Cisza, która tak wiele znaczy [RECENZJA]
Dopiero ostatnio miałem okazję zobaczyć „Codę” – najlepszy film zeszłorocznej edycji Oscarów. Przyznam, że był to bardzo poruszający, wzruszający, ale i pełen uśmiechu na twarzy seans. Dlaczego warto zobaczyć ten film?
Zacznijmy od pewnego słowa, które stanowi też tytuł tego filmu. Co więc znaczy „coda”? To „children/child of deaf adults” – czyli dorosłe, słyszące dziecko niesłyszących rodziców (jest też „koda”, czyli kids/kid of deaf adults” – czyli słyszące dziecko niesłyszących rodziców). Główna bohaterka najlepszego filmu 94. Ceremonii wręczenia Oscarów jest właśnie codą.
Asystentka
Ruby wkracza w dorosłość. Niesłyszący są jej rodzice, a także starszy brat. Ruby porozumiewa się ze swoją rodziną za pomocą amerykańskiego języka migowego. Jest dla swoich bliskich w dużej mierze pewnym pomostem między światem osób słyszących i niesłyszących. Można nawet powiedzieć, że sama Ruby nie należy w pełni do żadnego z tych światów. Słyszący znajomi potrafią się wyśmiewać z niej i jej rodziny. A dla rodziny czasem bardziej jest „słysząca asystentką” niż córką i siostrą. Wstaje wcześnie rano, by z bratem i ojcem brać udział w połowie ryb – jako tłumaczka. A potem biegnie do szkoły – bo przecież musi też zwyczajnie się uczyć. Poruszająca jest zresztą pewna rozmowa między Ruby a jej matką. Rodzicielka wyznaje jej, że po urodzeniu modliła się o to, żeby i ona była osobą głuchą. Takie bycie na granicy – pomiędzy światami – na pewno nie jest łatwe. A przecież doświadcza go młoda osoba, nastolatka. Widać, że przez bycie codą znacznie szybciej dojrzała.
>>> Nie tylko telenowele, czyli dlaczego warto zainteresować się kulturą iberoamerykańską
Marzycielka
„Coda” to film o marzeniu Ruby, która chciałaby śpiewać i w tym kierunku uczyć się. Ale przecież śpiew to domena osób słyszących – głusi bliscy nie potrafią więc zrozumieć jej pragnienia. Jest ono dla nich niezrozumiałe, ponieważ dotyczy sfery, której oni nie doświadczają. Nie słyszą – więc dźwięki nie są dla nich ważne. Wielu z nas spotkało się z jakimś niezrozumieniem ze strony rodziny. Bliscy często nie potrafią zrozumieć naszych scenariuszy na życie – bo przecież oni już napisali dla nas własny scenariusz. I to ma być ten najlepszy, gotowy do realizacji „teraz, zaraz”. Ruby ma swój pomysł na życie, więc spotyka się z niezrozumieniem ze strony rodziny. To w sumie bardzo klasyczny, nastoletni konflikt – choć zaprezentowany w zaskakującej formie. Wielu z nas na co dzień raczej nie ma kontaktu z osobami Głuchymi/głuchymi (wielkie G – w kontekście osób niesłyszących, które utożsamiają się z kulturą Głuchych). A dzięki „Codzie” mamy okazję choć trochę przybliżyć sobie świat ludzi z niepełnosprawnością narządu słuchu. Choć warto zauważyć, że temat ten staje się coraz częściej medialny – warto wspomnieć choćby o piątym odcinku emitowanego właśnie przez HBO serialu „The last of us”, w którym także spotykamy niesłyszącego bohatera. I nie sposób tez pominąć zbioru reportaży Anny Goc pt. „Głusza” (Wydawnictwo dowody Na Istnienie). Dziennikarka „Tygodnika Powszechnego” bardzo wnikliwie opisała świat polskich G/głuchych. Przybliżyła czytelnikom problemy, zwłaszcza komunikacyjne, które bywają codziennością osób niesłyszących – a które nawet mogą nie przyjść nam do głowy. Na pewno warto sięgnąć po tę książkę, bo naprawdę otwiera oczy (część tekstów była publikowana wcześniej na łamach „Tygodnika Powszechnego).
Czy słysząca Ruby będzie miała szansę spełnić swoje marzenia? Sporo ostatnio powstaje książek i filmów z gatunku teen drama. Wiele z nich to bardzo schematyczne opowieści, pisane czy tworzone „na jedno kopyto”. Historia o Ruby wpisuje się poniekąd w ten gatunek, ale podchodzi do niego bardzo świeżo. Ten film powinni zobaczyć młodzi widzowie (a także ich rodzice – najlepiej podczas rodzinnego seansu). „Coda” to bowiem przede wszystkim świetna opowieść inicjacyjna, nawiązująca do najlepszych tego typu historii.
Nastolatka
Głusi często zmagają się z wykluczeniem – zwłaszcza tym komunikacyjnym (Anna Goc w „Głuszy” opisuje choćby ich problemy w kontekście pandemii i informacji o kolejnych obostrzeniach). A cody zmagają się właściwie z podwójnym wykluczeniem – ponieważ są na granicy dwóch światów. Taki właśnie los dotyka Ruby. Dziewczyna jednak postanawia zawalczyć o siebie. Chce pokazać, że jest przede wszystkim sobą i ma prawo podejmować decyzje najlepsze dla samej siebie. To nie będzie łatwa walka, ale na pewno warto jej efekty obserwować na ekranie. Może się nawet zdarzyć, że podczas seansu uronimy kilka łez. Ten prosty w sumie film ma kilka bardzo emocjonujących momentów, w czasie których i mi poleciała łza. Wspomniana prostota to zresztą ogromny atut „Cody”. Kino lubi wydziwiać, stawiać na niesamowite efekty specjalne, scenariusze naszpikowane gwałtownymi zwrotami akcji i na plejadę aktorów znanych z pierwszych storn gazet itd. Nic z tego nie ma w „Codzie”. Ten film idzie na przekór współczesnym trendom. To obraz bardzo kameralny, w którym na plan pierwszy wysuwa się po prostu ciekawa historia. Najbardziej w kinie pociąga mnie zawsze opowieść – dlatego „Coda” tak mi się podoba. Twórcy nie próbują za pomocą niezwykłych sztuczek wizualnych przyciągnąć widzów. Nie, oni po prostu chcą opowiedzieć o dziewczynie, która zmaga się z niezrozumieniem. I która chce być sobą – choć nie rozumie tego żaden ze „światów”, w których przyszło jej żyć. To po prostu opowieść o nastolatce, która chce po prostu być sobą.
>>> Biblia – autobiografia Boga. I najlepszy przewodnik po życiu [FELIETON]
Słysząca
„Coda” opowiada o osobach Głuchych/głuchych, warto więc zwrócić uwagę na warstwę dźwiękową tego filmu. Twórcy grają bowiem w dużej mierze… ciszą! W wielu mementach jest ona bardzo wymowna i podkreśla znaczenie poszczególnych scen. Ba, zachęca nawet słyszących odbiorców, by na chwilę wczuli się w niesłyszących bohaterów obrazu. Bo osoby z niepełnosprawnością narządu słuchu zupełnie inaczej odbierają świat. I ma to wpływ na ich podejście do życia, a także na życiowe wybory i różne działania. Próba, choć przez chwilę, wczucia się w sytuację takiej osoby może być bardzo otwierająca. Warto zauważyć choćby to, jak bardzo bezpośrednie są osoby niesłyszące. Z boku ich zachowanie może czasem wydawać się „niekulturalne”. Ale takie nie jest – po prostu słyszący często niewiele wiedzą o kulturze Głuchych i o zasadach, którymi rządzi się ich „świat”. Seans „Cody” może być dla nas wyjściem z bańki, może nawet i z jakiejś strefy komfortu. Potrzebujemy takiego wyjścia i zobaczenia, że na świecie żyją bardzo różni ludzi. Każdy z nas wnosi cos do świata. Im bardziej będziemy więc otwarci na drugiego, tym więcej sami zyskamy. Zobaczmy więc „Codę”, opowieść o świecie ciszy i o świecie dźwięku. Nasza przewodniczką po tej historii będzie zwykła nastolatka, która jednak spaja oba światy.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |