fot. photographe catholique/cathopic

Co nam daje chrzest? Refleksja  

To chyba jeden z bardziej tajemniczych tekstów Nowego Testamentu. Przez wiele wieków jego autorstwo przypisywano św. Pawłowi. Obecnie jednak nie wiadomo, kto napisał List do Hebrajczyków. Przyjrzyjmy się zaledwie jednemu wersetowi tego listu, który mówi nam o przemianie, jaka zaszła w nas dzięki temu, że przyjęliśmy chrzest. 

Punktem wyjścia do naszej refleksji niech będzie 22 werset 10. rozdziału Listu do Hebrajczyków: „przystąpmy z sercem prawym, z wiarą pełną, oczyszczeni na duszy od wszelkiego zła świadomego i obmyci na ciele wodą czystą”. Werset ten stanowi pierwszą z zachęt, które dotyczą tego, jak powinniśmy odpowiadać na to, co uczynił dla nas Bóg. Nie będziemy przyglądać się pozostałym zachętom, chcemy skupić się na tej jednej – bo dotyczy tematu chrztu, jednego z siedmiu sakramentów. 

>>> Czy człowiek nieochrzczony będzie potępiony?

Przystąpmy 

Autor Listu do Hebrajczyków zachęca nas do przystąpienia do Boga. Nie chodzi tu jednak tylko i wyłącznie o to, by wewnętrznie opowiedzieć się po stronie Boga. Tu chodzi konkretnie o kult. Dlaczego? Z pomocą przyjdzie nam najnowszy tom „Katolickiego Komentarza do Pisma Świętego” (Wydawnictwo W Drodze), który skupiony jest właśnie wokół Listu do Hebrajczyków. Autorka (Mary Healy) pisze: „W Piśmie czasownik «przystąpić» jest idiomem oznaczającym «włączyć się w oddawanie czci Bogu». A zatem jesteśmy zaproszeni do zbliżania się do Boga nie tylko przez osobistą wiarę, ale również przez kult publicznie sprawowany w chrześcijańskiej wspólnocie”. Jesteśmy więc zaproszeni do tego, by publicznie wyznawać wiarę w Boga. To dzieje się w każdą niedzielę (a bywa że nie tylko w niedzielę), kiedy idziemy do kościoła i uczestniczymy we mszy świętej. Ale to dzieje się też poza budynkiem kościoła, kiedy swoim postepowanie świadczymy o tym, jaki jest Bóg. Bo przecież bycie chrześcijaninem, wyznawcą Chrystusa, nie ogranicza się tylko do modlitwy i mszy świętej. Wyznawcami Chrystusa jesteśmy przez 24 godziny na dobę – i w każdej minucie tej doby jesteśmy zaproszeni i powołani do tego, by przystępować do Boga. 

Fot. cathopic/ Leider Mendoza

Z sercem prawym, z wiarą pełną 

A jak mamy przystępować do Boga? Bardzo konkretnie – z sercem prawym, z wiarą pełną – jak pisze autor Listu do Hebrajczyków. Jak rozumieć te słowa? Mary Healy pisze: „«Sercem prawym» (dosłownie «sercem szczerym») jest to, które bez zastrzeżeń poddaje się Bożej woli”. Dla mnie te słowa oznaczają pewną bezwarunkowość – nie mamy stawiać Bogu warunków. Nie mamy mówić, że przystąpimy do Niego, jeśli On… W tym miejscu moglibyśmy stawiać Mu kolejne warunki: da nam dobra pracę, pomoże znaleźć osobę partnerską, wyleczy z ciężkiej choroby itd. Nie – nie mamy stawiać Bogu żadnych warunków. On nas kocha bezwarunkowo – po prostu za to, że jesteśmy. Dlatego i nasza odpowiedź powinna być bezwarunkowa, szczera. Jeśli będzie chciał, to może i zapewni nam lepszą pracę, zdrowie czy szczęśliwy związek. Ale to nie znaczy, że On musi to zrobić – i że my od tego mamy uzależniać nasze bycie, trwanie przy Nim (bo przecież to oznacza to przystępowanie do Boga).  

A co z „wiarą pełną”? Autorka tomu „Katolickiego Komentarza do Pisma Świętego” o Liście do Hebrajczyków pisze tak: „Grecki zwrot przetłumaczony jako «wiara pełna» można oddać jako «całkowita pewność wiary», innymi słowy – chodzi o niewzruszoną wiarę w Chrystusa i Jego w pełni wystarczające dzieło odkupienia”. Trzeba przyznać, że to trudne, wymagające słowa. Przecież pewnie w każdym z nas nieraz budzą się jakieś wątpliwości. Bywa że czujemy się samotni, jest nam źle – i wtedy niełatwo o tę wiarę niewzruszoną. Zwłaszcza, że przecież Boga nie możemy nawet zobaczyć… A jednak decyzja naszego serca powinna być jedna: trwać pomimo wszystko w wierze, trzymać się Chrystusa, być blisko Niego. Nie widzimy Go, ale On jest – i to na bazie Jego ofiary my zostaliśmy odkupieni. Zatem – potrzeba nam przystąpić do Boga z sercem prawym i wiarą pełną. 

>>> Papież: chrzest i dary Ducha Świętego są podstawą misji w Kościele

Woda czysta 

Czas przejść do samego chrztu. Wspomniana postawa – zdolność do tego, by przystąpić do Boga – to skutek „przemiany następującej podczas chrztu” (Mary Healy). Amerykańska biblistka pisze: „w sakramencie tym nasze ciało zostaje obmyte wodą czystą, co jest zewnętrznym znakiem i narzędziem wewnętrznego oczyszczenia, jakiego dokonuje Chrystus: nasze dusze są oczyszczane od wszelkiego zła świadomego”. W większości chrzest przyjęliśmy, gdy mieliśmy kilka, może kilkanaście miesięcy. Siłą rzeczy nie mamy więc własnych wspomnień związanych z tym sakramentem. Zobaczmy jednak, jak wiele zmieniło w naszym życiu to obmycie wodą (chciałoby się nawet powiedzieć: takie zwykłe polanie wodą!). Z zewnątrz to po prostu polanie wodą – czyli połączeniem wodoru i tlenu, pewnie z domieszką kilku innych pierwiastków. Ale ile przy tym polaniu dzieje się wewnątrz nas! Oczyszcza się wtedy nasza dusza, stajemy się dzięki temu sakramentowi zdolni do tego, by przystępować do Boga – w sposób publiczny, przez kult, przez chrześcijańskie świadectwo życia. I tylko od nas samych zależy, czy wykorzystamy tę zdolność (bo jak każdy dar – ten też możemy zmarnować). Nie oszukujmy się – Zły będzie nas atakował, będzie próbował wyszarpnąć jakiś kawałek naszej duszy. Ale pamiętajmy wtedy, że przyjęliśmy chrzest – sakrament, dzięki któremu możemy mieć serce prawe i wiarę pełną. Z tą świadomością wyjdziemy zwycięsko z walki ze Złym. 

***  

Dzięki „Katolickiemu Komentarzowi do Pisma Świętego” (Wydawnictwo W Drodze) można w podobny sposób prześledzić każdy werset Listu do Hebrajczyków – zachęcam do takiej lektury, może nam wiele pokazać.  

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze