fot. pixabay

Czy można „bluzgać” podczas modlitwy? 

W ramach obrad Soboru Watykańskiego II, w latach 1964 – 68, spotykała się grupa studyjna nr 9. Jej zadaniem było debatowanie na temat liturgii godzin, a jedną z wielu kwestii podnoszonych od samego początku, był  „problem” tzw. psalmów złorzeczących i historycznych.  

Boże, zetrzyj im zęby w paszczy;  
Panie, połam zęby lwiątkom!  
Niech się rozejdą jak spływające wody,  
niech zwiędną jak trawa na drodze.  
Niech przeminą jak ślimak, co na drodze się rozpływa,  
jak płód poroniony, co nie widział słońca.  
Zanim ich ciernie w krzak się rozrosną,  
niech powiew burzy go porwie, póki jest zielony.  
Sprawiedliwy się cieszy, kiedy widzi karę,  
myje swoje nogi we krwi niegodziwca (Ps 58, 7-11) 

Nie da się dzisiaj dokładnie odtworzyć przebiegu debat, ale wiadomo, że grupa była podzielona. Na  propozycję wyrzucenia z brewiarza kilku psalmów niektórzy (ponoć zdecydowana mniejszość) byli zdecydowanie „za”, inni wręcz przeciwnie. Powód dyskusji może wydawać się błahy – skoro brewiarz chcemy udostępnić również ludziom świeckim, którzy najczęściej nie mają jakiejś głębszej religijnej formacji, to nie narażajmy ich na szok poznawczy.  „Przy dokonywaniu reformy należy ów czcigodny starodawny skarbiec rzymskiej modlitwy liturgicznej tak dostosować, aby wszyscy, którym się go powierza, mogli z niego korzystać obficiej i łatwiej” – napisano w Konstytucji o Liturgii Sacrosanctum Concilium. Upraszczając – nie chodziło nawet o to, że „nie wypada” w taki sposób się modlić – przecież psalmy te znalazły się w kanonie Pisma Świętego nie bez powodu. Chodziło o to, że bez odpowiedniej wiedzy historycznej i religijnej można te słowa opacznie rozumieć. Ciekawostką jest, że ponoć jeszcze podczas II wojny światowej spowiednicy dawali na pokutę psalmy złorzeczące tym, którzy wyznawali nienawiść względem Niemców.  

Podjęto decyzję, by usunąć kilka tzw. psalmów złorzeczących (58, 83 i 109), ograniczono tzw. psalmy historyczne (78, 105, 106), postulowano też usuniecie niektórych „przemocowych” wersów z innych psalmów, w sumie 122 linijki. Za zmianami dwukrotnie opowiedział się ówczesny papież Paweł VI. Nawet jeśli cel („żeby nie wprowadzać ludzi w niezrozumienie i błędne interpretacje”) można uznać za sensowny, to trudno się zgodzić, że najskuteczniejszą metodą „edukacji” jest zakaz czy ukrycie czegoś. Zresztą, jak mówią niektórzy, idąc tym tropem należałoby wyrzucić połowę Starego Testamentu. Sam Yves Congar  miał powiedzieć, że do końca życia nie zrozumie ludzi, którzy usunęli te newralgiczne wersety. Psalmy są sposobem na wyrażanie uczuć, i tych pozytywnych, i tych negatywnych.  Jedni potrafią przejść „ponad” niewygodnymi emocjami i „modlić się za nieprzyjaciół”, a inni nie. Co wtedy zrobić? Można właśnie o tym napisać, wyrzucić z siebie, uczciwie wykrzyczeć przed Bogiem. Samo życie. 

>>> Brewiarz nie tylko dla księży. Jak modlić się liturgią godzin? 

fot. unsplash

O Boże mój, uczyń ich podobnymi do źdźbeł  ostu,  
do plew  gnanych wichurą.  
Jak ogień pożera lasy,  
jak pożoga wypala góry,  
tak ich ścigaj Twoją nawałnicą  
i burzą Twoją wpraw ich w zamieszanie!  
Okryj hańbą ich oblicze,  
aby szukali imienia Twego, Panie!  
Niech wstyd i trwoga ogarną ich na zawsze,  
niech będą pohańbieni i zginą! (Ps 83, 14-18) 

Soborowy argument, że „są inne czasy”, a  ludzie „nie maja odpowiedniej formacji” – brzmi trochę patetycznie. W pierwszej kolejności chodzi o zwykłą wiedzę na temat tego, kiedy i jak powstawało Pismo Święte oraz jakie ma to znaczenie dla rozumienia tekstu. W dzisiejszych czasach dostęp do tej wiedzy nie jest problemem. Psalmy powstały w czasie gdy– również w kulturze biblijnej – obowiązywało prawo talionu, obecne w kodeksie Hammurabiego: „Oko za oko, ząb za ząb”. Tak rozumiano relacje międzyludzkie, tak też rozumiano relacje Boga do człowieka, albo ogólniej – do narodu wybranego. W psalmach mamy też do czynienia z charakterystycznym dla tamtej kultury przerysowywaniem rzeczywistości. Hebrajski jest językiem obrazowym. Semici – Żydzi czy Arabowie – zazwyczaj nie stopniują przeżywanych uczuć, ale od razu wyrażają maksymalny stan radości czy wzburzenia. Jeśli autor psalmów kogoś „nie lubił”, to pisał, że go nienawidzi. Zresztą ponoć do dzisiaj można obserwować taki sposób zachowania. Jeśli semita jest zirytowany na swojego osła, że ten nie chce iść, to przeklnie go do trzech pokoleń w tył i trzy do przodu. Jest zły nie tylko na osła, ale też na jego pradziadka i wnuka.   

Niech dni jego będą nieliczne,  
a urząd jego niech przejmie kto inny!  
Niechaj jego synowie będą sierotami,  
a jego żona niech zostanie wdową!  

Niech jego dzieci wciąż się tułają i żebrzą,  
i niech zostaną wygnane z rumowisk!  
Niechaj lichwiarz czyha na całą jego posiadłość,  
a obcy niech rozdrapią owoc jego pracy!  
Niech nikt nie okaże mu życzliwości,  
niech nikt się nie zlituje nad jego dziećmi!  
Niech jego potomstwo ulegnie zatracie;  
niech w drugim pokoleniu zaginie ich imię!  
Niech Pan zapamięta winę jego ojców,  
niech grzech jego matki nie będzie zgładzony! (Ps 109, 8-14) 

Fot. pixabay

Przez wieki Kościół jakoś „radził” sobie z niewygodnymi słowami psalmów. „Intryga w odpowiedzi na intrygę. Intryga wydających wyrok polegała na tym, żeby zgubić odnalezionych męczenników, intryga znoszących cierpienia męczenników – żeby odnaleźć zgubionych nieprzyjaciół” – pisał św. Augustyn w „Objaśnieniu Psalmów”. –„Tamci odpłacali złem za dobro, ci – dobrem za zło. Czy więc trzeba się dziwić, że ci, co zabijali, ponosili klęskę, a ci, co umierali – odnosili zwycięstwo?” – czytamy dalej. Dzisiaj wiemy, że psalmy powstawały w określonej kulturze i warunkach, ale to nie znaczy, że nie mogą służyć modlitwie człowieka współczesnego. Psalmy złorzeczące mogą być np. pomocą w rachunku sumienia – pozwalają zobaczyć i przyznać się przed sobą i Bogiem do uczuć i emocji, które mamy wobec innych. Przed oczami mogą nam stanąć konkretne osoby, konkretne twarze, modlitwa psalmami może pomóc w zrozumieniu tego, co się dzieje w głowie i sercu. „Wielu miłośników życia doczesnego złorzeczy swoim nieprzyjaciołom. Za co? Z jakichś powodów doczesnych, ze względu na jakieś świeckie pożytki. Gdzie cię uciskał nieprzyjaciel, że musisz złorzeczyć? Na ziemi cię uciskał. Zatem odejdź z ziemi i zamieszkaj w niebie. Jak mogę zamieszkać w niebie – zapytasz – skoro żyję w ciele, przywiązany do ciała? Sercem już teraz wejdź tam, gdzie kiedyś wejdziesz ciałem. Nie bądź głuchy na słowa: W górę serca! Miej serce w górze, a w niebie nikt cię nie będzie uciskał” – mówił Augustyn. Możemy też do psalmów tych podejść bardziej symbolicznie – wszystko to, co jest odniesione do wroga, spróbujmy odnieść do złego i mocy ciemności. Albo do grzesznika, który siedzi w nas, a którego powinniśmy w sobie zniszczyć, aby „przyoblec człowieka nowego, stworzonego według Boga” (Ef 4,24). W takim rozumieniu wprost możemy mówić, że zła nienawidzimy.    

Córo Babilonu, niszczycielko,  
szczęśliwy, kto ci odpłaci  
za zło, jakie nam wyrządziłaś!  
Szczęśliwy, kto schwyci i rozbije  
o skałę twoje dzieci (Ps 137, 8-9) 

Ojcowie Kościoła rozumieli te słowa w sposób metaforyczny. Orygenes uważał, że Babilon to apokaliptyczna nierządnica, czyli nieczystość; dzieci Babilonu to myśli nieczyste (czyny – to już dorośli), a skałą jest Chrystus. A więc modlitwa „Córo Babilonu, szczęśliwy ten, kto chwyci twoje dzieci i roztrzaska o skały” jest modlitwą o to, żeby nieczyste myśli zabić przez spotkanie z Chrystusem. Jak widać – możliwości są. Szkoda rezygnować z czegoś tylko dlatego, że może to sprawić trudność. Może właśnie ta trudność stanie się (oby) impulsem do głębszego poznawania siebie i Tego, w którego wierzymy. I oczywiście, nie dotyczy to tylko psalmów. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze