Rozmawiałem z Luisem Alfonso Aguilarem, które do Kongregacji wstąpił 8 grudnia 1953 r. i przyjaźnił się z Don Fede do jego śmierci w 1995 r., prawie 45 lat. Podobnie Antonio Torrez Gonzalez, który należy do tej organizacji od 31 maja 1952 r. Dla Antonia była to rodzinna tradycja, bowiem siedmioro z ośmiorga jego rodzeństwa było członkami Sodalicji. – Było to środowisko wówczas bardzo rozwijające się, wielu młodych do nas przystępowało. Don Fede był dla nas starszym bratem i kimś kogo chcieliśmy naśladować – wspomina Antonio. Obaj znali się z Federico Aguinagą ponad 40 lat. Z wielką radością podzielili się wspomnieniami oraz historiami, które od niego usłyszeli na temat prześladowań Kościoła w trakcie Cristiady w latach 20. XX w. 30 kwietnia mija 120. rocznica jego urodzin.

>>> Meksyk: od kilkudziesięciu lat organizują śniadania, by wesprzeć potrzebujących

Pan Bóg miał inne plany 

Lusi Aguilar: – Ks. Manuel Dieguez rozpoczął w 1900 r. gromadzić dzieci, które mogłyby należeć do Sodalicji Mariańskiej. Don Fedetrico dołączył jako chłopiec, w 1914 r. Miał wówczas 10 lat. Przybył z mamą do kościoła i ks. Dieguez powiedział, że w niedzielę o 8 jest msza dla kongregantów, potem wskazówki pastoralne dla nich, a następnie różne apostolaty, których wówczas było całe mnóstwo. W tym samym roku, 15 sierpnia, mały Don Fede oficjalnie wstąpił do kongregacji i tak zaczęła się ta nadzwyczajna forma jego życia. 

Fot. z arch. procesu beatyfikacyjnego Federico de Aguinagi

Był mężczyzną przystojnym i panny się na niego oglądały. Miał dziewczynę, z którą musiał zerwać przed swoją ostatnią próbą wstąpienia do seminarium. 

Antonio Gonzalez: – Był człowiekiem bardzo rzetelnym i zaangażowanym, robił rzeczy do końca. Próbował wstępować do seminarium dwa albo trzy razy i za każdym razem się rozchorowywał.  

Lusi Aguilar: – Jego lekarz pewnego razu spotkał się z arcybiskupem Garibi Riverą, który był jego krewnym, i powiedział mu: „Słuchaj, don Federico za każdym razem, jak chce wstąpić do seminarium, to mocno się rozchorowuje i ja tego nie rozumiem, bo jest to okaz zdrowia”. Był bowiem silnym i sprawnym mężczyzną. Arcybiskup poprosił więc tego lekarza, aby go wezwał do niego. Wówczas arcybiskup powiedział don Federicowi: „Jest bardzo jasna wola Boża względem ciebie. Nie chce cię jako kapłana, lecz chce cię jako katechistę. Chce, żebyś kontynuował pracę, którą wykonujesz jako członek kongregacji. Poświęć się więc temu i zapomnij o innych drogach.” 

Rodzina don Fede/Fot. z arch. procesu beatyfikacyjnego Federico de Aguinagi

Wzór pracowitości i zaangażowania 

Lusi Aguilar: – Don Fede spełniał się jako katechista znakomicie. Guadalajara była wówczas miastem niewielkim, ale na zewnątrz znajdowało się mnóstwo wiosek i rancz, gdzie nie było parafii. Mówił więc, że trzeba zanieść Chrystusa do tych wszystkich miejsc. Zaczął więc organizować ludzi oraz ich pracę. Powstało aż 200 różnych centrów katechetycznych. Mieliśmy furgonetki, którymi jeździło się do nich, by katechizować. W niedzielę to robiliśmy, rano miał przygotowany papierek, na którym rozpisywał kto gdzie będzie służył. Rozdawał nam też formularze, gdzie wpisywaliśmy ile osób i w jakim wieku uczestniczyło w naszych katechezach, a także co podczas nich robiliśmy. Potem on to przepisywał i robił statystyki. Wszystko było dobrze zorganizowane i udokumentowane. 

Z członkami Sodalicji Mariańskiej/Fot. z arch. procesu beatyfikacyjnego Federico de Aguinagi

Antonio Gonzalez: – Don Fede był osobą niesamowitą i bardzo pracowitą. Jako młody człowiek pracował najpierw w państwowej firmie elektrycznej. Była ona pełna masonów i ludzi o innych przekonaniach niż katolickie, ale szanowali go bardzo mocno, ponieważ był osobą, która zyskiwała sobie przychylność innych i imponowała swoim przykładnym katolickim życiem. Niektórzy go krytykowali, lecz liderzy podziwiali. Mówili, że ten człowiek jest święty, mimo że sami nie byli katolikami. W czasie Cristiady musiał zrezygnować z pracy dla państwowej firmy jako praktykujący katolik, lecz znalazł nową posadę w banku. 

Kończył pracę o 17 i pieszo szedł do kościoła, gdzie się modlił intensywnie. Spędzał na niej dużo czasu aż do mszy świętej wieczornej.  

Lusi Aguilar: – Każdego dnia były spotkania różnych stowarzyszeń apostolskich w kościele San José de Gracia i on uczestniczył we wszystkich. 

Luis Aguilar przez ponad 40 lat przyjaźnił się z don Fede/ Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Na czele Sodalicji podczas Cristiady 

Antonio Gonzalez: – W czasach Cristiady masoneria chciała zniszczyć Kościół katolicki. Kongregacja przeciwnie, chciała go wzmocnić. Uformowały się bardzo dobrze zorganizowane grupy młodzieży. 

Lusi Aguilar: – W czasie tych prześladowań religijnych zakazywano kultu w świątyniach, wypędzano kapłanów, don Federico, który był wówczas 22-letnim młodzieńcem, usłyszał wraz z innymi swoimi kolegami od ks. Diegueza: „Proszę Państwa, muszę wyjechać z kraju, zostawiam pod waszą opieką kongregację żywą, nie chcę w czasie mojego powrotu, spotkać jej umarłą”. Ks. Dieguez postawił jako odpowiedzialnego don Federica. W tym czasie ci, którzy chcieli przyjmować Komunię świętą, wchodzili do kościoła z określonym kwiatem. Kładli go przy ołtarzu na posadzce. To był znak. Szli później do prawej nawy, gdzie w drzwiach znajdują się małe, ok. 10-centymetrowe, drzwiczki. Po drugiej stronie jest zakrystia, do której spuszczano księdza z dachu. On zaś udzielał danej osobie Komunii przez te małe drzwiczki. 

Fot. z arch. procesu beatyfikacyjnego Federico de Aguinagi

Don Fede wraz ze swoimi współpracownikami pracowali na tyle skutecznie, że przez te lata ani na chwilę nie przerwano mszy oraz udzielania sakramentów, mimo że potajemnie. Przekazywano w sekrecie informacje, gdzie danego dnia odbędzie się liturgia. Organizowano ją po domach. W celu uzyskania takiej informacji trzeba było podać odpowiednie hasło. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze