fot. EPA/ABIR SULTAN

Co dalej z polską pomocą w Syrii? Mamy najnowsze zdjęcia z akcji pomocowej po trzęsieniu ziemi

Syria znów cierpi. Sytuacja po najcięższych latach wojny domowej była tam szalenie trudna, teraz region ten dotknęło jeszcze trzęsienie ziemi. Cierpienie ludzi jest więc niewyobrażalne. To kolejny jeździec Apokalipsy, który najeżdża ten kraj. Ale Syryjczycy to twardzi ludzie. Podniosą się – mówi w rozmowie z misyjne.pl ks. Przemysław Marek Szewczyk, prezes stowarzyszenia Dom Wschodni.

W wyniku trzęsienia ziemi, które w poniedziałek 6 lutego nawiedziło południową Turcję i Syrię, życie straciło ponad 20 tysięcy osób. Strona turecka informuje o blisko 17 tysiącach ofiar śmiertelnych, z kolei w Syrii zginęło przeszło trzy tysiące osób. Rannych zostało łącznie ponad 75,5 tysiąca ludzi. Te liczby mogą być niestety jeszcze większe, bo to największe od ostatniego – z 1999 roku – trzęsienie ziemi, które nawiedziło te kraje.

„W Antiochii są całe dzielnice obrócone w pył. Nie ma tu ludzi, których nie dotknęłaby ta tragedia. Mieszkańcy miasta, w którym przez setki lat przewijały się różne kultury i religie patrzą na szczątki swoich kościołów, kaplic, antycznych meczetów i synagog” – relacjonował reporter telewizji CNN Nick Paton Walsh.

Miliony ludzi czekają na pomoc

ONZ oszacowała, iż w Turcji i Syrii około 23 mln osób, w tym 1,4 mln dzieci, może potrzebować pomocy z powodu trzęsienia ziemi i wstrząsów wtórnych, przez które zniszczonych zostało tysiące budynków. Sytuacja w obu krajach jest niezwykle trudna. W Syrii szczególnie, bo kraj zniszczony po wojnie domowej dopiero w ostatnich latach zaczął się odbudowywać. Od wielu lat działa tam wiele organizacji pozarządowych, także z Polski, które starają się dostarczyć Syryjczykom to, co najbardziej potrzebne: środki potrzebne do życia, możliwości rozwoju i przede wszystkim nadzieję. Czy trzęsienie ziemi niweczy te projekty? Na szczęście nie, ale na pewno je mocno utrudni. Choć są też i promienie nadziei.

O nich rozmawiam ze wspomnianym już ks. Szewczykiem z Domu Wschodniego oraz z Dominikiem Derlickim, który w Caritas Polska odpowiada za Syrię i Liban. Pracuje w stolicy Libanu – Bejrucie (gdzie również bardzo mocno odczuwalne było trzęsienie). Przyjrzymy się też sytuacji w Turcji.

fot. EPA/STR

W czwartek 10 lutego dyrektor generalny Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) Tedros Adhanom Ghebreyesus poinformował, że jest w drodze do Syrii, dotkniętej niszczycielskim trzęsieniem ziemi. To ważna informacja, bo wcześniej ONZ poinformowała, że jest zmuszona wstrzymać napływ pomocy do Syrii z powodu zniszczonych dróg i innych problemów logistycznych. Wizyta dyrektora generalnego ONZ może zwiastowawszy to, że te kanały dopływu pomocy zostaną udrożnione.

Szkoła, która daje schronienie

Caritas Polska w Syrii prowadzi kilka projektów, jednym z nich jest projekt „Szkoła szkole”. – Wspieraliśmy dziewięć szkół, głównie w Aleppo. Było to głównie wsparcie infrastrukturalne, zakup sprzętu: drukarki, tablice, wyposażenie sal, także zakup autobusów dowożących dzieci do szkół. Zapewniliśmy też szkolenia dla nauczycieli. Do tego finansujemy świetlice popołudniową „Children univiersity”. Chcemy dzieciom przekazać wiedzę w bardziej interaktywny sposób – mówi Dominik Derlicki z Caritas Polska.

>>> Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie zawiezie pomoc Syryjczykom

Transport materacy do tymczasowych miejsc schronienia, fot. Caritas / hcsyria

I to właśnie ten projekt kataklizm dotknął najbardziej. Z orientacyjnych informacji wynika, że w Aleppo łącznie sto budynków zostało całkowicie zniszczonych albo poważnie uszkodzonych, ale te dane pewnie będą się jeszcze zmieniać. Na szczęście szkoły nie zostały zniszczone doszczętnie. Z tego powodu Caritas ma nadzieję, że projekt „Szkoła szkole” będzie mógł być niedługo kontynuowany, ale z konkretnymi decyzjami na razie trzeba się jeszcze wstrzymać.

– W tej chwili ludzie w szkołach szukają schronienia. W Aleppo jest 5 tysięcy ludzi, którzy stracili dach nad głową. Koczują więc w szkole, bo wiedzą, że tam dostaną ciepły posiłek i że tam schronią się przed deszczem. W uruchomieniu nauki dużo więc zależy od tego, jak bardzo i jak długo pomocy w schronieniu będą potrzebowali mieszkańcy Aleppo – mówi Derlicki.

fot. Caritas / hcsyria

Na to, że edukacja (tak ważna dla przyszłości dzieci) niedługo będzie mogła wrócić choć w części na dawne tory liczy też ks. Przemysław Szewczyk z Domu Wschodniego. Stowarzyszenie prowadzi kilka projektów edukacyjnych. W Libanie to np. wspólna edukacja dzieci muzułmańskich i chrześcijańskich. Z kolei w Syrii ich projekt polegał na wsparciu rodzin, które mają dzieci w wieku szkolnym. – Troska o szkołę, o edukację, zawsze była w centrum naszego zainteresowania – mówi ks. Szewczyk i podkreśla, że pierwsze dni po trzęsieniu ziemi to przede wszystkim analiza tego, jakie są szkody i gdzie jest potrzebna pilna pomoc.

Niełatwa pomoc

Innym flagowym projektem Caritas prowadzonym w Syrii jest program „Rodzina rodzinie”. Prowadzony jest w Syrii, Iraku, Libanie i Palestynie. W jego ramach ubogie rodziny dostają comiesięcznie wsparcie finansowe. W Syrii, w szczytowym, momencie korzystało z niego 10 tysięcy rodzin. W tej chwili, w Aleppo, objętych jest nim 6 tysięcy rodzin. – Na pewno będziemy go kontynuować, bo rodziny będą teraz szczególnie potrzebować wsparcia – mówi Dominik Derlicki z Caritas Polska.

fot. Caritas / hcsyria

W Syrii prowadzenie projektów pomocowych, humanitarnych i rozwojowych już wcześniej było problemem. Nie tylko z powodu nie zawsze gotowej infrastruktury komunikacyjnej, ale dlatego że na Syrię nałożone są sankcje Unii Europejskiej. Zostały wprowadzone w 2011 roku w reakcji na brutalne represje wobec ludności cywilnej. Sankcje są również wymierzone w firmy i prominentnych przedsiębiorców czerpiących korzyści ze związków z reżimem i z gospodarki wojennej. – To utrudnia przepływ towarów, ludzi i gotówki. To jest największa bolączka organizacji pozarządowych działających w Syrii – mówią przedstawiciele tzw. NGO-sów. Kolejnym wyzwaniem w Syrii jest to, że niecałe terytorium kraju znajduje się pod kontrolą państwa. – Są tereny w Syrii, które nie znajdują się pod kontrolą rządu w Damaszku. Są obszary rządzone przez rebeliantów. Trzeba wybrać, na którym obszarze się działa i pomaga, bo nie można w obu jednocześnie. W wielu przypadkach to jest nieprzekraczalna granica – mówi Derlicki.

>>> Syria: patriarchowie wzywają do wstrzymania sankcji po trzęsieniu ziemi

Akcja ratunkowa to przede wszystkie pierwsze 72 godziny po trzęsieniu ziemi. W tym czasie szanse na przeżycie rannych i zasypanych przez gruzowiska są największe. Później oczywiście też zdarza się kogoś uratować, ale zdarza się to już znacznie rzadziej. Są na to najnowsze przykłady. W mieście Iskenderun w południowej Turcji wydobyto w piątek 10 lutego (a więc po pięciu dniach) spod gruzów sześcioosobową rodzinę. Uratowani ludzie przeżyli w zniszczonym budynku ponad 101 godzin.

fot. EPA/STR

Pogoda, która nie pomaga

Równolegle do akcji ratunkowej trwa akcja przystosowania innych budynków do tymczasowych schronisk. To szczególnie ważne, bo w Syrii (ale i w południowo-wschodniej Turcji, gdzie było epicentrum trzęsienia) panują teraz zimowe warunki pogodowe. – W Syrii temperatura w nocy spada teraz poniżej zera. W dzień to 10-11 stopni. Mogłoby się wydawać, że nie jest bardzo zimno, ale długotrwałe wystawienie na takie temperatury może zabijać, bo stopniowo prowadzi do wychłodzenia organizmu. Bez dachu nad głową, bez ogrzewania ci ludzie nie przeżyją – alarmuje ks. Szawczyk. – Zeszłej zimy w Aleppo z wyziębienia zmarło kilka osób. I to nie były osoby w kryzysie bezdomności, ale osoby. które zamarzły we własnych mieszkaniach. Niestety, warunki mieszkaniowe często są tam bardzo złe – dodaje duchowny.

Prowizoryczny obóz wzniesiony na stadionie w mieście Kahramanmaras w południowo-wschodniej Turcji, fot. EPA/ABIR SULTAN

Działacze organizacji pozarządowych podkreślają, że Aleppo – od wybuchu wojny w Syrii w 2011 roku – było strasznie dotknięte przez konflikt. Ostatnio kraj ten – choć podzielony między różne siły polityczne – powoli stawał na nogi. Wspomagane przez Rosję i Iran siły prezydenta Baszara el-Asada kontrolują obecnie większość południowej i środkowej Syrii. Północno-zachodnia część kraju jest zajęta przez rebeliantów sprzeciwiających się reżimowi Asada. Według rządu i służb ratowniczych w opanowanej przez rebeliantów północno-zachodniej Syrii, zniszczonej przez prawie 12 lat wojny domowej, zginęło ponad 3300 osób. – W ostatnich latach przesiedleńcy, którzy musieli stąd uciekać – wrócili. I teraz część z nich musi szukać nowego domu. Ci ludzie przeżywają dwa razy to samo, a niekiedy nawet już więcej niż dwa razy – mówi Dominik Derlicki z Caritas Polska.

Kataklizm, który może pomóc

Dominik Derlicki w rozmowie z misyjne.pl podkreśla, jak w ciągu ostatniego roku trudne było niesienie pomocy na Bliskim Wschodzie. – Gdy zaczęła się wojna w Ukrainie, to zdolności finansowania i wspierania innych obszarów na świecie bardzo się ograniczyły. Biski Wschód bardzo ucierpiał z powodu wojny w Ukrainie. Skalę naszych projektów musieliśmy ściąć o około 50%. To gigantyczna zmiana, ale niestety tak to wygląda – wyjaśnia. I dodaje: „Przepraszam za cynizm, ale przez to że trzęsienie ziemi relacjonują wszystkie media, to paradoksalnie ta sytuacja może nam pomóc. W tragizmie tej sytuacji widzę więc szansę”.

Jaka pomoc jest tam potrzebna? Większość towarów jest w Syrii dostępna. Od paliwa (potrzebnego także do uruchomienia agregatorów ogrzewających pomieszczenia), przez sprzęt medyczny, leki, po jedzenie i wodę pitną. – To wszystko jest tu dostępne, ale niekoniecznie w miejscach, w których są zniszczenia. Logistycznym wyzwaniem jest więc teraz zakup i dostarczenie rzeczy do miejsc, w których są potrzebne. Nie trzeba więc robić dużych, międzynarodowych transportów humanitarnych. Potrzeba wsparcia finansowego i później dostarczenia towarów już w samej Syrii – wyjaśnia Derlicki.

Podobny plan na najbliższe dni ma ks. Przemysław Szewczyk z Domu Wschodniego. – Chcemy pomóc parafii w Aleppo, którą doskonale znamy i która już w pierwszych godzinach po kataklizmie przyjęła 200 osób pod swój dach. Osób, które boją się wrócić do swoich domów z obawy przed wstrząsami wtórnymi. Parafia oferuje im tam pomoc, dach nad głową i jedzenie – mówi duchowny. – Jest też wielu rannych, chcemy im pomóc. Na początku będzie to doraźna pomoc: wyżywienie, leki. A długofalowo będziemy koncentrować się na naprawie domów, by ludzie mogli do nich wrócić. I oczywiście długoterminowa opieka medyczna dla tych, którzy będą jej potrzebować – dodaje ks. Przemysław.

Zniszczenia w Aleppo, fot. Caritas / hcsyria

Moich rozmówców, którzy bardzo dobrze znają syryjską rzeczywistość, zapytałem, czy w tej sytuacji może uruchomić się kolejna fala migrantów z Syrii do Libanu. Zgodnie twierdzą, że tak się raczej nie stanie. – Ludzie wiedzą, że Liban to nie jest dobry kierunek migracji. Liban przyjął już wielu migrantów i jako kraj, jako społeczeństwo, boryka się z wieloma problemami. Także Syria – od czasu powojennego – boryka się z dużymi trudności finansowymi. Ci ludzie – mimo ogromu tych zniszczeń – raczej tam zostaną – prognozują.

Dom Wschodni współpracuje z Caritas archidiecezji łódzkiej. Caritas Polska otworzyła zbiórkę na ten cel, a dodatkowo abp Grzegorz Ryś (łódzki metropolita) zarządził w swojej archidiecezji zbiórkę na cel po niedzielnych mszach (w ramach akcji „Solidarni z Aleppo”). Podobne zbiórki organizują też inne diecezje w kraju. Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki poprosił, aby w najbliższą niedzielę (12 lutego) podczas wszystkich mszy świętych odprawianych w Polsce dołączono do modlitwy wiernych specjalne wezwanie w intencji ofiar i poszkodowanych w wyniku trzęsienia ziemi w Turcji i w Syrii.

Moje rodzinne miasto było blisko epicentrum”

Spójrzmy jeszcze na sytuację w Turcji. Opowiada o niej Huseyin Celik, który pochodzi z miasta Gaziantep, dwumilionowej aglomeracji położonej nieopodal epicentrum trzęsienia ziemi. – To jest stare miasto, jego historia sięga czasów Mezopotamii. Jest tam też zamek, który ma ponad 2 tysiące lat, też niestety został zniszczony. Ale poważnie uszkodzone, a nawet doszczętnie zniszczone, są też nowoczesne budynki – relacjonuje Celik. Jego rodzina na szczęście przeżyła kataklizm, ale bliscy Huseyina są nadal cały czas bardzo przerażeni i zestresowani. Turek, który w Warszawie mieszka od czterech lat, w tych dniach jest w nieustannym kontakcie z rodziną i ze znajomymi z Turcji. Również do jego rodzinnego miasta dotarli polscy ratownicy i strażacy. – Widziałem, że i tam spod gruzowisk uratowali rannych – mówi.

Tymczasowe obozy w Gaziantep, fot. EPA/NECATI SAVAS

W pierwszych godzinach nie mogłem skontaktować się z rodziną, bo linie telefoniczne nie działały. Dzięki Bogu u nich wszystko dobrze. Dom nie jest mocno zniszczony, są tylko pęknięcia na ścianach, ale na razie moi bliscy nie mogą do niego wrócić. Mam znajomych, którzy niestety stracili bliskich. To bardzo bolesne. Niektórzy nadal nie mają informacji o tym, co się dzieje z ich bliskimi – mówi ze smutkiem. Huseyin Celik dodaje, że w Polsce jest ponad 10 tysięcy tureckich studentów. Z bliskimi kontaktują się bezpośrednio albo przez ambasadę.

Niedaleko Gaziantepu jest małe, 60-tysięczne miasteczko. Po tym trzęsieniu połowa tego miasta praktycznie już nie istnieje – dodaje Huseyin Celik. Podkreśla, że w mniejszych miastach i na wsiach akcja ratunkowa często była opóźniona. Utrudnieniem są też warunki pogodowe. Temperatura oscyluje wokół zera stopni. Spadł też śnieg, a tam zdarza się to rzadko – mówi Celik. Jest przekonany, że odbudowa będzie trwać wiele lat. – Po trzęsieniu ziemi pojawiło się ponad 60 wstrząsów wtórnych. A są eksperci, którzy mówią, że wstrząsy wtórne mogą pojawiać się nawet przez pół roku po głównym trzęsieniu – podkreśla.

Pomoc do Gaziantep popłynie między innymi z Sopotu. Miasto przekazało już 50 tysięcy złotych na zakup materiałów opatrunkowych, higienicznych, lekarstw, żywności i artykułów dziecięcych. Władze Sopotu zapowiedziały też, że przyjmą na leczenie bądź wypoczynek dzieci ze zniszczonego po trzęsieniu ziemi miasta. Gaziantep to miasto partnerskie Sopotu. Jesteśmy w ścisłym kontakcie z władzami miasta. Wiemy, że jest bardzo ciężko, a potrzeby są ogromne. Potrzebne są ubrania zimowe, generatory prądu, namioty. Tak naprawdę wszystko, co pozwala przeżyć w tych ekstremalnie trudnych warunkach – mówi wiceprezydentka Sopotu Magdalena Czarzyńska-Jachim.

Zniszczenia w Aleppo, fot. Caritas / hcsyria

Do kogo się zgłosić?

Pomoc Turcji i Syrii niosą organizacje pozarządowe – m.in. Caritas, Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej, Polska Akcja Humanitarna, Polski Czerwony Krzyż, Lekarze bez Granic. Informacje o prowadzonych przez nie zbiórkach można znaleźć w internecie. Dodatkowo Ambasada Turcji w Polsce poinformowała, że w punktach w Warszawie, Łodzi, Gdańsku, Wrocławiu i Krakowie można przekazywać dary dla poszkodowanych w trzęsieniu ziemi. Potrzebne są przede wszystkim: ciepła odzież, koce, pościele, grzejniki i inne artykuły niezbędne do przeżycia zimą.

fot. Caritas / hcsyria

Należy pamiętać, by przekazywać pieniądze wyłącznie sprawdzonym i działającym od wielu lat organizacjom. – Nigdy nie byliśmy i nie jesteśmy organizatorami żadnej publicznej zbiórki pieniężnej w internecie – podkreśla Komenda Wojewódzka Państwowej Straży Pożarnej w Warszawie. Strażacy ostrzegają bowiem przed ogłoszoną w jednym z serwisów zbiórką na rzecz działań ratowniczych w Turcji.

Galeria (9 zdjęć)
Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze