kościół, msza

fot. cathopic/Agencia Eremo

Czy Bóg sprawdza obecność na mszy świętej? [FELIETON] 

Dla katolików obecność na niedzielnej mszy św. jest oczywista. Nie chodzi tylko o wypełnianie obowiązku, ale raczej o potrzebę włączenia swojego życia w to, co stanowi sedno naszej wiary – w ofiarę Chrystusa. 

„W niedziele i święta nakazane uczestniczyć we mszy świętej i powstrzymać się od prac niekoniecznych” – tak brzmi treść pierwszego przykazania kościelnego. Jest ono oczywiście uszczegółowieniem i skonkretyzowaniem trzeciego przykazania Dekalogu („Pamiętaj, abyś dzień święty święcił”). Bycie katolikiem to jednak nie sztuczne i sztywne wypełnianie prawa. Przykazania są dla nas wskazówką pokazującą, czy w rozwoju duchowym idziemy we właściwym kierunku. Jeśli nie mamy potrzeby uczestniczenia w niedzielnej liturgii, to znak, że coś jest nie w porządku.

>>> Msza święta polega na tym, że Chrystus wciąga nas do nieba [ROZMOWA]

Obowiązek 

Warto jednak wiedzieć, że nie wszyscy chrześcijanie mają „obowiązek” uczestniczenia w niedzielnej liturgii. Protestanci nie wierzą w obecność Jezusa w najświętszym sakramencie, więc spotykają się jedynie na nabożeństwach. Inaczej jest oczywiście u katolików i prawosławnych. – W Cerkwii prawosławnej zaleca się uczestniczenie w Boskiej Liturgii, ale opuszczenie jej nie jest grzechem. Nie ma u nas obowiązku. Praktyka pokazuje jednak, że wierni licznie i chętnie w niej uczestniczą – mówi ks. Paweł Minajew, proboszcz parafii prawosławnej pw. św. Mikołaja w Poznaniu. Duchowny Kościoła greckokatolickiego, ks. Jarosław Moskałyk, podkreśla z kolei, że podstawa kanoniczna jest w ich Wspólnocie dokładnie taka sama jak u katolików rzymskich. Uczestniczenie w niedzielnej liturgii jest więc obowiązkiem wiernych. Nie dotyczy to oczywiście sytuacji, kiedy na przykład jesteśmy chorzy, czy też samotnie opiekujemy się małymi dziećmi. Kiedy uznamy, że nie mamy możliwości pójścia do kościoła, dobrze jest chociaż przeczytać czytania mszalne i znaleźć czas na modlitwę.

fot. Festiwal życia w Kokotku

Obecność 

Większa swoboda w tej kwestii w wyznaniu prawosławnym może rodzić wątpliwości. Może katolicy przesadzają? Bóg nie jest przecież nauczycielem, który siedzi z dziennikiem i sprawdza obecność – jak na lekcji w szkole. Takie wyobrażenie rzeczywiście jest dalekie od prawdy. Jest wręcz szkodliwe, bo wypacza zupełnie sens naszej wiary. To nie jest tak, że Bóg sprawdza w kościele listę obecności. To raczej my potrzebujemy Bożej obecności podczas Eucharystii. „Nasze hymny pochwalne niczego Tobie nie dodają, ale się przyczyniają do naszego zbawienia” – jak mówi jedna z prefacji. Jeśli nie ma w nas tej potrzeby, to znaczy, że na drogach wiary skręciliśmy w niewłaściwą uliczkę. I nie chodzi wcale o przyjemność czerpaną z uczestniczenia we mszy św. Ona czasem się pojawia, a czasem jej nie ma – są różne fazy życia duchowego. Istotna jest jednak wierność Temu, Któremu powierzamy nasze życie. Ona nie może być uzależniona od odczuć, emocji, kaprysów czy spontanicznych zrywów, które są czasem elementem naszej wiary, ale nigdy nie mogą być jej fundamentem. Podstawą zawsze jest decyzja i podporządkowanie woli. 

Rozumienie 

Katolicy, którzy raczej nie uczestniczą we mszy św., jako wymówkę stosują sformułowania, że Bóg jest wszędzie, że odmawiają regularnie modlitwy i żyją zgodnie z przykazaniami. To oczywiście ważne i cenne, ale… niewystarczające. Zbawienie nie jest kwestią zasług, uczynków i wznoszonych modlitw, ale wszczepienia w Chrystusa. A to dokonuje się właśnie na mszy św. Bo chodzi nie tyle o to, aby dołączyć mszę św. do swojego życia, co bardziej swoje życie włączyć w mszę św. Wpływ na podejmowanie decyzji o regularnym uczestniczeniu w mszy św. ma z pewnością kwestia rozumienia tego, czym ona jest. Uczestniczenie w Eucharystii to nie jakaś wyjątkowa modlitwa przewidziana na jeden dzień w tygodniu. To ofiarowanie się Bogu razem z Jezusem. Stąd słowa kapłana: „Módlcie się, aby moją i waszą ofiarę przyjął Bóg Ojciec Wszechmogący”. To ofiarowanie siebie, swojego życia i złączenie się w Komunii św. z Jezusem tak blisko, jak to tylko możliwe. Nie da się tej „praktyki” dokonać, odmawiając różaniec, czy idąc pieszo do Częstochowy. Dlatego tak ważna jest msza św., którą Kościół nazywa źródłem i szczytem życia chrześcijańskiego. Nie da się być katolikiem, obchodząc dookoła to, co jest w naszej wierze najistotniejsze.

>>> Raport o stanie liturgii [PODKAST]

Mszy św. nie sprawuje jedynie ksiądz, którego mniej lub bardziej lubimy. Eucharystię sprawuje cały Kościół. I nie jest to tylko symboliczne wspomnienie, ale uobecnienie ofiary Chrystusa na krzyżu. To ofiara, która jest nieustannie składana Bogu Ojcu, i w którą Jezus nas włącza. Nie da się żyć zbawieniem, kiedy pomija się tę rzeczywistość. Ani uczynki miłosierdzia, ani nowenny pompejańskie czy piesze pielgrzymki do sanktuariów nie zastąpią udziału w liturgii. Nie dlatego, że jest ona obowiązkiem, ale dlatego, że jest ona w samym centrum życia Kościoła.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze