fot. Hubert Piechocki

Hubert Piechocki: czy kościoły są strefą wolną od wirusa? 

Już prawie od 10 miesięcy zmagamy się z epidemią koronawirusa. Sytuacja ta w pewien sposób już nam spowszedniała. A jednak każdy z nas wyczekuje normalności – także kontekście życia religijnego. 

Mam wrażenie, że pandemia próbuje w nas zmienić nawet to, co wydaje się niezmienne – czyli np. zasady matematyki. Taki przykład. Przy poprzednim limicie – 1 osoba na siedem metrów – w pewnym kościele mogły być 123 osoby, a w drugim mogło ich być 100. Potem nastąpiła zmiana – 1 osoba na piętnaście metrów. Logika podpowiada, że osób w kościele powinno być ponad połowę mniej niż poprzednio. I tak, w kościele, w którym mieściły się 123 osoby teraz może być ich 58. Nie bawiąc się w wielkie obliczenia – raczej się zgadza. A w kościele, w którym wcześniej było 100 osób, teraz może modlić się ich… 60! Czyli więcej niż w tym pierwszym, który jest większy. Nie wiem, w jaki sposób obliczono ów limit, ale na pewno nie zastosowano podstawowej wiedzy matematycznej o proporcjach, którą poznajemy przecież gdzieś w pierwszych klasach szkoły podstawowej.  

>>> Apel do księży: mówcie po ludzku

Mają dobre intencje 

Nie chodzi mi o krytykę naciągania liczby wiernych, którzy mogą wejść do kościoła. Zdaję sobie sprawę z tego, że wynika to z dobrej woli i z dobrego serca księży, którzy chcą jak najwięcej osób wpuścić na liturgię. Widzą bowiem, jak bardzo wierni pragną uczestnictwa w Eucharystii. Mają dobre i szczere intencje. Niemniej, takie „pójście na skróty” nie pomaga. Zwłaszcza, że nawet przy naciągniętym limicie na mszę i tak wpuszcza się często znacznie więcej osób. W pewnym sensie więc limit ów staje umowny – bo do kościoła wchodzi każdy. „Limity nie istnieją” – jak to żartobliwie podsumował jeden z księży. W innym kościele, tam gdzie nie naciągają limitów, liczony jest każdy wierny, który może wejść do środka. Ostatnio byłem tam 47, po mnie jeszcze 11 osób mogło wejść, by uczestniczyć w kościele w Eucharystii. Dla pozostałych – ogrzewane namioty na zewnątrz (świetny pomysł). 

fot. EPA/JASON SZENES

>>> Papież: pandemia ujawnia najlepsze i najgorsze cechy w ludziach

W kościele możesz się zarazić 

Pandemia jest czasem, w którym księża i osoby odpowiedzialne za życie lokalnego Kościoła muszą wyjść do wiernych. Ale to wyjście nie powinno wyglądać tak, że kościoły stają się strefami wolnymi od wirusa. Naciąganie limitów i inne uchybienia mogą bowiem rodzić w wiernych takie przekonanie. „W tym kościele może modlić się 60 osób, ale w środku jest ich 150, więc to znaczy, że to na pewno bezpieczne miejsce. Wszak nie złamałby limitów, gdyby było jakieś zagrożenie” – możliwy jest taki sposób wnioskowaniaA stąd już krótka droga do kolejnego wniosku: kościoły są strefami wolnymi od wirusa. A to wniosek błędny. 

W kościele – tak jak i w urzędzie, sklepie, szkole, pracy, na uczelni, a nawet w domu – można zarazić się koronawirusem (i innymi wirusami także). Bo kościół to po prostu obiekt, budowla. Służy, owszem, do modlitwy, do celebracji liturgii, ale jest tak naprawdę zwykłym budynkiem. I w kościele nie przestają obowiązywać prawa fizyki, chemii czy biologii. 

Są osoby, które nawet wprost próbują tak twierdzić – i takie zachowanie jest społecznie niebezpieczne. Ale nie trzymając się podstawowych zasad – w tym dystansu społecznego i limitów wiernych – też wpisujemy się w ten trend. To smutne, ale od 10 miesięcy trzeba nieustannie o tym przypominać. Wciąż bowiem można usłyszeć, że „w kościele nie da się zarazić wirusem”.  

>>> Ksiądz w pustym kościele

Czasem trzeba zamknąć drzwi 

Księżom i osobom pracującym w kościołach zależy na dobru wiernych – z takiego powinniśmy wyjść założeniaW obliczu pandemii wyrazem tej troski nie powinna być próba naciągania zasad, ale właśnie zastosowanie się do nich. Bo te zasady mają jeden, najważniejszy cel – ograniczenie rozprzestrzeniania się SARS-CoV-2. A za tym celem idzie ochrona zdrowia i życia obywateli, w tym wiernych Kościoła katolickiego. Trzymanie się zasad jest wyrazem troski i wypełnianiem przykazania miłości. Nawet, jeśli wierni myślą odwrotnie i odnoszą wrażenie, że im się czegoś zakazuje. Choć to paradoksalne, ale to dla dobra wiernych czasem trzeba przed nimi zamknąć drzwi kościoła. Już nie tak radykalnie jak wiosną 2020 r., gdy w kościele mogło być 5 wiernych, ale nadal trzeba to robić. Trzeba trzymać się teraz limitów, zachęcać np. starszych wiernych do pozostania w domu i uczestnictwa w liturgii online. To nic złego – w wielu miejscach obowiązuje wciąż dyspensa. Oczywiście, tęsknota za mszą i za wspólnotą może być wielka. Ale sprawą najważniejszą jest teraz walka o zdrowie i życie.  

fot. EPA/JOSE JACOME

>>> Maciej Kluczka: tęsknię za Kościołem

Franciszek i Benedykt zaszczepią się 

internecie można znaleźć dużo wypowiedzi osób nastawionych negatywnie np. do szczepień przeciwko Covid-19. Nawet na naszym portalu, gdy pojawiają się informacje na ten temat – to od razu jest też lawina komentarzy. Komentujący nie oszczędzili nawet papieża Franciszka, który w zeszłym tygodniu zapowiedział, że się zaszczepi. Dziś podobną deklarację złożył papież senior Benedykt XVI. I pod wpisem na Facebooku znów lawina komentarzy – w tym osób, które piszą, że „ to ściema”. „Na pewno nie. Tego papieża chroni Matka Boża i do tego nie dopuści” – czytamy w innym miejscu. To, że najważniejsi przedstawiciele Kościoła deklarują, że się zaszczepią powinno być jasnym sygnałem – zielonym światłem – dla wiernych. To znak, że szczepienie jest wartością samą w sobie – bo służy dobru, którym jest zdrowie i życie. Nie mamy obowiązku się szczepić (i także pasterze Kościoła nikogo do tego nie zmuszą) – i rozumiem, że są osoby, które tego nie zrobią. Mają prawo do takiej decyzji. Ale nie mają prawa do podważania wolnej decyzji innych ludzi. Do próby dyskredytowania tych ludzi. Tak, papieża i każdego z nas chroni Matka Boża – z tym się zgodzę. A Jej Syn próbuje dać nam wszystko, żeby żyło nam się jak najlepiej. Jednym z tych darów – narzędzi do życia – jest umiejętność rozwijania nauki i poprzez to polepszania jakości życia (choć naukę można też źle wykorzystać). Tym darem nauki jest właśnie szczepionka na Covid-19. Naukowcy wykorzystali podarowane im talenty, by obronić ludzkość, by znaleźć coś, co uchroni nasze zdrowie i życie. Ta szczepionka to ręka, którą podaje Jezus ludzkości topiącej się w morzu pandemii. Tą ręką są też limity, dyspensa itd. W trudnych czasach nie ma łatwych rozwiązań, ale trzeba skorzystać z tego, co daje nam rzeczywistość. Za tym stoi Bóg, dostrzeżmy Go. Zauważmy wreszcie, że kościoły – jako budynki – nie są wolne od wirusów. A ludzie Kościoła – świeccy i duchowni – mogą się tym wirusem zakazić. Od nas zależy, co wybierzemy, którą pójdziemy drogą. Ale wybierzmy mądrze i w duchu przykazania miłości. 

>>> 15 stycznia ruszają zapisy na szczepienia przeciwko COVID-19 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze