Chrześcijanin wobec innych religii
„Postawa otwarcia w prawdzie i miłości powinna charakteryzować dialog z wierzącymi przedstawicielami religii niechrześcijańskich” – to zdanie papieża Franciszka z adhortacji „Evangelii gaudium” wyraża całą istotę dialogu międzyreligijnego.
Kontrowersje wokół pojęcia dialogu z religiami niechrześcijańskimi wynikają z zapominania, iż wszelka otwartość musi odbywać się w prawdzie i miłości. Konsekwencją rezygnacji z prawdy jest unikanie fundamentalnych dla wiary kwestii albo też postawa relatywizmu, kiedy to liczy się jedynie indywidualny punkt widzenia. Zwraca na to uwagę adhortacja Franciszka: „Nie służy nam otwarcie dyplomatyczne, które zgadza się ze wszystkim, by uniknąć problemów, ponieważ byłby to sposób oszukania drugiego człowieka i odmówienia mu dobra, które otrzymaliśmy jako dar, by się nim hojnie podzielić”.
Z drugiej strony wielu katolików sprzeciwia się dialogowi z innymi religiami, postrzegając je jako złe i niebezpieczne. Motywowani są przywiązaniem do Kościoła i zaangażowaniem w obronę wartości swojej wiary. Postawić można jednak pytanie: na ile taka postawa wynika z miłości do Chrystusa i Kościoła? Czy najważniejszym czynnikiem nie jest w niejednym przypadku miłość własna – chęć udowodnienia (może zwłaszcza samemu sobie?), że ma się rację, jest się na słusznej drodze, w przeciwieństwie do innych – błądzących i „niewiernych”?
Dziś wśród wielu zaangażowanych katolików dominuje postawa niechęci i lęku wobec innych religii. Co więcej, często panuje przekonanie, że jest to jedyna słuszna postawa, jakiej wymaga się od osoby prawdziwe wierzącej. Krytyka innych Kościołów i religii wydaje się być postrzegana jako świadectwo gorliwej wiary. Spotkać można katolików, którzy z góry przyjmują negatywną postawę wobec wszystkich i wszystkiego, co nie jest katolickie. Sam fakt, iż dana osoba jest wyznawcą innej religii, wystarczy, by wynajdywać na siłę dyskredytujące ją fakty (czy pseudofakty), przypisywać jej złe intencje czy w najlepszym razie traktować z podejrzliwością. Bo czym kierują się katoliccy krytycy Gandhiego czy Dalajlamy XIV, jeśli nie przekonaniem, że poza Kościołem katolickim nie może istnieć żaden autorytet moralny? Podobnie jak nie istnieje – zdaniem polemistów – miłość bliźniego, miłosierdzie, bezinteresowność, prawdziwa relacja z Bogiem czy jakiekolwiek wartości moralne i religijne…
Nasuwa się pytanie, na ile zakorzeniony jest w swojej wierze ten, kto z automatyczną niechęcią podchodzi do innych religii? Czy silna tożsamość chrześcijańska rzeczywiście wymaga przyjmowania postawy obronnej i krytycznej? Znamy wielu wybitnych ludzi Kościoła, którzy swoją wiarę łączyli z otwartością wobec religii niechrześcijańskich. Jako przykłady niech posłużą o. Marian Żelazek SVD, który trwał w przyjacielskich relacjach z kapłanami hinduistycznymi, Christian de Cherge i jego współbracia trapiści, którzy prowadzili dialog życia i modlitwy z muzułmanami, czy wreszcie Jan Paweł II, którego zaangażowanie na rzecz dialogu jest niekwestionowane. Wszyscy oni byli ludźmi wielkiej wiary, która wyrażała się nie poprzez polemikę, ale braterską relację z innymi.
Nieznajomość zazwyczaj prowadzi do stereotypów i lęku. W budowaniu opinii o innej religii zasadniczą sprawą jest kontakt z człowiekiem. Dziś najwięcej złych emocji budzi islam. Faktem jest, że największą niechęć do islamu przejawiają osoby, które nigdy nie miały kontaktu z żadnym muzułmaninem. W czasach gdy katolicka prasa zasypuje nas negatywnymi informacjami o islamie, najbardziej pozytywny obraz tej religii spotkać można w pismach misyjnych. Misjonarze pracujący w krajach muzułmańskich, nie unikając tematów trudnych, zgodnie ukazują też dobro i normalność istniejące w relacjach chrześcijańsko-muzułmańskich. W ciekawy i barwny sposób międzyreligijna konfrontacja przedstawiona została w polskim komediowym serialu „Siła wyższa”, emitowanym przed kilkoma laty w telewizji. Katoliccy mnisi, zetknięci nagle z przedstawicielami buddyzmu, w pierwszej chwili reagują paniką i modlą się, aby Bóg uchronił ich przed „zgubnymi wpływami złej wiary”. Jednak z biegiem czasu, kiedy bliżej poznają drugą stronę, przekonują się o istnieniu wspólnej płaszczyzny. Wiele sytuacji staje się dowodem, że znajdują się po tej samej stronie barykady, przeciwstawiając się światu, w którym dominuje pęd za karierą, materializm, korupcja i nieuczciwość.
W adhortacji „Evangelii gaudium”, w rozdziale poświęconym dialogowi międzyreligijnemu, trzy razy powtarza się słowo „tożsamość”. Papież zwraca uwagę, iż autentyczny dialog wymaga przede wszystkim silnej tożsamości chrześcijańskiej. Prawdziwe otwarcie na niechrześcijan musi zakładać „wierne trwanie przy swych najgłębszych przekonaniach z jasnym i radosnym poczuciem tożsamości”, ale jednocześnie umiejętność zrozumienia przekonań innych. Podobne uwagi kieruje Papież w kontekście dialogu z islamem: żeby był on skuteczny i szczery, potrzeba, aby rozmówcy „byli solidnie i radośnie zakorzenieni w swojej tożsamości, ale także, aby byli zdolni uznać wartości innych, zrozumieć obawy leżące u podstaw ich żądań i sprawić, by ujawniły się wspólne przekonania”. Wyjątkowa deklaracja pada wobec religii żydowskiej, którą papież nazywa „świętym korzeniem tożsamości chrześcijańskiej”. Franciszek przypomina w ten sposób, że judaizm nie jest dla Kościoła obcą religią, ale rzeczywistością wypływającą z tego samego objawienia.
Oparty na prawdzie i miłości dialog międzyreligijny nie może stanowić zagrożenia dla tożsamości chrześcijańskiej. Przeciwnie, jest on w stanie ubogacać chrześcijan, pogłębiając ich wiarę i miłość do Chrystusa. Pozwala dostrzec działanie Chrystusa w całym wszechświecie, odkrywać tajemnicze drogi i sposoby, przez które działa On w religiach niechrześcijańskich. W wielu dokumentach Kościół wskazuje, że Jego łaska jest w tajemniczy sposób obecna w religiach niechrześcijańskich i prowadzi ich wyznawców do zbawienia. Ponadto postawa otwartości i dialogu jest wyrazem miłości do bliźnich oraz zaangażowania na rzecz pokoju i obrony wartości moralnych. Dzięki dialogowi międzyreligijnemu możemy dostrzec – nieraz ku swemu zdumieniu – jak wiele jest elementów wspólnych, które Kościół nazywa „elementami prawdy i świętości”, „przygotowaniem dla Ewangelii” i „nasionami Słowa”. Jak pisze Franciszek w swej adhortacji, Duch Święty również w religiach niechrześcijańskich „budzi formy praktycznej mądrości, pomagające znosić trudy życia i żyć w większym pokoju i harmonii. Także i my, chrześcijanie, możemy odnieść korzyść z takiego utrwalonego przez wieki bogactwa, które może pomóc nam żyć lepiej naszymi szczególnymi przekonaniami”.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |