Protest w Bejrucie, fot. EPA/WAEL HAMZEH

Liban jako państwo nie istnieje, ale Libańczycy nie tracą nadziei

Trzy z dziewięciu stojących części zniszczonego w minioną niedzielę silosu rozsypały się, powodując duże zapylenie terenu. Było zagrożenie, że są tam substancje toksyczne, niebezpieczne. Władze wydały polecenie, by mieszkańcy pozostali w domach, by pozamykali okna – mówi ks. Przemysław Szewczyk, który od dwóch lat, czyli od wybuchu w bejruckim porcie, prowadzi w stolicy Libanu Domus Orientalis – czyli Dom Wschodni. To stowarzyszenie, którego celem jest budowanie mostów między Polską a krajami Bliskiego Wschodu.

Wybuch z 4 sierpnia 2020 roku spowodował poważane zniszczenia w porcie, w różnych dzielnicach stolicy Libanu. Setki ludzi zostało rannych a ponad 200 zginęło.

>>> Abp Ryś w Bejrucie. Z modlitwą i pomocą

Z Domem Wschodnim współpracuje łódzka Caritas. I właśnie w ostatnią niedzielę (31 lipca) do Bejrutu przyleciał łódzki metropolita abp Grzegorz Ryś. Tego dnia – wspólnie z maronickim arcybiskupem Bejrutu Paulem Abdelem Saterem – miał koncelebrować niedzielną mszę w katedrze św. Jerzego w Bejrucie. Miała być to msza w drugą rocznicę wybuchu w bejruckim porcie, który zniszczył dużą część miasta i zmienił życie wielu mieszkańców stolicy kraju. Duchowni musieli jednak zmienić plany, właśnie z powodu rozsypującego się silosu. Jak podkreśla ks. Szewczyk, ta sytuacja dobitnie pokazuje sytuację całego Libanu. – Przez dwa lata z ruinami, które zostały po wybuchu nic nie zrobiono. Teren nie jest posprzątany, zabezpieczony. To, co zostało, stoi i się sypie – mówi duchowny. I przewiduje, że władze pewnie czekają na to, aż silos sam się rozsypie.

Brak bezpieczeństwa

To źródło dużego stresu dla mieszkańców, którzy cały czas żyją w poczuciu zagrożenia. A od czasu wybuchu sprzed dwóch lat ludzie są bardzo nieufni wobec władzy, nie mają poczucia bezpieczeństwa, nie czują się pewnie we własnych domach, w swoim mieście – wyjaśnia ks. Przemysław. Jego kontakty z Libanem trwają od 2015 roku, ale wtedy były raczej sporadyczne; przy okazji podróży do Syrii. – W Bejrucie zatrzymywaliśmy się po drodze do Damaszku i Aleppo – wyjaśnia. Po tragedii, która dotknęła Bejrut 4 sierpnia 2020 roku stowarzyszenie Dom Wschodni postanowiło zaangażować się także w tym kraju.

Protest – sprzeciw wobec nieudolności władz Libanu, Bejrut, 4.08.2022, fot EPA/WAEL HAMZEH

Liban jest pogrążony w kryzysie od dekad, od wojny domowej z końcówki ubiegłego wieku. Kryzys parlamentarny i władzy jest powszechny. A to paraliżuje funkcjonowanie instytucji państwowych i życie społeczne. Liban jako państwo nie istnieje. Istnieją za to instytucje i struktury, za które odpowiadają grupy religijne i ich liderzy (to maronici, szyici i sunnici) – tak sytuację Libanu opisuje nasza rozmówca. – Te grupy niekiedy zawierają jakieś sojusze, ale generalnie Liban, jako projekt polityczno – społeczny, zszedł na dalszy plan – dodaje.

Brakuje jedzenia, wzrasta ubóstwo

Według duchownego w społeczeństwie dominuje poczucie, że Liban upada. – Jednocześnie jednak ludzie mają swoje radości i marzenia. Mierzą się z wielkimi problemami, z kryzysem finansowym, żywnościowym, lekowym, infrastrukturalnym, ale nie popadają w apatię – ocenia. Z powodu kryzysu przez wiele miesięcy brakowało paliwa. Teraz gorzej jest z jedzeniem, z dostawami zboża (m.in. z zaatakowanej przez Rosję Ukrainy). – Wcześniej były ogromne kolejki do stacji benzynowych, a teraz są ogromne kolejki do piekarni. Drożyzna i spadek wartości pieniądza to dla Libańczyków codzienność – dodaje ks. Szewczyk. W tej trudnej sytuacji jest jednak promyk nadziei. Po wielu tygodniach przygotowań i negocjacji (wspieranych przez Turcję) 2 sierpnia z zablokowanego wcześniej portu w Odessie wypłynął pierwszy statek z ukraińskim zbożem, z kukurydzą. Towar ma trafić do Libanu.

Zniszczony silos w porcie w Bejrucie, fot. EPA

Jak dokładnie wygląda kryzys żywnościowy w Libanie? Czy ludzie głodują, przymierają głodem? – Aż tak drastycznej sytuacji nie ma. Społeczeństwo bardzo zubożało, istnieją dzielnice biedy, a ludzie szukają jedzenia po śmietnikach – opisuje sytuację w Bejrucie ks. Przemysław Szewczyk. Dodaje, że nie jest to jednak obraz nowy. Podobne kłopoty są w obozach dla uchodźców (głównie tych z Palestyny), a Liban jest krajem, który w przeliczeniu na jednego obywatela przyjął najwięcej uchodźców na świecie. Połowa mieszkańców kraju to obywatele Libanu, połowa to uchodźcy – tak wyglądają te społeczne proporcje. A cały Liban liczy niecałe 7 milionów ludności.

>>> Caritas Liban: nasi ludzie powoli umierają

fot. EPA/WAEL HAMZEH

Po przyjęciu tak dużej liczby uchodźców zwiększyła się przestępczość. – Wcześniej morderstwa zdarzały się rzadko, teraz słychać o nich coraz częściej. Dochodzi do nich na tle konfliktów etnicznych oraz z powodu skrajnej biedy. Sytuacja ekonomiczna się pogarsza i widać to na ulicach Libanu – mówi ks. Przemysław.

Ci, którzy nie porzucili nadziei

Po II wojnie światowej, gdy Liban odzyskał niepodległość, próbowano budować państwo, które jednoczy główne wyznania i grupy etniczne. A religia i przynależność etniczna odgrywa w Libanie bardzo dużą rolę. – Te społeczności często żyją obok siebie, brak jest integracji społecznej – mówi ks. Szewczyk. Dlatego Dom Wschodni prowadzi projekty, które tej integracji mają służyć. Szczególnie wśród młodych. – Tworzymy z młodymi różne projekty. Dzięki nim uczą się funkcjonować w grupie, w której to nie religia pełni rolę decydującą, ale braterstwo i siostrzeństwo. Chcemy budować świadomość obywatelską. Szukamy tego Libanu, który był u początku, o którym mówiło się, że to nie tyko kraj, ale także orędzie, wiadomość dla świata – że można tak funkcjonować, razem w różnorodności. Próbujemy odtworzyć ten Liban – z Libańczykami, którzy jeszcze nie porzucili tej nadziei – dodaje duchowny.

fot. Caritas

Pomoc Polaków

Dom Wschodni i łódzka Caritas prowadzą też szkołę, w której wspólnie uczą się dzieci muzułmańskie i chrześcijańskie. Są też oczywiście projekty socjalne, głównie pomoc żywnościowa. – Zachęcamy do pomocy. Środki finansowe można kierować na nasze konto albo na konto Caritas archidiecezji łódzkiej z dopiskiem „Solidarni z Bejrutem” – wyjaśnia ks. Szewczyk. Dzięki zebranym pieniądzom Dom Wschodni tworzy programy stypendialne dla dzieci w wieku szkolnym. W planach jest rozszerzenie programu także o studentów.

fot. Cartias

Polacy wspierają też małą libańską przedsiębiorczość i starają się przywracać miejsca pracy, które zniknęły po wybuchu w bejruckim porcie. Jest też pomoc doraźna, jak na przykład wstawianie okien, które zostały zniszczone przez eksplozję. Nadal nie wszyscy zdołali naprawić szkody. – Realizujemy też projekty kulturalne, ekologiczne, takie jak sprzątanie publicznej plaży w Bejrucie. Chcemy pokazać młodym, że warto współdziałać – mówi ks. Przemysław.

fot. EPA/WAEL HAMZEH

Jak Libańczycy przeżywają drugą rocznicę wybuchu? – To wydarzenie wraca, to jest trauma. To stało się w sercu kraju, w jego stolicy, w porcie, który miał ogromne znaczenie gospodarcze. A doszło do tego w sposób nagły i niespodziewany. Libańczycy przeżywają tę rocznicę, niektórzy cały czas są w żałobie, ale to także dzień próby społecznej mobilizacji. Tego dnia przez Bejrut przechodzą też różne polityczne protesty – dodaje rozmówca misyjne.pl. Podkreśla, że wielu mieszkańców chce zmiany, zmiany na lepsze. Wolontariusze i pracownicy Domu Wschodniego w akcje polityczne się nie angażują, bo – jak sami podkreślają – „oni są od bycia blisko małych, ludzkich spraw”.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze